Człowiek jest istotą społeczną, ale otaczający nas ludzie to źródło wielu wyzwań. Niezależnie od tego, jak bardzo pragniemy ich obecności, czasem potrafi nas ona odzierać ze wszystkiego, co uznajemy za ważne. Wychodzimy do ludzi, by coś zyskać, i odchodzimy, by najczęściej odnaleźć znów siebie. Jak w świecie organizacji, w którym nie sposób funkcjonować samotnie, znaleźć drogę do bycia razem i jednocześnie osobno?

Każdy pracownik, wchodząc do organizacji, coś ze sobą wnosi. Swoje doświadczenia, przyzwyczajenia, wartości, poglądy. Czasem zyskują one zrozumienie, a czasem zupełnie nie. Nasze potrzeby, oczekiwania, motywacje i ambicje są tym, co napędza nas do pracy, budując wokół grono zwolenników lub tych, którzy woleliby nigdy się z nami nie spotkać. Często sami, choć nieświadomie, decydujemy o tym, kogo przyciągniemy do siebie, kto zostanie przy nas, z kim się utożsamimy i w ostateczności, kogo zobaczy w nas cała organizacja. Możemy brnąć w relacje, które choć efektowne i korzystne, są źródłem bólu, frustracji, psychicznego zmęczenia, albo schować się w skorupę żółwia, pozostać niewidocznymi dla tłumu, okrytymi aurą tajemniczości i niedostępności. Samotność rodzi się w ciszy. Kiedy blask reflektorów opada, powstaje pytanie – z kim chcę iść dalej?

MATRIX CHARAKTERÓW

W organizacjach, podobnie jak w życiu, możemy spotkać różne temperamenty, osobowości i charaktery. Ludzie, wśród których się obracamy, nie zawsze są tymi, których naprawdę potrzebujemy, ale motywacje do nawiązywania takich czy innych relacji są różne, tak jak różne są potrzeby, z którymi człowiek wchodzi do organizacji.

Pracownik widzialny

Jednym z typowych dla organizacji przykładów jest typ pracownika, który od wejścia pragnie być zauważony. Jest głośny, wyrazisty, a przez to po prostu widzialny. To strategia tych, którzy pragną atencji za wszelką cenę i poprzez nią próbują osiągnąć większe cele – zdobyć pozycję, szacunek, podziw, a na końcu po prostu akceptację. W tym przypadku to szum, widoczność, hałas wokół siebie będzie sposobem, by zyskać uwagę innych. Wbrew pozorom osoby sprawiające wrażenie tych najbardziej pewnych siebie, otwartych, gotowych do każdej dyskusji bywają często najbardziej niepewne i zagubione w rzeczywistości, która ich otacza. Tłum staje się niejako zasłoną dymną dla tego, co naprawdę czują i czego szukają dla siebie. Pozwala przetrwać, gdy decyzje co do relacji trzeba podejmować szybko bez zastanawiania się nad tym, czego naprawdę pragną i kogo w relacji szukają. Siłę w zespole utożsamiają wtedy z widocznością, która zapewnia publikę i popularność, ale zwykle jest okupiona dużym wysiłkiem emocjonalnym. Czasem sama obecność innych wystarczy, by wierzyć w to, że taka osoba jest w odpowiednim miejscu, wśród ludzi, których naprawdę chce być. Trzeba jednak pamiętać, że w pracy, podobnie jak w życiu prywatnym, każda relacja coś nas kosztuje, z czegoś odziera, czasem coś wnosi, a czasem zupełnie nic. Bywa, że dostrzegamy to szybko, ale równie często nie chcemy widzieć tego wcale, zmagając się latami z naporem ludzi, którzy odbierają energię, decyzyjność i sprawczość we własnym działaniu.

Wbrew pozorom osoby sprawiające wrażenie tych najbardziej pewnych siebie, otwartych, gotowych do każdej dyskusji bywają często najbardziej niepewne i zagubione w rzeczywistości, która ich otacza.

Pracownik zamknięty w sobie

Na drugim biegunie mamy okazję spotkać zupełnie inny typ pracownika – człowieka w relacjach obojętnego, z pozoru zimnego, zamkniętego w sobie, o osobowości introwertycznej, który energię będzie czerpać z własnego życia wewnętrznego. W organizacji człowiek nierozumiany przez innych budzi duże pole do nadużyć w ocenie. Kto tak naprawdę stoi naprzeciwko? W kontaktach z ludźmi, którzy niespecjalnie lubią odkrywać siebie, potrzeba dużego taktu, czasu, zrozumienia, którego najczęściej wielu z nas brakuje. Wtedy nietrudno o przypięcie łatki samotnika, introwertyka, odludka. Najczęściej boimy się takich relacji, dlatego ich unikamy. Pozostają nieokreślone, niejasne, niepewne. Człowiek pozornie zamknięty, który nie szuka za wszelką cenę kontaktu, nie poświęca relacjom zbytniej uwagi i nie wchodzi w nie z pewną natarczywością, bywa trudny do oceny i ostatecznie często również trudny do zaakceptowania. Trudność w ocenie zaczyna być głównym problemem w interakcji, która na pewnym poziomie nie może się zrealizować. Wtedy zwykle zaczynamy szukać w innej osobie cech, których może ona zupełnie nie mieć, i tylko w wyobraźni odbiorcy mają one szansę istnieć. Są drogą do tego, by daną osobę włożyć w określone ramy, przypisać do jakiejś grupy, by w przyszłości móc czegoś się spodziewać, uniknąć, oczekiwać albo na coś liczyć.

Pośrodku mamy ludzi, których trudno jednoznacznie scharakteryzować. Ci występują najczęściej. W relacjach poprawni, grzeczni, bez nadmiernej ekspresji, ale mimo wszystko widoczni i słyszalni. Budujący relacje na różnych poziomach głębokości, które z czasem łatwo wejść i łatwo wyjść, a czasem zupełnie odwrotnie. Człowiek kimkolwiek by nie był, w pewnym sensie zawsze pozostaje dla nas zagadką. O tym trzeba pamiętać, by nie czuć nadmiernej presji do wydania szybkiej oceny o tym, kto pracuje obok nas, i irytacji, gdy własny osąd nie wpisuje się w to, co dzieje się później.

OBLICZA SAMOTNOŚCI

W pracy budujemy relacje według schematów znanych ze swojego życia, w których potrafimy funkcjonować i które pozwalają z jednej strony szybko określić naszą rolę, a z drugiej równie

szybko ocenić rolę innej osoby. Nadać znaczenie, kierunek, intensywność, jaką przyjmiemy w danej interakcji. Spotykamy różnych ludzi, a nasze reakcje w stosunku do nich wymagają pewnej sprawności, szybkości i działania. W każdym przypadku stanowią wysiłek, który czasem podejmujemy, by coś zyskać, a czasem odpuszczamy, by zyskać jeszcze więcej. Kierują nami potrzeby, ambicje, motywacje, ale i doświadczenia, z którymi wchodzimy do danej organizacji i które są drogowskazem, kim warto być, a czego za wszelką cenę unikać. Stąd nasz wizerunek – ludzi dostępnych, otwartych lub tych, którzy okryci samotnością, stanowią wyzwanie dla innych – czy i na jaką odległość się zbliżać i kogo szukać w drugim człowieku.

Samotność jest formą bycia ze sobą, z innymi ludźmi, inaczej mówiąc, kolejnym sposobem na to, by móc funkcjonować w świecie. Być dalej innych, bliżej siebie. Strzegąc dostępu do tego, kim naprawdę jestem, czym dysponuje, co daję. W organizacjach wiele osób boi się samotności – własnej i innych, ponieważ firmy, zwłaszcza te mocno zhierarchizowane bez siły tłumu nie istnieją. Każdy wyjątek od reguły „jestem z wami”, „jesteśmy razem” może być postrzegany jako zagrożenie – kto tak naprawdę jest po drugiej stronie, czego można się spodziewać i najczęściej – co się za tym kryje. Wtedy nietrudno o scenariusze rodem z horroru, ale te najczęściej są wymysłem wyobraźni, która nakazuje szukać czegoś, co pozwoli włożyć drugiego człowieka w określone ramy. Samotność z wyboru bywa trudna dla osoby, która jej doświadcza, ale równie dobrze może być naturalnym sposobem funkcjonowania w świecie, gdzie obecność innych nie jest głównym pragnieniem, z którym mierzy się dana osoba. Potrzeba bycia wśród ludzi u każdego jest na innym poziomie. Jedni pragną obecności innych za wszelką cenę (również własnych wartości, emocji, potrzeb), realizują się tylko poprzez intensywne interakcje – inni szczelnie odgradzają się od tych, którzy próbują ich ubrać w niepasujące do nich ramy. Czasem samotność to sposób przetrwania. Wybór, a nie naturalna potrzeba. Dlatego nie warto własnych osądów wobec innych definiować zbyt szybko, by nie szukać w nich czegoś, czego i tak nie sposób znaleźć.

Zapraszamy do przeczytania całego artykułu w magazynie Personel i Zarządzanie