Jednym z założeń, na którym opiera się Program Budowy Kapitału opracowany przez Ministerstwo, jest osiąganie przez uczestniczące w jego realizacji instytucje wynoszącej 3 proc. realnej stopy zwrotu z inwestycji. Przy obecnym poziomie inflacji, oznaczałoby to konieczność wypracowania 5 proc. wzrostu wartości kapitału.
Wkrótce powinniśmy poznać projekty ustaw, w oparciu o które nastąpi transfer 75 proc. środków zgromadzonych w OFE na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego oraz przekształcenie zarządzających nimi Powszechnych Towarzystw Emerytalnych w fundusze inwestycyjne. Jednak nie mniej ważnym elementem projektowanego systemu emerytalnego mają być Pracownicze Plany Kapitałowe, które miałyby zacząć powstawać już od stycznia 2018 r. To one docelowo miałyby stanowić jeden z kluczowych elementów budowy emerytalnego kapitału Polaków, wspierając obowiązkowy „ZUS-owski” filar oraz sprzyjać wzrostowi krajowych oszczędności. Niezależnie od rozwiązań instytucjonalnych, jakie zostaną w tym względzie ostatecznie przyjęte, z opublikowanego jeszcze w ubiegłym roku Programu Budowy Kapitału wynika, że jednym z głównych założeń jest takie inwestowanie gromadzonych w jego ramach składek, by osiągnąć realną roczną stopę zwrotu w wysokości 3 proc. Realną, czyli uwzględniając obecny poziom inflacji, nominalna stopa zwrotu z inwestycji powinna sięgać 5 proc. Biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o oszczędności w ramach systemu emerytalnego, powinny one jednocześnie być inwestowane w sposób ograniczający ryzyko. Średnie oprocentowanie lokat wynosi 1,5 proc. i trudno oczekiwać od banków, nawet tych, w których znaczącym udziałowcem jest Skarb Państwa, by na potrzeby Programu zaoferowały dwu-trzykrotnie wyższe odsetki. W ciągu ostatnich kilkunastu lat realne zyski z lokat bankowych jedynie sporadycznie, przez krótki czas, przekraczały 3 proc. i nie ma podstaw by sądzić, że w przyszłości będzie inaczej. Oprocentowanie obligacji detalicznych wynosi, w zależności od terminu wykupu, od 2,1 do 2,7 proc. w pierwszym okresie odsetkowym. W przypadku papierów indeksowanych inflacją, marża odsetkowa wynosi w kolejnych okresach 1,25 punktu procentowego dla obligacji czteroletnich i 1,5 punktu w przypadku dziesięcioletnich. A więc także i tym instrumentom daleko od 3 proc. realnej stopy zwrotu. Niewiele lepsze efekty można uzyskać z obligacji hurtowych, sprzedawanych inwestorom instytucjonalnym, w tym zagranicznym. Biorąc pod uwagę wyniki ostatniego przetargu, jedynie rentowność papierów dziesięcioletnich przekraczała 3 proc., ale nadwyżka wyniosła zaledwie 0,57 punktu procentowego, a więc do 5 proc. brakowało niemal 1,5 punktu. Ministerstwo Finansów nie stroni zaś od sięgania po emisje na rynkach zagranicznych, także egzotycznych, jak na przykład chiński, choć w Programie Budowy Kapitału zwraca się uwagę na fakt, że za granicę wypływają znaczne kwoty z tytułu odsetek.
Dokonując przeglądu innych dostępnych aktualnie możliwości, jakie daje rynek finansowy, okazuje się, że nie da się tego założenia spełnić bez znaczącego udziału akcji i obligacji korporacyjnych. Z akcjami wiąże się jednak podwyższone ryzyko i duża zmienność notowań, powodująca wahania wartości inwestowanego kapitału. W przypadku obligacji firm ten drugi czynnik ma zdecydowanie ograniczone znaczenie, zaś poziom ryzyka można zredukować wybierając do portfela papiery największych i najbardziej wiarygodnych emitentów. Problem w tym, że ta grupa spółek szuka tańszego kapitału w bankach lub lokując obligacje na rynkach zagranicznych. Przykłady z ostatnich tygodni można mnożyć. W marcu obligacje za 300 mln euro sprzedała Energa, emisję euroobligacji planuje Tauron, PZU zamierza za granicą szukać kapitału o wartości 500 mln euro. Te zaś, które zdecydowały się na sprzedaż papierów inwestorom krajowym, odsetkami nie szastały. Enea w 2015 r. oferowała 0,85 punktu procentowego ponad WIBOR, Energa w 2012 r. płaciła 1,7 punktu powyżej WIBOR, PGNIG także w 2012 r. oferował marżę w wysokości 1,25 proc., a rok później PGE płaciła tylko 0,7 proc. powyżej WIBOR.
W Programie Budowy Kapitału przewiduje się również nowe instrumenty, takie jak Polski Fundusz Nieruchomości, czy fundusze typu REIT, obligacje infrastrukturalne, także detaliczne, czy obligacje premiowe (te jednak zamiast odsetek brałyby udział w losowaniu premii, a więc przeznaczone byłyby raczej dla oszczędzających indywidualnie). Jednak i w ich przypadku trudno oczekiwać realnej stopy zwrotu znacząco przekraczającej 3 proc., być może poza REIT-ami, dla których dopiero tworzy się prawne podstawy działania. Wszystko więc wskazuje, na to, że nie obędzie się bez twardej walki zarządzających funduszami na szerzej pojmowanym rynku finansowym, obejmującym także akcje oraz obligacje mniejszych spółek, oferujących odsetki sięgające powyżej 5 proc.
Autor: Roman Przasnyski, Główny Analityk Gerda Broker