Wzrost cen osiągnął 6,2% zamiast wcześniej ogłaszanych 6,1%. Niewiele to jednak w ogólnym rozrachunku zmienia. Cały rok 2023 kończymy ze wzrostem 11,4%. W ciągu całego minionego roku jedynie ceny w kategorii transport pozostały praktycznie bez zmian. To oczywiście za sprawą paniki na rynku paliw z końca 2022 r. oraz „promocji wyborczej” z zeszłego roku.
Na tak dobrym wyniku zaważyły jednak dwa czynniki. Niższe, niż się spodziewano, wzrosty cen żywności. W skali miesiąca o jedyne 0,2%, w skali roku wyniki gorszy – 6%, ale widać, że dynamika produktów spożywczych wyhamowuje. To wyhamowanie widać wyraźnie w kategorii tłuszczów, w tym masła, gdzie ceny w ciągu roku spadają po kilkanaście procent. Potężne spadki w skali roku zalicza jednak kategoria opał. W ciągu roku płacimy blisko 20% mniej. Co oznacza, że na obecny odczyt inflacji ma wpływ kryzys energetyczny z 2022 r. Tak potężny spadek to też oznaka, że w tym okresie grzewczym rynek już zdyskontował wszystkie czynniki mogące zagrażać podaży surowców na rynkach światowych.
Rok 2024 przyniesie nam zapewne inflację o połowę niższą. W tym wszystkim trzeba jednak pamiętać, że zbliżamy się stopniowo do największej bazy inflacyjnej z poprzedniego roku – luty 2023. Z kolei w tym samym okresie czeka nas decyzja rządu, co do tego w jaki sposób wyjść z tarcz antyinflacyjnych i czy z nich wychodzić – dodaje Mariusz Zielonka, ekspert Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
Czy to oznacza, że będzie taniej? Oczywiście średnio w całej gospodarce na pewno nie. Jeśli jednak sprawdzą się nasze prognozy to Polkom i Polakom pozostanie w kieszeni więcej niż przed rokiem.
Źródło: Konfederacja Pracodawców Lewiatan