Zarówno menedżerowie, jak i działy HR są zainteresowani tym, aby pracownicy byli zaangażowani, produktywni i szybko nabywali nowe umiejętności. Firma powinna dostarczać rozwiązania technologiczne, które będą ich w tym wspierać. Niestety, jeśli pracownicy nie są odpowiednio przygotowani, to nowa platforma do komunikacji lub oprogramowanie do zarządzania projektami zamiast przynosić korzyści, może powodować straty. Dlaczego tak się dzieje i co wywołuje blokady przed korzystaniem z nowoczesnych rozwiązań technologicznych?
Badania menedżerów i specjalistów, które prowadziliśmy w polskich firmach za pomocą takich narzędzi jak Reiss Motivational Profile, FRIS, Faced5 i MTQ 48 Odporność Psychiczna, wskazują, że duża część badanych deklaratywnie opowiada się za zmianą, ale wewnętrznie lęka się i stawia jej opór.
Sytuacja, w której zespół pracowników jest zmuszony do samodzielnego zapoznania się i wdrożenia nowego, złożonego narzędzia, może być niezwykle stresująca. Niestety bywa to standardem w firmach i coraz częściej może prowadzić do zjawiska zwanego technostresem – czyli negatywnych objawów bezpośrednio związanych z użyciem i adaptacją nowych technologii.
Technostres – skąd się bierze?
Terminu „technostres” po raz pierwszy użył w 1984 r. Craig Brod w swojej książce o tym samym tytule. Okazuje się, że źródłem technostresu są dziś nie tylko konkretne narzędzia lub aplikacje. Aby lepiej zrozumieć jego prawdziwe przyczyny, warto przyjrzeć się stresorom, które najczęściej go powodują.
Inwazja, czyli technologia przejmuje moje życie
Dziś nikogo nie dziwi, że pracownicy zabierają ze sobą pracę do domu. Dzięki komputerom, smartfonom i szybkiemu internetowi wykonywanie zadań służbowych rzadko ogranicza się tylko do miejsca pracy. Ponieważ technologia jest wszechobecna, w pracy i w domu, nie dziwi, że korzystanie z niej wywołuje coraz większy stres.
Przeciążenie, czyli nie nadążam z wykonywaniem wszystkich zadań
Godzinom spędzonym na pracy w biurze bardzo często towarzyszy przeciążenie związane z permanentną aktywnością różnych komunikatorów. Według FastCompany przeciętny pracownik biurowy otrzymuje 121 e-maili każdego dnia. Nie wlicza się do tego wiadomości na FB, LinkedInie, WhatsAppie, Messengerze, Instagramie. Pracownicy pozostają pod ostrzałem komunikatorów i czują się z tego powodu wyczerpani.
Podczas szkoleń, które prowadzimy w firmach, pokazujemy, jak zarządzać tak dużą liczbą pochodzących z nowych technologii informacji. Uczestnicy reagują na to różnie. Albo czują się zainspirowani i chcą natychmiast wdrożyć nasze zalecenia, albo pojawia się opór i deklaracje typu: „to nie jest takie proste”. Owszem, jest! Oczywiście każdy z nas potrzebuje czasu, aby zmienić swoje nawyki. Ponieważ monitorujemy proces zmiany i pomagamy w nim, widzimy, że zmiana nie przychodzi, jak to się zwykle oczekuje, po miesiącu, czasami potrzeba kilkunastu tygodni intensywnej pracy nad zmianą nawyków.
Złożoność, czyli ta technologia jest zbyt skomplikowana
Wielu pracowników uważa nowe narzędzia technologiczne za niepotrzebne, zbyt złożone, rozbudowane. Często padają stwierdzenia: „po co mi platforma do współpracy projektowej, przecież świetnie sobie radzę, korzystając z e-maila”. Nowo wdrażane aplikacje mają zwykle nieznane dotąd funkcjonalności, których trzeba się nauczyć. A to wymaga zarówno chęci, jak i czasu. W sytuacji permanentnego przeciążenia, presji na efekty i dużej liczby informacji nasz mózg działa po linii najmniejszego oporu, czyli korzysta z nawyków, które dotychczas się sprawdzały, które dobrze zna. Aby mógł rozważyć wypracowanie nowego nawyku, potrzebuje oddechu i czasu. A rzadko kiedy go ma.
Dodatkowo menedżer, który zlecił w firmie wdrożenie nowej technologii, jednocześnie wymaga od wszystkich szybkiego i bezbłędnego działania. I pętla się zamyka! Stąd też prosta droga do kolejnego stresora, czyli zagrożenia.