Ponad 7 na 10 zadłużonych firm, które znajdują się w KRD, to mikroprzedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Mają do oddania łącznie 5 mld zł. Tylko w ciągu pięciu ostatnich lat dług ten wzrósł o 3,2 mld zł. Dlaczego nie płacą? Przede wszystkim dlatego, że borykają się z problem zatorów płatniczych. Niepłacący na czas kontrahenci i klienci są winni najmniejszym przedsiębiorcom w naszym kraju 910 mln zł. Jak wynika z raportu Intrum European Payment Raport 2019, opóźnione płatności są jedną z poważniejszych bolączek polskiej gospodarki. Większe podmioty potrafią sobie radzić z negatywnymi skutkami tego zjawiska i zabezpieczać się na wypadek utraty płynności finansowej, ale mikrobiznesy wydają się być na straconej pozycji.
W ciągu ostatnich pięciu lat zadłużenie polskich mikroprzedsiębiorców wzrosło drastycznie. Obecny dług 5 mld zł jest dzielony „tylko” przez 190 tys. firm. Najwięcej do oddania, bo 1,46 mld zł mają te zajmujące się handlem. Drugie miejsce z długiem 875 mln zł zajmują przedsiębiorcy działający w branży budowlanej i remontowej. Mali przewoźnicy mają do oddania 657 mln zł, a niewielkie zakłady przemysłowe 526 mln zł. Komu przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą winni są pieniądze? Przede wszystkim są to fundusze sekurytyzacyjne (1,9 mld zł zadłużenia), czyli podmioty, które skupują długi od banków, operatorów telefonii komórkowych czy towarzystw ubezpieczeniowych. W tym względzie najmniejsi przedsiębiorcy nie różnią się od tych z sektora MŚP. Następnym wierzycielem mikrofirm pod względem wielkości zadłużenia jest sektor finansowych (dług wynoszący ponad 1,5 mld zł), czyli chodzi zaległe płatności u banków, firm leasingowych i faktorów.
Jakie są powody kiepskiej sytuacji finansowej najmniejszych biznesów w Polsce?
Złe przygotowanie do prowadzenia biznesu
– Z pewnością na tej liście znajdują się „grzechy nowych na rynku” i błędy, które najczęściej popełniają mikroprzedsiębiorcy, czyli np. osoby, które postanawiają założyć jednoosobową działalność gospodarczą – pracować „na własny rachunek”. Wielu osobom marzącym o własnym biznesie wydaje się, że to łatwe założyć i co ważne utrzymać firmę na rynku. A jak pokazują doświadczenia wielu podmiotów i dane rynkowe, to wcale nie jest takie proste – ok. 80 proc. nowych firm nie przeżywa dwóch pierwszych lat funkcjonowania. Zły biznesplan, brak znajomości mechanizmów rynkowych i doświadczenia, nieodpowiednia nisza czy zły dobór grupy klientów, do której kieruje się swoje produkty i usługi sprawiają, że przedsiębiorcy zaczynają mieć kłopoty z bieżącym finansowaniem swojej działalności. Nie stać ich na regularne uiszczanie wszystkich rachunków (priorytet mają zawsze najważniejsze faktury), więc zaczynają mieć długi. Zaciągają też kredyty, by móc funkcjonować. Tych zobowiązań także nie spłacają na czas, więc zadłużenie tylko narasta. Pokazują to także dane zebrane przez KRD – 68 proc. zadłużenia mikrofirm pochodzi z niespłacanych kredytów – zaznacza Małgorzata Okoń, ekspert Intrum.
Trzeba też zaznaczyć, że wspomniane branże, które skupiają mikroprzedsiębiorców, też nie należą do łatwych. Budownictwo jest jednym z najbardziej zadłużonych sektorów naszej gospodarki. W handlu i drobnych usługach występuje duże rozdrobnienie i konkurencja. Te fakty oraz warunki i otoczenie biznesowe niesprzyjające małym firmom, odbijają się negatywnie na ich kondycji finansowej.
„Nie płacę, bo klienci mi nie płacą”
Kolejną znaczącą przyczyną zadłużenia najmniejszych firm są zatory płatnicze, na które narażeni są mikroprzedsiębiorcy. Jak się okazuje, głównymi dłużnikami tej grupy są duże spółki – 11,5 tys. podmiotów. Jak wynika z danych zebranych przez KRD, na nie przypada blisko połowa (47 proc.) wierzytelności, jakie mają do odzyskania mikrofirmy, czyli ok. 430 mln zł. Nie płacą również konsumenci, którzy są winni blisko 178 mln zł.
– Opóźnione płatności są znaczącym problem rodzimej gospodarki, który, jak pokazują nasze analizy, niesie ze sobą wiele konsekwencji dla firm. Chodzi np. o problem z utrzymaniem płynności finansowej, brak wystarczających środków na bieżącą działalność, nie mówiąc o funduszach, które mogłyby być przeznaczone na rozwój, inwestowanie w nowe w technologie czy zatrudnianie nowych pracowników. Zatory płatnicze stanowią duże utrudnienie w funkcjonowaniu średnich i nawet tych większych firm, ale niepłacący na czas kontrahenci i klienci są największym obciążeniem dla najmniejszych przedsiębiorców, którzy na zapłatę czekają średnio 3,5 miesiąca – komentuje Małgorzata Okoń, ekspert Intrum.
Problem, z którym borykają się mikrofirmy, jest o tyle poważny i znaczący, że stanowią one aż 96 proc. wszystkich przedsiębiorstw w Polsce. Razem z małymi i średnimi firmami tworzą 50 proc. wartości polskiego PKB, podczas gdy te największe biznesy „tylko” 24 proc. Problemy najmniejszych przedsiębiorców są zatem jednocześnie problemem naszej gospodarki. – Niestety, zatory płatnicze są powszechniejszym zjawiskiem, także w całej Europie i trzeba zaznaczyć, że w niektórych sektorach wydłużył się czas, w którym klienci uiszczają płatności. Wyniki badania przeprowadzonego przez Intrum pokazują, że firmy płacą rachunki średnio po 40 dniach (w porównaniu z 34 dniami, jak wskazywał raport z 2018 r.). Nasz kraj na tle Europy wypada lepiej – sektor B2B płaci po 26 dniach. Jeżeli chodzi o czas, w jakim podmioty z europejskiego sektora publicznego opłacają faktury, są to 42 dni i jest wzrost w stosunku do 40 dni zgłoszonych w ubiegłym roku – podaje Małgorzata Okoń, ekspert Intrum.
Większe przedsiębiorstwo kilka niezapłaconych faktur może „wrzucić sobie w koszty” lub np. środki przeznaczone na rozwój przekierować i opłacić dzięki nim rachunki, jeżeli brakuje na to funduszy z bieżącej działalności. Najmniejsze firmy nie są w tak „komfortowej” sytuacji. Z powodu opóźnień w płatnościach brakuje im pieniędzy na opłacanie swoich kontrahentów i podwykonawców, także tych z własnego sektora. Ponad 18 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych jest winna innym mikroprzedsiębiorstwom łącznie 287 mln zł.
Przeczytaj także:
Ochrona przed nierzetelnymi klientami. Czy to możliwe?
Czy najmniejsi przedsiębiorcy rzeczywiście mają nikłe szanse na ochronę przed konsekwencjami wynikającymi z zatorów płatniczych, na które narażają ich nierzetelni kontrahenci i klienci? Niekoniecznie. Mogą stosować te same sprawdzone środki, co większe biznesy. Właściciele mikrofirm np. mogą domagać się od swoich kontrahentów przedpłaty (to rozwiązanie stosuje blisko 60 proc. pytanych przez Intrum polskich przedsiębiorców), a także wcześniej, przed podjęciem współpracy, oceniać ich zdolność kredytową. Do dyspozycji mają również ubezpieczenia wierzytelności oraz gwarancje bankowe. – Co więcej, przedsiębiorcy biorący udział w badaniu Intrum uważają, że mogą rozwiązać wspomniany problem, jeżeli wezmą sprawy w swoje ręce – ponad 4 na 10 respondentów Europejskiego Raportu Płatności 2019 uważa, że dobrowolne inicjatywy firm zmniejszą problem opóźnień w płatnościach – dodaje Małgorzata Okoń, ekspert Intrum.
Pomocną dłoń podaje także prawo. Mowa np. o dyrektywie UE w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych, która ma również odzwierciedlenie w polskim ustawodawstwie. Wspomniana regulacja przewiduje rekompensatę za ponoszone przez wierzycieli koszty dotyczące odzyskiwania należności, w związku z opóźnionymi płatnościami, aby ograniczyć występowanie tego zjawiska i pomóc firmom w prowadzeniu biznesu. Niestety, jak pokazuje badanie Intrum, tylko 14 proc. przedsiębiorców w naszym kraju jest zaznajomionych ze wspomnianą dyrektywą.
Źródło: Intrum