Od połowy czerwca, kiedy to akcje na giełdach w Chinach były najdroższe od 7 lat,do czwartku główny indeks giełdy w Szanghaju stracił niemal 30 procent, czyli w przeliczeniu na wartość spółek około 3,2 bln dolarów i był najniżej od 3 miesięcy. Podobnie zachował się indeks CSI 300 reprezentujący największe spółki notowane na giełdach w Szanghaju i Shenzhen. Było to największe tąpnięcie na rynku w Chinach od 1992 roku. Czwartek i piątek przyniosły poprawę nastrojów, a indeks Shanghai Compositetylko w ciągu tych dwóch dni wzrósł o 10,6 proc. W wyniku tego cały zmienny tydzień zamknął na ponad 5-procentowym plusie.Bańka pompowana przez ostatni rok na chińskiej giełdzie prędzej czy później musi pęknąć. Na razie jednak trudno stwierdzić jednoznacznie, czy już mamy do czynienia z prawdziwym krachem czy jedynie z korektą.

Hossa w Chinach zapoczątkowana mniej więcej w połowie 2014 roku była konsekwencją przede wszystkim luzowania polityki monetarnej przez bank centralny Chin. Tani pieniądz i błyskawicznie rosnąca liczba inwestorów indywidualnych przyczyniły się do kolosalnych wzrostów na giełdach w Szanghaju i Shenzhen. Wzrosty te niejednokrotnie przewyższały prognozy analityków giełdowych. Nic w tym dziwnego, ponieważ hossa ta nie znajduje potwierdzenia w kondycji chińskiej gospodarki, drugiej co do wielkości w skali globu. Stale hamująca dynamika wzrostu gospodarczego (ostatni odczyt za pierwszy kwartał bieżącego roku wyniósł 7 proc., czyli najniżej od 2009 roku), balansujący w okolicach 50 punktów od początku roku przemysłowy indeks PMI oraz rosnący procent zadłużenia w stosunku do PKB (duży problem z zadłużeniem nieruchomości). Mimo to giełdy w Chinach w ciągu zaledwie roku urosły o ponad 160 proc.

Spadki póki co wyhamowały, jednak nie można powiedzieć, że była to zasługa sił rynkowych, a raczej wzmożonego działania chińskiego rządu oraz banku centralnego. Działania te to przede wszystkim powołanie specjalnego funduszu stabilizacji rynku, który docelowo ma skupować akcje oraz zakazanie sprzedaży walorów przez najbliższe pół roku spółkom państwowym oraz inwestorom posiadającym ponad 5 proc. udziałów w danej spółce, pod groźbą surowych konsekwencji. Dodatkowo spółki giełdowe kontrolowane przez rząd zaczęły skupować akcje własne, co również pomogło wyhamować spadki. Do tego wszystkiego dochodzi zawieszenie notowań około 1500 spółek (co stanowi ponad 70 procent komponentów indeksu Shanghai Compositeoraz prawie połowę kapitalizacji tego rynku), zakaz krótkiej sprzedaży oraz wstrzymanie nowych ofert publicznych na giełdach w Szanghaju oraz Shenzhen. Warto zaznaczyć, że to właśnie w Chinach w ostatnim czasie mieliśmy największą liczbę giełdowych debiutów w skali globu.

Wzrostowe sesjena giełdach Państwa Środka pod koniec tygodnia nie oznaczają jednak, że problem został zażegnany. Sprawą, która nie pomaga nastrojom rynkowym w Chinach jest fakt, że jedynie około 20 procent akcji jest w posiadaniu inwestorów instytucjonalnych, a cała reszta należy do inwestorów indywidualnych, którymi są zwykli mieszkańcy Chin. Zachęceni perspektywą szybkiego wzrostu kupowali oni akcje (nierzadko na kredyt) konsekwentnie pompując rynek.Z pewnością chcieliby się pozbyć swoich walorów, ale przez działania rządu nie mają obecnie takiej możliwości. Dlatego ważne będą najbliższe sesje, kiedy zawieszone spółki powinny zostać znowu dopuszczone do obrotu.Jeśli inwestorzy amatorzy rzucą się do sprzedaży z pewnością pogłębią spadki.

Spadki w Chinach oddziałują na notowania surowców.Ceny większości metali zakończą ten tydzień na minusach. Miedź znalazła się na najniższych poziomach od 2009 roku. Również nisko wyceniane są rudy żelaza oraz ropa naftowa, której dodatkowo nie pomaga globalna nadpodaż. Spadki miedzi miały z kolei wpływ na nasze podwórko i notowania KGHMu, który był handlowany nawet poniżej 100 zł. W najbliższym czasie inwestorzy w Polsce nie powinni się raczej spodziewać negatywnego oddziaływania spadków w Chinach na nasz rynek i gospodarkę. Polska nie ma dużych relacji gospodarczych z Chinami.Zagrożenie może za to przyjść z zachodu, gdyż Niemcy mają z Państwem Środka bardzo duże powiązania handlowe, a my z kolei z Niemcami. Jednak taki scenariusz zdaje się być nieco odległy.

Z jednej strony po ogromnych i szybkich wzrostach na chińskich giełdach obecna korekta i jej skala nie powinna zaskakiwać, z drugiej jednak nie mamy pewności, czy w ten sposób nie rozpoczyna się właśnie potężny kryzys finansowy w Chinach, który może rozlać się na pozostałe rynki. Najważniejsze powinny być najbliższe sesje i zachowanie się indywidualnych inwestorów amatorów. Dużo będzie również zależeć od dalszych działań władz z Pekinu oraz Ludowego Banku Chin.

Autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI