W teorii DCC powinno ułatwić nam życie. Jeśli pojedziemy za granicę i będziemy chcieli zapłacić za coś polską kartą, to terminal w którym działa DCC rozpozna z jakiego kraju pochodzi karta i da nam wybór, czy chcemy zapłacić w lokalnej walucie np. euro, czy w walucie swojej karty, czyli w złotych. Ta druga opcja teoretycznie ma być dla nas lepsza, gdyż pozwala nam lepiej zrozumieć ile zapłacimy. Na terminalu zobaczymy bowiem kwotę w złotych, która później zostanie pobrana z naszego konta. Podobnie może wyglądać sytuacja, gdy będziemy chcieli wypłacić pieniądze z zagranicznego bankomatu, czy zapłacić w zagranicznym sklepie internetowym.
W praktyce, za tą wygodę zwykle trzeba słono zapłacić. Koszt takiego przelutowania może przekroczyć nawet 10%. To więcej niż w bankach, w których łączny koszt przewalutowania to 5%-9%. Instytucje finansowe też więc do tanich nie należą i czasami zdarza się, że DCC bardziej się opłaca, ale z danych BEUC wynika, że takie przypadki to rzadkość. Problem polega na tym, że gdy stoimy przy kasie w zagranicznym sklepie, to zwykle nie mamy czasu na liczenie co nam się bardziej opłaca. Często wybieramy więc zapłatę w złotych, gdyż to jest nam bliższe niż kwota w obcej walucie.
Czasami jesteśmy zmuszani do korzystania z DCC
Warto też dodać, że teoria, która mówi o tym, że mamy wybór, czy chcemy skorzystać z DCC, czy też nie, w praktyce nie zawsze się potwierdza. Osobiście, kilkukrotnie zdarzyło mi się, że sprzedawca nie pozostawił mi wyboru i sam wybrał na terminalu kwotę w złotych. Zrobił tak, ponieważ część wysokiej prowizji za przewalutowanie trafia do jego kieszeni. Natknąłem się również na sytuację, gdy podczas korzystania z zagranicznego banku zostałem zapytany o to, czy chcę dokonać przewalutowania wypłacanej kwoty. Pojawiające się komunikaty wyraźnie zachęcały do zaakceptowania tej opcji. Jednak proponowany kurs i prowizja były dla mnie niekorzystne, wybrałem więc wypłatę bez przewalutowania. Wtedy bankomat odmówił mi wypłaty i zwrócił kartę. Spróbowałem ponowie i sytuacja się powtórzyła. Ostatecznie musiałem więc znaleźć inny bankomat, który nie stosował takich nieuczciwych trików. Podobne sztuczki można spotkać również podczas kupowania w Internecie. Zagraniczne sklepy internetowe, wypożyczalnie aut, czy linie lotnicze nierzadko proponują obciążenie w naszej walucie i ukrywają opcję zapłaty w euro czy innej lokalnej walucie.
Jak uniknąć wysokich kosztów przewalutowania?
W przypadku niewielkich wydatków najlepiej płacić gotówką kupioną w kantorze. Tam nie zapłacimy prowizji za przewalutowanie, a kursy są zwykle korzystniejsze niż w bankach. Trzeba jednak dodać, że zawsze warto uważać i porównywać oferty, gdyż zdarzają się również kantory naciągające klientów na niekorzystne przeliczniki. Jeśli zapłata gotówką nie jest możliwa np. dlatego, że kupujemy coś przez Internet, to można po prostu zapłacić kartą do zwykłego konta. Jeśli jest to stosunkowo niedrogi i jednorazowy zakup, to i tak niewiele stracimy na przewalutowaniu. Nawet jeśli koszty zmiany waluty wyniosą 10%, to przy kwocie będącej równowartością np. 50 zł, zapłacimy dodatkowo 5 zł.
W przypadku większych zakupów najlepiej wyposażyć się w rachunek walutowy z przypiętą do niego kartą. Walutę, którą zasilimy to konto najtaniej kupimy w kantorze internetowym. Płacąc taką kartą trzeba jednak bardzo uważać, gdyż DCC rozpozna ją jako polską i zaproponuje nam zapłatę w złotych. Jeśli nieopatrznie się na to zgodzimy, to straty mogą być jeszcze większe, gdyż DCC naliczy swoje koszty przewalutowania, później swoje doliczy bank, który dodatkowo jeszcze będzie przeliczał kwotę w złotych, na walutę naszego konta.
Warto też dodać, że banki oferują opisane konta tylko w popularnych walutach tj. euro, dolary amerykańskie, funty brytyjskie i franki szwajcarskie. Co więc zrobić jeśli chcemy zapłacić dużą kwotę w jakiejś egzotycznej walucie? Wtedy warto znaleźć kartę, która pozwoli na konwersję bez prowizji i po kursie organizacji płatniczej. Taką usługę znajdziemy w np. mBanku (Visa Aquarius Świat) czy Kantorze Walutowym Alior Banku (MasterCard USD).
autor: Jarosław Sadowski, Główny analityk Expander Advisors