Ustawa antylichwiarska może zniszczyć rynek pożyczkowy. Obecny kształt uregulowań to realne ryzyko, że klienci będą musieli szukać, gdzie zastawić swój przedmiot, ponosząc wysokie koszty alternatywne. Albo będą musieli pożyczać pieniądze z miejsca, z którego nie chcą pożyczać i gdzie ten dług jest bardzo trudny do spłacenia. Jak przygotowywana „ustawa antylichwiarska” wpłynie na dostępność i cenę usług pożyczkowych dla klientów?

„Za dużo, żeby umrzeć. Za mało, by żyć”

Próby restrykcyjnego ograniczenia pozaodsetkowych kosztów finansowania mogą doprowadzić do tego, że prowadzenie działalności pożyczkowej będzie w Polsce nieopłacalne. „Cap 10+10 to – mówiąc obrazowo – może trochę za dużo, żeby umrzeć, ale na pewno za mało, żeby żyć. Pod znakiem zapytania stawia to w ogóle zasadność prowadzenia tego biznesu w Polsce. Nawet jeżeli będzie on wychodził na zero, to właściciele zachowają się racjonalnie. Bo jaki jest sens takiego funkcjonowania w Polsce, podczas gdy można prowadzić go w innych krajach o pewniejszym legislacyjnie rynku?

Ustawa antylichwiarska może zniszczyć rynek pożyczkowy - dwie kobiety podają sobie dłoń stojąc po dwóch stronach biurka.
.Ustawa antylichwiarska może zniszczyć rynek pożyczkowy

Obecny górny pułap to głównie teoria?

Branża pożyczkowa podzieliła się. Są firmy, które mają ceny na poziomie 10, 13, 16, 19, czy 20%. Jedne firmy zdecydują się obsłużyć klientów bardziej ryzykownych z punktu widzenia perspektyw na spłatę i za to muszą dostać nieco większą marżę, dzięki czemu ci klienci też są obsłużeni. A inne podmioty powiedzą, że tych klientów nie przyjmą – przyjmą tylko tych najlepszych, starając się ich skusić ceną. To, że dzisiaj cap wynosi 27,5% na 30 dni oraz 55% na okres roczny nie oznacza, że firmy tyle biorą. Po pierwsze mówimy o cenie nominalnej, a to ważne rozróżnienie. Ciężko znaleźć firmę, która po pół roku solidnie rabatuje. Zatem nominalna cena 27% obniża się wówczas jeszcze o 30-40%”.

Branża pożyczkowa nadzoru się nie boi

Liderzy rynku pożyczkowego nie mają obaw przed zapisami dotyczącymi nadzoru KNF. Zgodnie twierdza, że to jest coś normalnego, do czego trzeba się dostosować. Firmy te są podmiotami rejestrowanymi, posiadają licencje, współpracują z firmami windykacyjnymi, BIK-ami i innymi licencjonowanymi podmiotami. Były, są i będą sprawdzane, poddawane audytom i są na to gotowe. Chcą po prostu prowadzić biznes.

Komentarz eksperta: Jerzego Kachnowicza z CreamFinance Polska