Indeksy giełdowe są niżej, rośnie złoto, silne są JPY, EUR i CHF. Tryb paniki pozostaje włączony, a płynność (a raczej jej brak) wciąż stanowi problem. Dziś dylematem dla inwestorów jest, czy zaufać danym makro (jeśli będą dobre), czy przygotowywać się na powrót chińskich kolegów po tygodniowej przerwie?

Sektor finansowy jest daleki od sytuacji z 2008 r., sytuacja państw peryferyjnych strefy euro nie przypomina tej z 2011 r., a gospodarka USA daleka jest od recesji. Ale spirala paniki została nakręcona, zaufanie inwestorów do instytucji jest na niskim poziomie, rentowność 10-letnich obligacji Portugalii jest najwyżej od dwóch lat, a rynek pieniężny w USA wycenia 1 pb obniżki do końca roku. Zatem co teraz powstrzyma pogrążanie się rynków w oparach pesymizmu? Banki centralne tracą swoją moc, gdyż nikt już nie oczekuje, że kolejne rundy QE będą w stanie wiele zmienić. Przy gwałtownym umocnieniu JPY władze z Japonii rozpoczęły werbalne interwencje (wczoraj Asakawa z MF, dziś prezes BoJ Kuroda), ale efekty na razie są liche.

Wygląda na to, że muszą przemówić twarde liczby, które staną w kontrze z pesymistyczną wizją panującą na rynkach. Konsumpcja prywatna w USA (obok rynku pracy) są obecnie najsilniejszymi filarami gospodarki i dzisiejsze raporty mogą o tym przypomnieć. Sprzedaż detaliczna (14:30) ma wzrosnąć w styczniu zaledwie o 0,1 proc. m/m, ale ważniejsza sprzedaż bazowa (bez paliw, aut i materiałów budowlanych) ma odbić o 0,3 proc. po słabym wyniku w grudniu. Lepsze odczyty powinny być silnym sygnałem dla Wall Street i ocieplić nastroje na całym rynku. Jest tylko jeden warunek – inwestorzy nie skupią się na potencjalnych skutkach powrotu po weekendzie chińskich inwestorów, któryż przez cały tydzień świętowali Nowy Rok. Jeśli obawy wezmą górę, jakiekolwiek przebłyski optymizmu po danych mogą okazać się krótkotrwałe.

Płynność na rynku wciąż jest mocno ograniczona, więc wahania pozostają podwyższone i nieprzewidywalne. EUR i JPY trzymają się silnie względem USD, śledząc niedźwiedzi klimat giełd. USD, jeśli zostanie wsparty dobrymi danymi, powinien lepiej radzić sobie względem AUD i NZD, które będą najbardziej wrażliwy na raczej ponury powrót Chin po weekendzie.

Za nami dość szalony tydzień na rynku złotego z huśtawką kursu euro między 4,40 a 4,47, a kursu franka od 3,97 do 4,07. Na koniec tygodnia jesteśmy bliżej dolnej granicy wahań, co jest niewątpliwie dobrą wiadomością, bo przy takiej dawce pesymizmu, jaka w mijającym tygodniu opętała rynki akcji i ogólnie aktywa ryzykowne, aż dziwne, że złoty nie jest bardziej poturbowany. Dziś poznamy ważne dane GUS o PKB Polski (10:00) za czwarty kwartał ubiegłego roku, które powinny przypomnieć o wciąż solidnych fundamentach gospodarki. Oczekujemy przyspieszenia wzrostu do 3,8 proc. z 3,5 proc. w trzecim kwartale. Raporty takie jak ten dzisiejszy dają złotemu bufor bezpieczeństwa przed głębszym osłabieniem, ale żeby przełożyły się na wyraźny spadek kursów złotowych potrzeba lepszego klimatu na rynkach zewnętrznych. Na to na razie się nie zanosi, więc roller coaster z ostatnich dni raczej będzie kontynuowany.

 

Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.