Niezwykłe rzeczy, zwykłych ludzi – jak warszawiacy pomagają uchodźcom. Polacy stają na wysokości zadania w pomaganiu ukraińskim uchodźcom. Wzorowo działają zaangażowane w pomoc społeczną organizację i samorządy, dumę rozpiera widok podejścia osób prywatnych, bez których nie byłoby takiego wspaniałego przyjęcia. Nieco gorzej wygląda sprawa urzędowo zorganizowanych działań, zwłaszcza rządowej koordynacji, ale i ta z każdym dniem się nieco poprawia.

Autor publikacji: Marek Chrzanowski

Na taki exodus ludności cywilnej, nikt z nas nie był przygotowany, to największa ucieczka od czasów II wojny światowej. Szacuje się, że około 1,7 milion osób, które uciekły przed wojną trafiło do naszego kraju. W tej przerażającej liczbie znakomitą większość stanowią kobiety z dziećmi i starsze schorowane, osoby.

Duża część uchodźców już dotarła największych naszych miast, ale od pierwszych dni najbardziej oblegana jest Warszawa. Pobyt w stolicy, pojmowany jest przez uchodźców trojako. Jako punkt przesiadkowy w drodze ku zachodowi, miejsce czasowego pobytu i poszukiwanie nowych możliwości. Ponadto jako etap w ucieczce jak najdalej od działań wojennych.

Warszawa, bezapelacyjnie stała się najczęściej odwiedzanym miejscem, zakłada się, że 80 – 90 proc. Ukraińców, którzy zdecydowali się uciec do Polski, trafia właśnie tu. Stolica, jej mieszkańcy i samorządy od dwóch tygodni biorą na swoje barki ciężar organizowania pomocy. Miasto przyjęło około 200 tys. uchodźców, (to około 10% ilości stałych jej mieszkańców) i wydaje się, że wiele więcej przyjąć nie będzie w stanie.

Niezwykłe rzeczy, zwykłych ludzi - jak warszawiacy pomagają uchodźcom - tłum ludzi na dworcu w Warszawie.
Niezwykłe rzeczy, zwykłych ludzi – jak warszawiacy pomagają uchodźcom

O tym, że robi się niebezpiecznie ciasno, że gigantyczny tłok panuje w stołecznych halach sportowych, szkołach czy kolejowych dworcach, nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy odwiedzić stołeczne dworce, największe hale sportowe czy hotele. Oczywiście za zgodą ich właścicieli. W wielu przypadkach obiekty należące do Wojewody Mazowieckiego lub będące w jego władaniu, pozostają z takowej lustracji w zasadzie wyłączone po kilku nieprzychylnych władzy materiałach prasowych dotyczących sytuacji na warszawskim Torwarze.

Dworce, oblegane

Przy tak dużej ilości uchodźców, chaos wydaje się czymś normalnym i wszechobecnym. System pomocowy stworzony przez wolontariuszy siłą mieszkańców miasta, choć wciąż działa sprawnie, to wymaga jednak stałego rozwoju. Ponadto koordynacji z działaniami rządem, tak by każdego dnia było lepiej. Jednak, póki, co wciąż uczymy się na błędach, których można byłoby uniknąć.

Pomoc uchodźcom – Warszawa Centralna

Jest jednym z najbardziej obleganych obiektów PKP, stwierdzenie, ile osób przeszło przez to miejsce wydaje się wręcz niemożliwe. Zakłada się, że dziennie przez dworcową halę pasażerką, „przechodzi” kilkadziesiąt tysięcy uchodźców. Część z nich korzysta na dłużej z oferowanej pomocy. Inni ruszają w dalszą podróż jeszcze inni poszukują tu drogi wyjścia uznając „Centralny” za miejsc do przeczekania.

Wewnątrz olbrzymiej dworcowej hali panuje przeraźliwy hałas, gdzie głos spikerki zapowiadającej kolejny pociąg miesza się odgłosem tłumu i przejeżdżających pociągów. Zaduch, spowodowany obecnością aż tylu osób, miesza się z potem zalegających w każdy zakamarku dworca setkami uchodźców i rozdawanych gorących posiłków. Pośród zgromadzonych widać pewną nerwowość, kręcą się niekontrolowanie po hali, zalegają w każdym dostępnym miejscu. Siedzą na schodach, podłodze, śpią na ławkach, przysypiają przytuleni do poręczy schodów ruchomych. Zmęczeni do granic obijają się o pasażerów korzystających z dworcowych usług. Małe dzieci śpią na kocach, inne bawią się w specjalnie zorganizowanych miejsc zabaw w pobliżu poczekalni, niby się uśmiechają, ale skrycie.

Niezwykłe rzeczy, zwykłych ludzi - jak warszawiacy pomagają uchodźcom - tłum ludzi przed wejściem na Dworzec Centralny w Warszawie.

Kolejki do kasy i informacji

Co jakiś czas ktoś ciągnie na smyczy zszokowanego tłumem pas. Ktoś inny szuka miejsca na ustawienie kociej transporterki, jeszcze inni kręcą się wokół poszukując punktu informacyjnego.

Przed kasami biletowymi kłębią się największy tłum. Tu uchodźcy uzyskują szczątkowe informacje, zlokalizowano punkt medyczny, jest miejsce, gdzie można naładować telefon. Ponadto odebrać część darów od warszawiaków. Są kanapki, owoce, napoje, a nawet ciasta. Kolejna potrzebujących, choć długa, systematycznie się zmienia.

Sytuacja na Centralnym jest jakoś opanowana, ale to dzięki wolontariuszom i spontanicznej pomocy mieszkańców. To oni dostarczają niemal wszystkiego, czego potrzebują uchodźcy. Co prawda kilka dni temu wojewoda postawił ogrzewany namiot gastronomiczny, poprosił o wsparcie działań strażaków (obsługują autokary przewożąc potrzebujących na Żerań). Jednak tu sytuacja wciąż wydaje się skomplikowana, wciąż napływają przybyszy z Ukrainy.

Niezwykłe rzeczy, zwykłych ludzi - jak warszawiacy pomagają uchodźcom - strefa zabaw dla dzieci na dworcu centralnym.

Pomoc uchodźcom – Dworzec Zachodni

Jest olbrzymim centrum przesiadkowym dla osób z Ukrainy. Tu panuje nieco odmienna sytuacja, bowiem obiekt PKP połączony jest z dworcem autobusowym. Jak wszędzie, podobnie i tu panuje chaos, bo niekończący się tłum wciąż napiera na dworcowe drzwi. Wolontariusze wsparci o służby miasta, robią, co mogą, by zaspokoić choćby najprostsze potrzeby uchodźców. Choćby ustawienie toalet, z których dziennie korzysta 10 tys. osób. Rozdają jedzenie, picie, służą pomocą medyczną, pomagają poszukującym informacji czy znalezieniu choćby kawałka wolnej przestrzeni do odpoczynku. Wewnątrz, jak i w pobliżu dworców wciąż kłębi się nieprzerwany tłum gości z walizkami, dziećmi na ręku. Proszą o wsparcie schorowanych osób mających trudności w chodzeniu.

Chaos „bardziej zorganizowany”

Na Zachodnim jednak chaos jest jakby „bardziej zorganizowany”, pomagający sprawniej poruszają się w tłumie. Udało się im zorganizować i udostępnić szybkie, darmowe połączenie Wi-Fi, sprawnie działa bankomat, wciąż funkcjonuje przechowalnia bagażu. Na piętrze dworcowego budynku w pomieszczeniach prywatnej firmy udostępniono dużą salę, gdzie przebywają matki z małymi dziećmi. Natomiast na zewnątrz dworca postawiono namiot gastronomiczny, tak by nikt stąd nie odszedł głodny czy zziębnięty.

Niezwykłe rzeczy, zwykłych ludzi - jak warszawiacy pomagają uchodźcom - pudzie siedzą przy ławkach i spożywają posiłki.

Na Zachodnim wiele rzeczy dzieje się dzięki wysiłkowi ludzi pomagających, działających spontanicznie. Działania na dworcu nie mają żadnego wsparcia finansowego od władz, choć pomaga samorząd dzielnicy Wola.

Pomoc uchodźcom – Dworzec Wschodni

Przed Dworcem wschodnim, od pierwszych dni inwazji stoją dwa autobusy miejskie. Stanowią one magazyn dla darów przynoszonych przez mieszkańców, ich ofiarność wciąż pozostaje wielka. Dzielimy się wszystkim, co mamy, tym co nam zalega a sami wytwarzamy potrzebne produkty. W miejskim autobusie zalegają ubrania, słodycze, środki higieniczne, kosmetyki, a nawet wózki dla dzieci. W kartonach leżą popakowane kanapki, ciasta, stoją j soki i woda do picia dostarczone przez sponsorów wolontariuszy prowadzących zbiorki na fb. Na wschodnim życie toczy się szybciej niż zwykle, ale tłum uchodźców jest zdecydowania mniejszy niż na pozostałych warszawskich dworcach. Wolontariusze sprawnie uwijają się pośród Ukraińców, służąc pomocą. W poczekalni, wypełnionej po brzegi, zalegają kobiety z dziećmi, śpiąc na ławkach i podłodze.

Jak to jeszcze działa

Wydaj się, że czas pomocy w takiej formie (którą była, przede wszystkim pomocą z sieci) już się kończy, potrzebny jest skoordynowany system na poziomie kraju i to natychmiast. Potrzebna jest jedna, nadrzędna organizacja, która ową pomoc scali, ujednolici i uporządkuje. Dalsze funkcjonowanie „na spontanie” do niczego dobrego nie doprowadzi, tym bardziej że fala uchodźców wcale nie spada. Jak dotąd wszystko działania były inicjatywą oddolną, ale to musi się zmienić, bo darczyńcy nie mogą pomagać długo.

Jeszcze 2 tygodnie temu, 95% Ukraińców, którzy trafiali do Warszawy było zaopiekowanych przez przyjaciół i rodzinę, dzisiaj już tylko 70. Zapał do pomagania nie gaśnie, ale radykalnie kończą się możliwości mieszkańców, stąd czas na działanie odpowiedzialnych za to władz.