Aż 700 mln euro trafi do polskich uczelni wyższych w nowej perspektywie finansowej 2021 – 2027. Już za kilka miesięcy zostaną ogłoszone pierwsze konkursy i uruchomione nowe projekty finansowe. Największą zmianą w wydawaniu unijnych pieniędzy będzie odejście od finansowania bieżących potrzeb na rzecz wdrażania perspektywicznych, trwałych przedsięwzięć. Z korzyścią dla uczelni, rynku pracy i gospodarki.

Ostatnie projekty finansowane ze środków unijnych na lata 2014-2020 powoli dobiegają końca, a już za rogiem czeka kolejna pula pieniędzy skierowanych na rozwój uczelni wyższych. W pierwszym półroczu 2023 r. zostaną ogłoszone konkursy i uruchomione projekty finansowane z perspektywy 2021-2027. Program Fundusze Europejskie na Rozwój Społeczny (FERS) wciąż czeka na akceptację Komisji Europejskiej, ale nastąpi to z całą pewnością przed końcem grudnia 2022 r.

Europejski Fundusz Społeczny  wspiera polskie uczelnie, ich kadrę i studentów. Wsparcie ma na celu stwarzanie nowych możliwości kształcenia w szkołach wyższych i rozwoju kompetencji kluczowych. Ponadto ułatwienia współpracy uczelni z biznesem, wzmacniania prozatrudnieniowej roli szkolnictwa wyższego, dostępności, a także umiędzynarodowienia polskich uczelni.

Program FERS będzie w większej mierze koncentrował się na indywidualnych potrzebach, trudnych sytuacjach czy takich problemach jak przedwczesne opuszczanie uczelni przed zakończeniem studiów, studentach ze specjalnymi potrzebami. Na te tematy będzie położony silniejszy akcent niż dotychczas. Mniejsze znaczenie będą miały masowe programy rozwoju uczelni. Ważna będzie także gotowość uczelni do kształcenia osób dorosłych jako niestandardowych odbiorców szkolnictwa wyższego. Uruchamiania krótszych form kształcenia dopasowanych do potrzeb rynku pracy.

Źródło: Konfederacja Lewiatan

Przeczytaj także: Z coraz droższego sprzątania nie można zrezygnować

Z coraz droższego sprzątania nie można zrezygnować. Bezprecedensowy wzrost minimalnego wynagrodzenia o blisko 20 proc., najwyższa od 1997 r. inflacja (17,2 proc.), historycznie najniższa stopa bezrobocia (4,8 proc.), oraz wzrost kosztów materiałów eksploatacyjnych nawet o 60 proc. – taka jest rzeczywistość firm świadczących usługi sprzątające w Polsce. Muszą podnieść ceny lub szukać innych rozwiązań, by utrzymać się na rynku. Ich klienci z kolei nie mogą sobie pozwolić na zrezygnowanie ze sprzątania obiektów, a sami poddani są presji wzrostu kosztów.