Bank Japonii utrzymał parametry polityki pieniężnej bez zmian, obniżył prognozy inflacji, choć nie dał jasnych przesłanek, że dodatkowe luzowanie jest kwestią czasu. USD/JPY spadał tylko przez chwilę, finalnie utrzymując poziomy sprzed decyzji. Gdzie indziej koniec miesiąca przynosi lekką realizację zysków z silnego USD.

Mocno oczekiwana decyzja Banku Japonii finalnie nie przyniosła fajerwerków. Zgodnie z większością oczekiwań (także naszych) bank nie rozszerzył programu skupu aktywów, mimo iż obniżył prognozy inflacji. Czas, kiedy inflacja powróci do celu 2 proc., został przesunięty z pierwszej na drugą połowę przyszłego roku. Winnym pogorszenia trendów inflacyjnych jest tania ropa naftowa, jednakże prezes Kuroda wciąż podtrzymuje przekonanie, że trendy inflacyjne poprawiają się i gdy tylko efekt taniej ropy wyparuje, wszystko wróci do normy. Usłyszeliśmy także, że na posiedzeniu „był szereg dyskusji”, co może oznaczać, że rozważano dodatkowe luzowanie. Prezes Kuroda dodał, że nie widzi ograniczeń dla dalszego podejmowania akcji przez bank. To z jednej strony podtrzymuje otwarta furtkę do uruchomienia świeżych narzędzi w przyszłości, jednak po Kurodzie nie widać zapału, aby miało to nastąpić prędko. Dla JPY to obecnie żaden sygnał, ale biorąc pod uwagę, że 80 bln JPY luzowania cały czas pracuje, a Fed jest bliżej podwyżki, w dłuższym horyzoncie kierunek dla USD/JPY pozostaje wzrostowy.

Dziś mamy ostatni dzień roboczy miesiąca, więc handel może być zakłócony, jednak ogólny temat systematycznie silniejszego USD pozostaje bez zmian. Wczorajsze dane o PKB z USA za III kwartał należy uznać za dobre przy odczycie o tylko 0,1 pkt proc. gorszym od prognozy (1,5 proc vs 1,6 proc.). Na wzroście negatywnie odkłada się redukcja zapasów po silnym ich przyroście w drugim kwartale, natomiast popyt wewnętrzny pozostaje silny. Po handlu zagranicznym nie widać dużego ciężaru z aprecjacji dolara. Inwestorzy na rynku akcji w USA pozostają w dobrych nastrojach, więc całkowity obraz wspiera Fed w jego dążeniu do pierwszej podwyżki w grudniu.

W dalszym ciągu widzimy przestrzeń do spadków EUR/USD w kierunku 1,06-1,07 na koniec roku na gołębiości ECB i jastrzębiości Fed. Również EUR/GBP powinien zmierzać niżej, gdyż rynek będzie przekonywał się do jastrzębiości Banku Anglii podobnie, jak w przypadku Fed. Sceptyczni jesteśmy do ostatniej siły walut z Antypodów, choć kiwi ewidentnie sprzeciwia się swojemu losowi, znajdując wsparcie nawet w takich informacjach, jak podwyższenie limitu dla posiadania dzieci przez chińskie pary z jednego do dwóch (większy popyt na mleko w proszku). Prezes RBZN wkrótce może pożałować, że nie był zbyt dosadny w werbalnym osłabieniu swojej waluty. Przyszłość AUD jest bardziej klarowna i mniej korzystna dla waluty, gdyż rynek w większości oczekuje cięcia stóp procentowych przesz RBA w przyszłym tygodniu. Na złotym stabilnie i podtrzymujemy zdanie, że EUR/PLN powinien stopniowo schodzić niżej.

Dziś w kalendarium na początek inflacja HICP z Eurolandu za październik (11:00), gdzie możemy dostać wynik wyższy od prognoz (0 proc. r/r), biorąc pod uwagę pozytywne zaskoczenie w danych z Niemiec w czwartek. Dane jednak nie mają szans zmienić nastawienia ECB, a zatem i dla notowań EUR nie powinny dużo znaczyć. Po południu mamy dochody i wydatki Amerykanów oraz PCE Core (13:30), a dalej Chicago PMI (14:45) i indeks Uniwersytetu Michigan (15:00). Największa uwaga będzie dotyczyć PCE Core, gdzie niewykluczony jest nieco słabszy wynik od prognoz (0,2 proc. m/m), ale nie na tyle, by pogrążyć USD. Więcej emocji może towarzyszyć wystąpieniom przedstawicieli Fed – John Williams o 15:00 i Ester George o 16:25 – które mogą rzucić więcej światła na przyszłe plany banku.

Sporządził: Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.