Rozmowa z prof. Grzegorzem Mazurkiem, rektorem Akademii Leona Koźmińskiego, o dobrych studiach, współpracy uczelni z biznesem oraz pierwszym w polskim środowisku akademickim kapitale żelaznym, zmieniającym oblicze jakości edukacji w Polsce

Czy może Pan wyjaśnić, co oznacza tytułowy „Żelazny Koźmiński”?

Korzystając z 30 lat doświadczeń w edukacji biznesowej oraz czerpiąc z osiągnięć wiodących uczelni na świecie, Akademia Leona Koźmińskiego utworzyła własny kapitał żelazny. Gromadzone w funduszu środki będą inwestowane, a wypracowane zyski posłużą do sfinansowania strategicznych projektów wspierających przedsiębiorczą młodzież, kadrę akademicką oraz badania naukowe odpowiadające na potrzeby biznesu.

Nowy rok akademicki to wyjątkowy czas dla Akademii Leona Koźmińskiego, która otwiera drzwi przed kolejnym rocznikiem studentów i słuchaczy, ale też ogłasza kolejne partnerstwa z biznesem i uruchomienie kapitału żelaznego. Jak w praktyce wygląda dziś współpraca uczelni z firmami?

Nasza współpraca z biznesem ma naprawdę niejedno imię. Niemal wszystkie nasze programy studiów mają swoich biznesowych partnerów. Praktycy włączają się w prowadzenie zajęć, seminariów, kursów. Są obecni w życiu społeczności akademickiej. Pracodawcy wiedzą, że uczelnia to źródło największych talentów, ale nie wystarczy stoisko na targach pracy, aby skutecznie do nich dotrzeć. Potrzebne jest zaangażowanie i prawdziwe partnerstwo z uczelnią, która przecież ciężko pracuje, by właśnie te najlepsze talenty chciały rozwijać się w jej przestrzeni. Absolutnie nie chodzi o to, aby przedstawiciel korporacji przyszedł na zajęcia i zrobił prezentację, w której zareklamuje firmę. Organizacje muszą podzielić się wiedzą swoich najlepszych ludzi, zaproponować studentom analizę konkretnych sytuacji biznesowych, zaangażować się finansowo. Otaczamy się więc firmami, które to rozumieją i chcą budować wieloletnie partnerstwa strategiczne. Niezwykle mnie cieszy, że jest ich coraz więcej.

Firma może zaangażować się i wspierać w rozwoju młodych talentów, którzy jednak nie zechcą się z nią związać, ale wybrać ofertę konkurencji. To nie zniechęca?

Nie powinno zniechęcać. Często pomaga przyjęcie szerszej perspektywy. Sam ponad 20 lat temu otrzymałem stypendium od pewnej holenderskiej firmy, w której potem nie pracowałem, a ona wcale tego ode mnie nie oczekiwała. W naszej relacji nie było elementu transakcyjnego. Mimo to zakochałem się w jej marce, do dziś jestem wobec niej lojalny. Tak to powinno działać za każdym razem. Firmy nie powinny bać się, że studenci, w których inwestują, pójdą do konkurencji.

Co sprawia, że biznes chce iść ramię w ramię z Koźmińskim?

Cieszymy się opinią wiodącej szkoły biznesowej w Europie, wydaną przez niezależnych recenzentów globalnego rynku edukacyjnego z dziennika „Financial Times”, który od lat uwzględnia nas w swoich rankingach. Obecnie jesteśmy sklasyfikowani na 52. miejscu wśród wszystkich europejskich szkół biznesu. Rankingi opierają się na badaniu poziomu nauki, jakości kształcenia oraz rzeczywistych awansów zawodowych i finansowych absolwentów uczelni w trzy lata po uzyskaniu dyplomu. Mogę z satysfakcją stwierdzić, że nasi absolwenci rzeczywiście doskonale sobie radzą i to w różnych branżach, zarówno jako specjaliści, np. finansiści, jak i kadra zarządzająca. Sądzę, że decyduje o tym mieszanka przekazywanej wiedzy teoretycznej, dobre przygotowanie praktyczne, ambicja, etyczna postawa, kreatywność i coś wyjątkowego, co można jedynie określić jako „Kozminski spirit”. Wspólnie ze studentami i studentkami realizujemy ideę najwyższej jakości kształcenia i dzięki temu pojawiamy się w rankingach tak wysoko.

Dla mnie równie ważne jak rankingi jest jednak to, że tworzymy prawdziwą społeczność – studentów, absolwentów, pracowników, partnerów biznesowych – i dzięki niej budujemy unikatową wartość, zdobywamy uznanie i stajemy się pierwszym wyborem na rynku polskiej i środkowoeuropejskiej edukacji biznesowej. To również dzięki zaangażowaniu naszej społeczności możliwe jest budowanie kapitału żelaznego.

Inwestycja w zdobywanie wiedzy czy samodzielny rozwój?

Obie opcje. Jeśli ktoś traktuje prestiżowe studia wyłącznie jako metodę pozyskiwania wiedzy, to zdecydowanie przepłaca. Uczelnia powinna być przede wszystkim źródłem wartościowych doświadczeń i relacji. Każda uczelnia pracuje na swoją markę. I niektóre są tak silne, że rekruterzy gotowi są „dać pokroić się” za ludzi z ich dyplomem, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Zresztą często jest tak, że amerykańskie uczelnie oferują zupełnie przeciętne studia czy programy rozwojowe, ale nadrabiają to właśnie marką. Tymczasem Koźmiński, dzięki potrójnej koronie akredytacyjnej (AACSB, AMBA, EQUIS), jest w elicie szkół biznesu. Mamy tylko gorszy ekosystem, bardziej ograniczony dostęp do inwestorów czy dużych firm, ponieważ jesteśmy w centrum Europy Środkowo-Wschodniej, a nie w Kalifornii.

Skąd powszechne przekonanie, że amerykańskie uczelnie to inna liga?

To często wynika z ludzkiej natury. Cudze chwalicie, swego nie znacie. Do tego dochodzi pewnego rodzaju racjonalizacja. Jeśli ktoś zapłaci mnóstwo pieniędzy za szkołę w Stanach, po powrocie do kraju nie powie, że była taka sobie, ponieważ w ten sposób przyznałby się do błędu. Zawsze bawią mnie pytania, kiedy wreszcie polskie uczelnie będą na takim poziomie jak Harvard czy Stanford.

Czy odpowiedź brzmi „nigdy”?

Niekoniecznie. Tak naprawdę fundamentalnie różnimy się tylko z jednego powodu – chodzi o mechanizm finansowania. Amerykańskie uczelnie mają kapitał żelazny, czyli środki, które pozyskują na realizowanie własnych celów. Na przykład Harvard University ma do dyspozycji ponad 50 mld dolarów. Gdybyśmy mieli część tej kwoty, w ciągu 15 lat moglibyśmy zbudować czołowy uniwersytet na świecie – uniwersytet, nie szkołę biznesu. Ale to wymaga potężnego zaangażowania ze strony biznesu. Niektóre kraje to rozumieją. Na przykład w Australii edukacja jest trzecim najważniejszym towarem eksportowym, a inwestycje edukacyjne traktuje się tam w kategoriach biznesowych, a nie filantropijnych. W Polsce dopiero uczymy się tego, ale spotykam się z coraz większym zrozumieniem, że tak to powinno funkcjonować. Nasze środowisko biznesowe jest coraz bardziej zainteresowane i zaangażowane. Naprawdę możemy w Polsce zbudować w edukacji odpowiednik FC Barcelony czy Realu Madryt. I wiemy, jak to zrobić. Widzimy też, że w środowisku gospodarczym te marzenia nie są obce.

Jak tego dokonać?

W tym roku z myślą o przyszłości i marzeniach powołaliśmy Fundację Rozwoju Akademii Leona Koźmińskiego. Fundacja zarządza pierwszym w polskim środowisku akademickim kapitałem żelaznym. Wypracowane przez fundusz zyski pozwolą nam właśnie na inwestycje w szeroki program stypendialny, rozwój kadry akademickiej oraz realizację unikalnych projektów badawczych. Naszą ambicją jest, aby Koźmiński stał się numerem jeden dla wszystkich utalentowanych ludzi w Polsce, którzy chcą rozwijać się w biznesie, prawie, przywództwie, finansach. Niezależnie od okoliczności, statusu materialnego, pochodzenia. Chcemy zapewnić najlepszą edukację osobom z największym potencjałem. Być uczelnią pierwszego wyboru dla wybitnych studentów z Polski, Europy Środkowo-Wschodniej i całego świata. Zależy nam, aby kwota za czesne i utrzymanie nie stanowiły bariery dla najzdolniejszych.

Druga sprawa to możliwości rozwoju oferowane naukowcom, badaczom. Muszą być unikalne i wnosić ogromną wartość w ich zawodową drogę. Aby tak było, proponujemy stypendia wyjazdowe na najlepsze uczelnie na świecie oraz zapraszamy najlepszych zagranicznych wykładowców na długoterminowe kontrakty gościnne. Naszą ambicją jest pozycja uczelni pierwszego wyboru nie tylko dla studentów, lecz także dla wybitnej kadry akademickiej. I wreszcie współczesne projekty badawcze – innowacyjne, interdyscyplinarne, odpowiadające na realne wyzwania świata, społeczeństwa, biznesu. Przyjmując taką perspektywę, wychodzimy poza ramy publicznych konkursów oraz grantów i umożliwiamy prowadzenie autorskich, nowatorskich badań z udziałem wybitnych naukowców z Polski i świata.

Naszą ambicją jest rozwój uczelni w kontekście badawczym – tworzenie europejskiego inkubatora innowacji, trendów i koncepcji, a także miejsca pogłębionej analizy, która pozwoli kształtować odpowiedzialny społecznie biznes przyszłości.

Pierwszy w polskim środowisku akademickim kapitał żelazny brzmi imponująco.

Zdecydowanie tak. Zgromadzone środki pozwolą nam na inwestycje i tworzenie przestrzeni, gdzie studenci i studentki przygotowują się do zarządzania, prowadzenia firm oraz wywierania pozytywnego wpływu, niezależnie od otoczenia. Środowiska otwartego na innowacje i postęp. Miejsca, gdzie szanujemy wiedzę i na bieżąco śledzimy nowinki techniczne, korzystamy z najnowszych aplikacji, chętnie testujemy nowe rozwiązania. Stąd też bliska współpraca z biznesem, od której zaczęliśmy rozmowę, pozostaje w centrum naszej uwagi.

Uczelnia jest pionierem w wielu kwestiach. Skąd to się bierze?

Zawsze mieliśmy ambicje, aby nie tylko pokazywać najnowsze trendy i odpowiadać na nie, ale też wyznaczać kierunki – kreować rzeczywistość, a nie tylko się do niej dopasowywać. Jako pierwsza uczelnia ekonomiczna w Polsce wprowadziliśmy w pełni angielskojęzyczne studia. Dziś robią to wszyscy, ale my robimy to od 30 lat, dzięki czemu mamy najwyższy stopień umiędzynarodowienia w grupie studentów. Jako pierwsi, również od początku, uczyliśmy etyki biznesu. Jesteśmy zaangażowani w powstawanie rankingu firm odpowiedzialnych społecznie i start-upów pozytywnego wpływu. Idąc konsekwentnie tą drogą, jako pierwsi wpisaliśmy do naszej strategii cele zrównoważonego rozwoju, które realizujemy. Byliśmy też pionierem akredytacji międzynarodowych – i to na długo zanim pojawił się odgórny, ministerialny nacisk na umiędzynarodowienie polskich uczelni. Koźmiński miał komplet takich akredytacji – AACSB, EQUIS i AMBA – już w 2011 r. i torował ścieżkę uczelniom publicznym w tym procesie. Dzięki potrójnej koronie – jesteśmy w gronie 150 szkół biznesu z ponad 15 tys. na globalnym rynku, które są uznawane za top świata.

Zapraszamy do lektury całego artykułu w miesięczniku Personel i Zarządzanie