Najdroższe nieruchomości z wyższej półki znaleźć można w Hongkongu. Za stopę kwadratową – bo tak mierzone są tam mieszkania – należy zapłacić ponad 4,2 tys. dolarów. Mało? Po przeliczeniu daje to kwotę około 170 tys. złotych za metr kwadratowy – wynika z najnowszego raportu firmy Savills. W efekcie za przeciętny lokal z segmentu premium trzeba tam zapłacić 4,5 mln USD (16,5 mln zł). Tak wysoki poziom cen tłumaczy dlaczego hongkońskie nieruchomości są niewielkie nawet jak na polskie standardy. W Hongkongu najmniejsze mieszkania mają bowiem mniej niż 10 m kw. Azjatycki wynik jest aż o 40% wyższy niż notowany w jednej z najdroższych stolic europejskich – Londynie. Nad Tamizą za metr kwadratowy trzeba zapłacić około 100 tys. zł. Przeciętny lokal z wyższej półki kosztuje więc w Londynie około 3,1 mln USD (ponad 11 mln zł). Dla uzupełnienia należałoby dodać, że wysokie stawki obowiązują też w Monako. To państwo nie zostało uwzględnione w zestawieniu firmy Savills, a jak wynika z danych portalu GPG za metr mieszkania o podwyższonym standardzie w Monte Carlo trzeba zapłacić aż 180 – 190 tys. zł. To znacznie więcej niż wynik londyński, a także więcej niż w Hongkongu. Gdyby tego było mało, to dla porównania można też dodać, że za cenę jednego metra kwadratowego w Monte Carlo można kupić skromną kawalerkę w Warszawie. Na kolejnych miejscach w zestawieniu najdroższych miast uplasowały się: Paryż, Nowy Jork i Singapur. Za metr apartamentu trzeba w nich płacić odpowiednio około 18 tys. USD (równowartość 66 tys. zł), 15 tys. USD (55 tys. zł) i 14,5 tys. USD (53 tys. zł). W gronie najważniejszych rynków mieszkaniowych Savills wskazuje też na cztery miasta, w których zakup apartamentu pochłonie mniej niż 1 mln USD. Są to Miami, Madryt, Lisbona i Cape Town. Co więcej, w dwóch ostatnich miastach na wspomniany zakup trzeba wydać około o,5 mln USD (mniej niż 2 mln zł)
CENY NIERUCHOMOŚCI NA ŚWIECIE: Hongkong