Wtorek przyniósł kontynuację silnych spadków na głównych parkietach europejskich oraz ponowne wyraźne pogorszenie się nastrojów na Wall Street. Nasze indeksy na tym tle prezentowały się nieco lepiej, ale widać, że także szykują się do korekty ostatniej fali wzrostów.

Najgorzej wygląda sytuacja we Frankfurcie, gdzie indeks poszedł w dół o 2,5 proc., notując drugi tak silny spadek w ciągu zaledwie kilku dni, a cała trwająca od połowy kwietnia korekta, obniżyła jego wartość o 8,5 proc. Poprzednio z podobnie poważnym spadkiem mieliśmy do czynienia w pierwszej połowie grudnia ubiegłego roku, gdy DAX stracił ponad 7 proc. Obecnie widać jeszcze pewien potencjał do zniżki, a prób obrony można się spodziewać w okolicach 11 tys. punktów, poziomu nie tylko o znaczeniu psychologicznym, ale wyznaczonym w trakcie dwutygodniowej konsolidacji z pierwszej połowy lutego.

Trudno jednoznacznie zidentyfikować powody pogorszenia się nastrojów na głównych giełdach europejskich, poza naturalną realizacją zysków i korektą imponującego, trwającego niemal pół roku rajdu byków. Przedłużające się nerwowe negocjacje w sprawie kontynuacji pomocy finansowej dla Grecji, wydają się raczej pretekstem, a naprawdę nerwowo może być dopiero za kilka tygodni. Warunki do kontynuacji spadków są, szczególnie jeśli dołożyć do tego tradycyjną majową niechęć do posiadania akcji.

Na Wall Street niedawna radość i kolejne rekordy, związane z nadziejami na odsunięcie do jesieni terminu rozpoczęcia przez Fed cyklu podwyżek stóp procentowych, ustępują przed obawami o pogarszającą się kondycję amerykańskiej gospodarki. Jako alibi dla osłabienia tempa wzrostu, podobnie jak przed rokiem, powraca argument srogiej zimy. Co gorsza, zdaje się go używać także rezerwa federalna, więc choć scenariusz czerwcowej podwyżki został już niemal przez inwestorów pogrzebany, nie można wykluczyć, że znów pojawi się w grze. Każda publikacja danych, szczególnie dotyczących rynku pracy, będzie powodowała wzrost ciśnienia na rynkach. Pierwszy jego pomiar zobaczymy już dziś, po informacji ADP o liczbie nowych etatów, ale kluczowe będą dane piątkowe. Do tego czasu może być nerwowo.

Korekta zaczyna się rysować także na warszawskim parkiecie. WIG20 ostatecznie nie sforsował na razie poziomu 2550 punktów i znajduje się na drodze do najbliższego wsparcia. Pierwsze testowanie 2500 punktów miało miejsce już wczoraj i prawdopodobna jest kontynuacja tych prób. Obserwacja sytuacji może wiele wyjaśnić w kwestii siły rynku naszych dużych spółek. Niewiele na razie można powiedzieć o perspektywach segmentu średniaków. mWIG40 we wtorek początkowo wyraźnie podniósł i tak już dość wysoko ustawioną poprzeczkę, ale ostatecznie stracił 0,2 proc. I jemu korekta by się przydała. O ile w przypadku WIG20 byki i niedźwiedzie wczoraj zdobyczami podzieliły się po równo, to w mWIG40 miały wyraźnie większą liczebną przewagę. Co ciekawe, liderami spadków w obu indeksach były bliźniacze spółki. W przypadku blue chips były to LPP i PKN Orlen, a w gronie średniaków CCC i Lotos

Choć rozpoczynającą dzisiejszą serię danych informację o nieco mniejszym niż się spodziewano wzroście PMI dla chińskich usług trudno uznać za optymistyczną, indeksy w Szanghaju zwyżkują po ponad 1,5 proc. Na pozostałych parkietach azjatyckich dominują jednak spadki i to miejscami, na przykład w Bombaju, spore, bo sięgające 2 proc. Japończycy mają dzień wolny. Zwyżkują notowania większości surowców, w przypadku ropy wzrost sięga 1 proc., a cena europejskiej brent przekracza już 68 dolarów za baryłkę. Chęć odreagowania wtorkowych spadków sugerują rosnące po 0,2-0,3 proc. kontrakty na główne indeksy amerykańskie i europejskie. Do końca dnie jednak sporo może się wydarzyć, a kierunek ruchu trudno przewidzieć. Ostatnio nastroje potrafią zmieniać się diametralnie w bardzo krótkim czasie.

 

Roman Przasnyski1autor: Roman Przasnyski, analityk niezależny