Zgodnie z obowiązującym prawem każdy przedsiębiorca, który staje się niewypłacalny, ma obowiązek zgłosić do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości. Niewypłacalny natomiast jest każdy przedsiębiorca, który nie płaci wymagalnego i bezspornego długu przez co najmniej 3 miesiące od dnia płatności wskazanego na fakturze. Ten problem może dotyczyć w tej chwili od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy przedsiębiorców.

Z badania „Portfel należności polskich przedsiębiorców” Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce i Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA za II kwartał 2017 wynika, że średni czas oczekiwania na uregulowanie przeterminowanej faktury wynosi w Polsce 3 miesiące i 13 dni. Problem ten dotyczył co czwartej firmy biorącej udział w badaniu, a więc niektóre firmy czekają na należności oraz zwlekają z uregulowaniem swoich znacznie dłużej.

Z kolei zgodnie z analizami PMR Restrukturyzacje SA, doradców restrukturyzacyjnych ratujących firmy przed upadłością, brak płynności finansowej, nawet występujący chwilowo, to najczęstsza przyczyna bankructw firm w Polsce.

Obowiązek zgłoszenia upadłości

Z przepisu art. 21 ust. 1 Prawa upadłościowego wynika, że każdy przedsiębiorca (czy to osoba prowadząca działalność gospodarczą, czy wspólnik spółki osobowej, czy też członek zarządu spółki kapitałowej) w ciągu miesiąca od dnia zaistnienia niewypłacalności ma obowiązek zgłoszenia wniosku upadłościowego. Co ciekawe, do 1 stycznia 2016 r. czas na podjęcie tak istotnej decyzji wynosił tylko 2 tygodnie. Stan niewypłacalności natomiast został określony w art. 11 Prawa upadłościowego i ustawodawca każe przez niego rozumieć „utratę zdolności do wykonywania wymagalnych zobowiązań pieniężnych”. Jako że tak ogólne sformułowanie mogłoby wywoływać poważne problemy interpretacyjne (każdy mógłby w zasadzie rozumieć przez nie, co tylko by chciał), ustawa precyzuje je w drodze kilku domniemań (tj. założeń, że jeśli spełni się przesłanka X, to mamy do czynienia z niewypłacalnością). Zdecydowanie najważniejsze i najczęściej stosowane w praktyce domniemanie dotyczy okresu, przez jaki przedsiębiorca nie płaci swoich długów. I tak, zgodnie z ustawą, niewypłacalny jest każdy, kto nie płaci wymagalnego i bezspornego długu przez co najmniej 3 miesiące od dnia płatności wskazanego na fakturze. Z chwilą, gdy upłyną te trzy miesiące, przedsiębiorca ma obowiązek w ciągu 30 dni złożyć wniosek upadłościowy „zwykły”, który – z różnych względów – jest znacznie bardziej skomplikowany, a wszczęte na jego podstawie postępowanie dłuższe i droższe. Jeśli nie wyrobi się w tym terminie, to nie może później (np. po zamknięciu firmy lub odwołaniu z funkcji prezesa), gdy będzie miał z różnych względów problemy z zapłatą swoich prywatnych zobowiązań, skorzystać z trybu upadłości konsumenckiej. To jedna z konsekwencji niezgłoszenia do sądu wniosku o upadłość. Najczęściej taka sytuacja będzie dotykała przedsiębiorców prowadzących jednoosobowe działalności gospodarcze, którzy poza swoim „prywatnym” zadłużeniem będą jeszcze musieli uregulować zadłużenie „firmowe”.

Konsekwencje niezgłoszenia wniosku do sądu

Istnieją dwie poważne konsekwencje niezgłoszenia do sądu wniosku o upadłość. Przedsiębiorca naraża się przede wszystkim na porażkę w sądzie, gdy jego wierzyciel dochodzi odszkodowania za niedopełnienie tego obowiązku i straty, jakie poniósł z tytułu braku odpowiedniej informacji o firmie.

Drugą konsekwencją jest odrzucenie przez sąd prośby o przyznanie upadłości konsumenckiej przedsiębiorcy, który w okresie ostatnich 10 lat mimo zaistnienia obowiązku zgłoszenia wniosku o upadłość nie zrobił tego. W takiej sytuacji sąd od razu wniosek odrzuca, pozostawiając jeden wyjątek.

Jedynym ratunkiem dla byłych przedsiębiorców, którzy chcieliby skorzystać z trybu konsumenckiego, są względy słuszności lub humanitaryzmu. Ustawodawca przyjmuje bowiem, że nawet gdy mamy do czynienia z jedną z form naruszeń, o których mowa powyżej, ale mimo wszystko za upadłością przemawiają względy słuszności lub humanitaryzmu, to wniosek upadłościowy i tak powinien zostać rozpoznany pozytywnie. Choć trudno określić, co oznaczają względy słuszności lub humanitaryzmu, to dotychczas w orzecznictwie jako przykłady takich okoliczności podawano: ciężką chorobę dłużnika lub osób najbliższych, całkowicie nietypowy powód pierwotnej niewypłacalności (np. katastrofę naturalną, która doprowadziła działalność gospodarczą przedsiębiorcy do niewypłacalności), działania przestępcze innych osób.

Dlaczego przedsiębiorcy nie zgłaszają upadłości do sądu?

– Istnieją trzy zasadnicze przyczyny, dla których przedsiębiorcy nie składają wniosków o otwarcie postępowania upadłościowego swojej firmy do sądu – tłumaczy Małgorzata Anisimowicz, prezes PMR Restrukturyzacje SA. – Po pierwsze, większość przedsiębiorców nie jest świadoma zarówno istnienia tych przepisów, jak i odpowiedzialności osobistej za niezłożenie wniosku w ustawowym terminie. Dlaczego się tak dzieje? Głównie dlatego, że konsekwencje niezgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości w ustawowym terminie dotykają tylko niektórych przedsiębiorców. Czyli tych, co do których wierzyciele wystąpili na drogę sądową w związku z działaniem na niekorzyść spółki poprzez niezłożenie wniosku upadłościowego – dodaje Małgorzata Anisimowicz.

– Drugą przyczyną jest wiara w swoją firmę i przeświadczenie, że wszystko jeszcze się zmieni, los się odwróci, a firma stanie na nogi. Taka wiara, czasami niepoparta realiami, to domena mikroprzedsiębiorców prowadzących własne działalności gospodarcze i małe firmy. Zwracam szczególną uwagę, że świadomość przedsiębiorcy na temat możliwości działania w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej pozwala przede wszystkim ochronić się przed upadłością poprzez wdrożenie działań restrukturyzacyjnych, a w przypadku konieczności ogłoszenia upadłości pozwala na zabezpieczenie interesów i odpowiedzialności przedsiębiorcy.

– Trzeci najczęstszy przypadek zachodzi wśród osób pełniących funkcję członków zarządu w spółkach kapitałowych (z o.o. i SA) lub wspólników w spółkach osobowych (jawnej, partnerskiej, komandytowej lub komandytowo-akcyjnej). Zdarza się, że udzielają oni gwarancji kredytowych na finansowanie spółki, w której mają udziały, ale wartość tych zabezpieczeń przestaje wystarczać na zaspokojenie wysokości kredytów. W takim przypadku również są zobowiązani do zgłoszenia w sądzie wniosku o upadłość firmy. Nie robią tego zwykle z niewiedzy. Zdarza się jednak inaczej.

Niestety ogłoszenie upadłości ma oprócz osobistego przyznania się do porażki wymiar samospełniającego się proroctwa. Ogłaszając oficjalnie upadłość firmy, dajemy sygnał wszystkim klientom, kontrahentom, dostawcom, partnerom biznesowym, bankom, a także pracownikom sygnał, że to początek końca. Czasami taka informacja jest w stanie uśmiercić firmę niezależnie od jej rokowań, podjętych działań naprawczych czy nawet niezłego stanu finansowego.

Inaczej jest na Zachodzie, gdzie całe dekady funkcjonowania kapitalizmu przyzwyczaiły partnerów biznesowych do częstych zmian sytuacji, zmian koniunktury, podejmowania ryzyka, rozwoju i upadków. Zakładanie możliwości bankructwa jest czymś normalnym, istotnym elementem menadżerskiego doświadczenia i nieodzowną częścią podejmowania decyzji. Nie jest traktowane ani jako osobista porażka, ani wstyd, dzięki czemu menadżerowie oraz firmy często w krótkim czasie podnoszą się po takim doświadczeniu i odnoszą sukces. Oprócz osobistej charyzmy wymaga to jednak kapitału zaufania wszystkich uczestników rynku: banków, funduszy inwestycyjnych, instytucji państwowych, pracowników oraz klientów. Jak podkreślają doradcy restrukturyzacyjni, w Polsce powoli zmierzamy również w tym kierunku.