Oprocentowanie lokat bankowych nigdy nie było tak niskie. Lokata na 10 tysięcy daje już tylko 16 złotych odsetek. 8 razy mniej niż przed rokiem – aż tak spadło oprocentowanie przeciętnej bankowej lokaty w ciągu zaledwie 12 ostatnich miesięcy. Tak wynika z najnowszych danych NBP. Winne są oczywiście cięcia stóp procentowych, których konsekwencją jest spadek kosztu pieniądza w gospodarce. Cieszą się z tego kredytobiorcy. Deponenci z trudem szukają dziś jednak oprocentowania na poziomie 1-2%, czym jeszcze rok temu wielu oszczędzających by po prostu wzgardziło.
Oprocentowanie bankowych depozytów nigdy jeszcze nie było aż tak niskie. Bank centralny wyliczył, że zakładając lokatę w lipcu 2020 roku mogliśmy liczyć jedynie na 0,2% odsetek.
Podatek od wszystkiego
To znaczy, że w ciągu roku powierzając bankowi kwotę 10 tysięcy złotych możemy liczyć na 16,20 złotych odsetek. Tak, to nie pomyłka. Bank co prawda naliczy nam 0,2% odsetek, czyli skromne 20 złotych od powierzonych mu na rok 10 000 złotych, ale i tak tym skromnym zyskiem trzeba się podzielić, czyli zapłacić podatek (19%). Formalności załatwia bank, ale w efekcie otrzymujemy na konto tylko wcześniej wspomniane 16 złotych i 20 groszy odsetek. Jeszcze rok temu banki kusiły oszczędzających obietnicą 8 razy wyższych zysków. Zakładając roczną lokatę w lipcu 2019 roku deponent mógł liczyć przeciętnie na prawie 129 złotych odsetek w skali roku. Już wtedy wiele osób na to narzekało.
Jeszcze gorzej dzisiejsze warunki depozytów wyglądają, gdy porównamy je z tymi z odleglejszej historii. I tak w 2014 roku statystyczny depozyt dawał zarobek kilkanaście razy wyższy niż dziś (200-220 złotych rocznie). W 2012 roku mogliśmy na bezpiecznej lokacie zarobić nawet 400 złotych rocznie (25 razy więcej niż dziś). W ostatnich latach szczególnie rozpieszczał deponentów przełom 2008/9. Wtedy przeciętny roczny depozyt pozwalał zarobić nawet ponad 560 złotych i to już po opodatkowaniu. To nawet 35 razy więcej niż dziś.
Inflacja nie chce odejść
Problem także w tym, że przy obecnym poziomie inflacji (wstępnie szacowanym w sierpniu ma 2,9% r/r) jest niemal niemożliwe, aby znaleźć dziś w bankach oferty, które dają szansę na zachowanie siły nabywczej posiadanego kapitału. Trochę lepiej sytuacja wyglądać będzie jeśli wzrosty cen w sklepach, punktach usługowych czy na stacjach. Zgodnie z prognozami banku centralnego – faktycznie zaczną hamować. NBP przewiduje bowiem, że w 3 kwartale 2021 roku urząd statystyczny zaraportuje inflację na poziomie 1,6%.
Przy takiej ofercie depozytów i wcześniej wspomnianej inflacji nie powinno dziwić, że Minister Finansów sprzedaje sporo obligacji skarbowych. Na rynku mieszkaniowym znowu dużo osób kupuje mieszkania z przeznaczeniem na wynajem. Do tego oblężenie przeżywają dystrybutorzy złota inwestycyjnego. Po długiej flaucie do biur maklerskich przychodzą nowi klienci, a do funduszy inwestycyjnych napływają nowe pieniądze.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments