BIZNES TUBA – dalej BT.
Krzysztof OPPENHEIM, Prezes Zarządu „Nieruchomości Boża Krówka” (dalej KO), ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i upadłości konsumenckiej.
BT. Banki listy piszą … A konkretnie zagraniczni właściciele banków, w tym między innymi Banku BPH i mBanku, którzy w swoich listach do polskich władz protestują przeciwko ustawie o przewalutowaniu kredytów, grożąc procesem o odszkodowanie. Co Pan na to?
KO. Nie po raz pierwszy przekonujemy się, że bezczelność i arogancja banków, które wypuściły na rynek ponad 700 tys. toksycznych kredytów w CHF, nie ma granic. Najbardziej zbulwersował mnie fakt, że jednym z oponentów był wiceprezes koncernu General Electric, który jest właścicielem Banku BPH.
BT. Nie przepada Pan za tym bankiem?
KO. Właściciel Banku BPH zgłasza swoje uwagi do polskich władz, że Polacy są nie w porządku wobec tej instytucji. Nieprawdopodobny tupet. W szczególności, że Bank BPH znany jest na rynku z najbardziej bezwzględnego podejścia do kredytobiorców frankowych, którym powinęła się noga. Między innymi uwikłany jest w aferę wypowiadania „zdrowych” umów kredytów hipotecznych.
BT. Co to była za afera?
KO. Bank BPH znalazł sobie świetny sposób na zwiększenie dochodowości z kredytów w CHF. Jak tylko klient wykazywał opóźnienia w spłacie, np. zalegał 2-3 raty, bank wypowiadał taką umowę i nie zgadzał się na restrukturyzację. Także w sytuacji, kiedy problemy ze spłatą zobowiązania były chwilowe, dlatego też mówimy o wypowiadaniu „zdrowych” umów kredytowych.
BT. Jaką zatem bank miał korzyść z takiego działania?
KO. Jak to mawiał kiedyś klasyk: „Kasa, Misiu. Kasa!” Po wypowiedzeniu umowy bank mógł naliczać odsetki karne (przed kilku laty było to nawet ponad 20 proc. w skali roku), a potem – ustawowe, czyli 13 proc. Zysk na odsetkach był naprawdę warty grzechu: kredyt frankowy przed wypowiedzeniem umowy był oprocentowany na poziomie od 1.6 do 2,5 procent w skali roku. Oczywiście bank mógł doliczać do salda także regulaminowe kary oraz przewalutować kredyt na złotówki po kursie wedle własnego uznania. Efektem ubocznym było zniszczenie życia kredytobiorcy i jego rodziny. Ten barbarzyński proceder został opisany w mediach, m.in. w tygodniku WPROST ukazała się publikacja pt. „Hodowcy kredytów”. Ale nikomu za to nie spadł włos z głowy, a bank ten dalej posługuje się mottem „BPH – po prostu fair”, organizując przy tym – od kilku lat – konkurs „Zwykły bohater”. Co to za akcja? Ten wielkoduszny bank „nagradza ludzi niezwykłych, którzy zachowali się fair, wykazali się inicjatywą albo odwagą w niesieniu pomocy innym” – jak czytamy na www.bph.sa.
BT. Rozumiem, że nie jest to jedyny, znany Panu przypadek łamania prawa przez zagraniczne instytucje finansowe?
KO. Łamanie prawa przez banki obserwuję nagminnie. Problem jest w tym, że my pozwalamy na takie traktowanie naszych rodaków przez zagraniczne banki. W konsekwencji instytucje te tak się rozpanoszyły, że powalają sobie na krytykę działania polskiego rządu. No bo jak to być może, że sejm Rzeczpospolitej Polskiej, zamiast bronić interesów chciwych, zagranicznych banków, próbuje ratować swoich obywateli przed bankructwem?
BT. Wróćmy zatem do tematu kredytów frankowych. Jakie według Pana będą dalsze losy ustawy przegłosowanej przez Sejm 5 sierpnia br.?
KO. Ustawa w obecnej formie na pewno się w senacie nie ostanie. W pewnym sensie to i dobrze: pod względem merytorycznym jest to kompletny bubel, stworzony przez grupę posłów, niemających pojęcia o bankowości hipotecznej.
BT. Co zatem ustawodawca powinien zrobić, aby problem frankowych kredytów rozwiązać?
KO. Nie bawić się w wymyślanie – spod małego palca – absurdalnych projektów, tylko oddać sprawę w ręce bezstronnych fachowców. Nie da się uciec od określenia odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, wymaga to między innymi z zasady sprawiedliwości społecznej, która powinna obowiązywać w każdym cywilizowanym kraju.
BT. Winne są zatem przede wszystkim banki?
KO. Oczywiście. Oto przed ponad 10-laty nasi żądni zysków bankowcy wypuścili na rynek super kredyt w CHF własnej produkcji. Największa jazda bez trzymanki to jednak okres 2007- VI 2008, kiedy frank był wyjątkowo tani wobec PLN: momentami kurs tej waluty spadał poniżej 2 zł, co jednak w żaden sposób nie powstrzymało banków przed umasowieniem sprzedaży tego produktu. Na dodatek można było otrzymać kredyt nawet na 130 proc. wartości nieruchomości. Jeśli mamy na względzie absolutnie najważniejszą zasadę działania banków na całym świecie – dbałość o bezpieczeństwo depozytów – za „rozkręcenie” akcji kredytów w CHF zarząd danego banku powinien ponieść stosowne konsekwencje. Było to bowiem świadome narażanie kredytodawcy na znaczącą szkodę, właśnie poprzez produkcję i sprzedaż bez żadnych ograniczeń wyjątkowo ryzykownych „towarów”, jakim niewątpliwie były kredyty w CHF.
BT. Czy zatem postuluje Pan, aby przewalutować wszystkie kredyty frankowe po kursie z dnia uruchomienia?
KO. Na ten temat wielokrotnie się wypowiadałem. Absolutnie oczywiste jest, że przewalutowanie kredytów jest konieczne. Zastosowałbym kurs o 20 proc. wyższy, niż ten, który obowiązywał przy zawarciu umowy. Szczegółowo tę kwestię wyjaśniam w moim projekcie „Frankopiryna – czyli lek na franka”, który łatwo znaleźć w Internecie.
BT. Czy ten koszmar dla frankowiczów może się zakończyć kiedyś sukcesem? Przecież kurs franka może podskoczyć po raz kolejny niemal w dowolnym momencie, na dodatek – wzrost kursu może być znowu znaczący.
KO. Szczerze powiedziawszy – marne są na to szanse. Z ostatnich miesięcy widać gołym okiem, jak wielka jest siła lobbingu bankowego w Polsce. Nie jestem do końca przekonany, że coś się zmieni po wyborach. W świetle zdarzeń z ostatnich miesięcy widać, jak katastrofalnym błędem była sprzedaż banków zagranicznym inwestorom. Jest to tak samo „dobry” pomysł, jak sprywatyzowanie sądów i wymiaru sprawiedliwości. Wtedy za kradzież ołówka sędzia mógłby dowalić oskarżonemu nawet 100 tys. zł grzywny. Na szczęście „Plan Balcerowicza”, który niegdyś był uważany za cud gospodarczy i chwalony pod niebiosa, nie poszedł aż tak daleko. Aby faktycznie nastąpiły istotne zmiany oraz doszło do uregulowania relacji na linii bank – klient, niezbędna jest repolonizacja banków.