PKB wzrósł w pierwszym kwartale 2015 r. o 3,5 proc. – podał GUS.
Mówienie o polskiej gospodarce przestaje być mile widziane przez „szeroką publiczność”, a szczególnie mówienie o gospodarce dobrze. Jednak zaryzykuję. Polska gospodarka rośnie. Wskazywały na to miesięczne dane z okresu styczeń-marzec br. dotyczące mi.in. sprzedaży detalicznej, która w ciągu 1. kwartału wzrosła o 4,4 proc. (w cenach stałych), produkcji sprzedanej przemysłu, która wzrosła o 5,3 proc., zatrudnienia, które może rośnie zbyt wolno jak na nasze oczekiwania, ale jednak było wyższe w firmach 10+ o 1,1 proc., a przede wszystkim wynagrodzeń, które realnie wzrosły o 5,6 proc. I eksport – po 3. miesiącach wzrósł on o 7,7 proc. (w zł) przy wzroście importu o 1,4 proc., co powinno dać dodani wkład eksportu netto do wzrostu PKB.
Dzisiejsze dane GUS co prawda nie prezentują struktury wzrostu PKB, ale nie moglibyśmy osiągnąć 3,5 proc. gdyby gospodarstwa domowe nie mogły lub nie chciały zwiększać swoich wydatków na konsumpcję. A te rosną tym silniej im bardziej stabilna jest sytuacja na rynku pracy.
Nie byłoby także wzrostu PKB na poziomie 3,5 proc., gdyby nie było inwestycji, a także gdyby przedsiębiorstwom nie udawało się zwiększać sprzedaży poza rynek polski.
Sytuacja w większości krajów UE, czyli u naszych głównych partnerów handlowych, poprawia się. A to oznacza, że w kolejnych kwartałach możemy liczyć na rosnący popyt zewnętrzny, co będzie wspierać polską gospodarkę. I ciągle będzie to wzrost bezinflacyjny (przynajmniej do 3. kwartału). Wszystko to oznacza, że Jan i Maria Kowalscy mogą liczyć na coraz lepszą sytuację na rynku pracy, a także – jeśli posiadają potrzebne i poszukiwane na rynku kompetencje – na jeszcze większy niż dotychczas wzrost wynagrodzeń. A firmy na nowe zamówienia.
Możemy zatem liczyć w całym 2015 r. na wzrost gospodarki nie mniejszy niż 3,6-3,7 proc. Chyba, że zmaterializują się ryzyka wynikające chociażby z konfliktu Rosji z Ukrainą, czy możliwości Grexit’u.