Od początku roku indeks WIG wzrósł o ponad 20% i jeszcze kilka dni temu niemalże ocierał się o historyczne maksima. Trudno nie nazwać takiego stanu rzeczy hossą. Z pewnością jednak nie jest to rynek byka, jaki co niektórzy pamiętają z lat 2005-2007. Brakuje wiele typowych elementów, które notabene są widoczne na Wall Street, ale na GPW już nie. Po pierwsze, przeciętny Kowalski w tych wzrostach nie uczestniczy. Ponadto nie jest on w ogóle giełdą zainteresowany i uczestniczyć we wzrostach nie zamierza. Jeżeli spojrzymy na napływy do funduszy, to wciąż królują bezpieczne rozwiązania oparte o rynek długu. Taki stan rzeczy nie ulegnie zmianie. Dystrybutorzy funduszy wciąż mają w pamięci rok 2008 i nie chcą sprzedawać agresywnych rozwiązań. Do tego brakuje nimi zainteresowania. Wśród inwestycji króluje rynek nieruchomości, podobnie zresztą jak w latach poprzedniej „hossy”, z tą jednak różnicą, że teraz mieszkania kupuje się na wynajem, a nie dla wzrostu ich wartości. W USA sytuacja jest zgoła odmienna. Tam przeciętny obywatel giełdą jest zainteresowany i ochoczo w zwyżkach na Wall Street uczestniczy. Oczywiście pojawiły się pewne różnice względem poprzedniej hossy, ale tyczą się one głównie instrumentów, które to uczestnictwo realizują. Obecnie w modzie są pasywne fundusze, szczególnie typu ETF. Kolejną istotną różnicą jest zachowanie szerokiego rynku. O ile na Zachodzie rynek rośnie szeroko, to lokalnie na GPW bardzo wąsko. W tym roku dobrze zachowują się praktycznie tylko duże spółki i wybrane średnie. Szeroki rynek może jeszcze nie jest w bessie, ale niewiele mu do tego brakuje. Jeżeli bowiem spojrzymy na indeks cenowy całego rynku, to od maksimum ustanowionego z początkiem marca spadł on już o ponad 15%. Do zniżki o 20%, która popularnie definiuje rynek niedźwiedzia, niewiele więc brakuje. W samym tylko niepełnym jeszcze październiku ten indeks spadł o 4,6%. Jeszcze jedno takie tąpnięcie i formalna definicja bessy zostanie spełniona. Warto dodać, że październik będzie ósmym spadkowym miesiące z rządu oraz najprawdopodobniej najsłabszym w całej serii. Nie dość bowiem, że szeroki rynek jest słaby przez znaczną część tego roku, to jego kondycja w ostatnich dniach się jeszcze pogorszyła. Co za to odpowiada? Słabe wyniki spółek to jedna z odpowiedzi. Poprawa w tej materii bowiem nie za bardzo nadchodzi. Inną kwestią jest cierpliwość tych nielicznych osób, które kupiły jednostki uczestnictwa funduszy małych i średnich spółek na przełomie ubiegłego i obecnego roku. Wygląda na to, że się ona skończyła, co z kontrariańskiego punktu widzenia każe z kolei odrobinę łaskawszym okiem spojrzeć na ten bardzo poturbowany segment rynku.

Autor: Łukasz Bugaj, CFA, Analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA