Ostatnie miesiące mogły być dużym szokiem dla osób zainteresowanych kupnem walut obcych. Jeszcze w lutym tego roku widzieliśmy, jak euro dociera do 4,80 zł. Od kilku dni oglądamy atak w drugą stronę na poziom 4,50 zł. Co spowodowało te zmiany?

Żeby lepiej zrozumieć specyfikę obecnych wydarzeń, trzeba spojrzeć na powody, przez które polski złoty był w tak silnym odwrocie. Oczywiście rosyjska inwazja na terytorium Ukrainy zmieniła trochę na rynkach, ale jej wpływ nie jest tak duży. Nie zmienia to faktu, że raz rozpędzoną inflację teraz ciężko jest zatrzymać. A to właśnie utrata siły nabywczej przez pieniądz powoduje, że traci on na wartości. Tym bardziej że Rada Polityki Pieniężnej wstrzymała cykl podwyżek stóp procentowych.

Czy jesteśmy winni tej inflacji?

Problem zaczął się wcześniej. Walka z negatywnymi z pandemią skutkowała rozdawaniem pieniędzy, a stopa życia wielu osób nie ucierpiała. Problem w tym, że rozdano ich naprawdę dużo, a do tego, by ulżyć kredytobiorcom, gwałtownie obniżono stopy procentowe. Nie ruszyło to chęci przedsiębiorców do inwestycji, a konsumpcja ruszyła jak szalona. Nie wzbudziło to zaufania inwestorów, co powodowało, że pomimo przyzwoitych danych makroekonomicznych, złoty tracił na wartości. 

O ile przed pandemią euro kosztowało 4,20-4,40 zł to od tego czasu rozpoczął się wyraźny ruch osłabiający naszą walutę, który w 2,5 roku doprowadził ją stabilnie pod poziom 4,90 zł.

Gdy inflacja zaczęła wymykać się spod kontroli, działania Rady Polityki Pieniężnej były niespieszne. Władza znacznie bardziej bała się recesji niż inflacji, a perspektywa tańszego pieniądza wyglądały nie najgorzej. Na to wszystko nakładała się w końcowej fazie tego ruchu jeszcze pewna wizja światowej recesji. 

Co się zmieniło, że nagle euro jest tańsze?

Z jednej strony część analityków może powiedzieć, trochę parafrazując prezesa Glapińskiego, że jak coś idzie w górę, to potem spada. Najwyraźniej ta mądrość dotyczy nie tylko stóp procentowych, ale również walut. Faktycznie po tak długim ruchu nagle się okazało, że złoty zaczął być atrakcyjny dla potencjalnych inwestorów. W rezultacie był to pewien sygnał sugerujący rozpoczęcie korekty. Jest to ciekawa historia, brakuje tylko jednej rzeczy – sygnału do tego ruchu. Z jakiegoś powodu złoty zaczął być kupowany.

Polska oprócz inflacji ma bardzo przyzwoite dane makroekonomiczne. Jest oczywiście pewien problem z inwestycjami, ale przy wysokim koszcie pieniądza nie jest to niczym zaskakującym.

Rynek pracy ma się bardzo dobrze. Zatrudnienie cały czas rośnie pomimo wspomnianych problemów. Wyniki wzrostu PKB są solidne. Płace rosną niewiele poniżej inflacji, co powoduje, że wraz z silnymi transferami socjalnymi obecnej władzy wcale nie biedniejemy. Rośnie co prawda zadłużenie, ale na tle innych państw wciąż nie wygląda to dramatycznie. W rezultacie dane makroekonomiczne wyraźnie wsparły w ostatnim czasie złotego.

Polski złoty może nie tyle zyskuje, ile otrzepuje się po stratach z lat 2020-2022. Patrząc jednak, że w sporej części jest to odbicie przeszłych osłabień można mieć wątpliwości, jak nisko zejdzie.

Źródło: Walutomat.pl, Maciej Przygórzewski