Znane hasło wyborcze z pierwszej kampanii Billa Clintona „Gospodarka, głupcze!” wydaje się wracać niczym bumerang we wszystkich dziedzinach życia. To bowiem bieżąca koniunktura gospodarcza przekłada się na nastroje społeczne, które później kształtują polityczną przyszłość krajów. Również rynek kapitałowy pozostaje jednym z lepszych barometrów mierzących stan gospodarki. Ten z kolei wydaje się być obecnie bardzo dobry. Tak przynajmniej sugerują wszelkie pojawiające się dane ankietowe, które z uwagi na swój charakter publikowane są jako pierwsze i najszybciej wskazują kierunek, ku jakiemu zmierzać ma najbardziej rozpowszechniony miernik stanu gospodarki, jakim jest zmiana PKB. W tym kontekście pojawił się ostatnio jeden, chyba nie do końca rozpowszechniony problem. Otóż zaczynamy obserwować pewne rozwarstwienie pomiędzy „miękkimi” danymi gospodarczymi a tymi o charakterze „twardym”. Pierwsze, będąc opartymi na ankietach, co do zasady mierzą sentyment panujący wśród przedsiębiorców. Mowa o takich wskaźnikach jak PMI, amerykański ISM czy niemiecki indeks Instytutu Ifo. Tutaj dominuje wręcz niepoprawny optymizm, który wiązać można z powrotem inflacyjnego środowiska oraz pojawieniem się „zwierzęcych instynktów”, o których pisał niedany ekonomiczny noblista Robert J. Shiller. Można nawet powiedzieć, że pojawiła się nadzieja na koniec strukturalnej stagnacji gospodarczej, która trapi większą część globu od pamiętnego roku 2008. Jednocześnie jednak tak optymistyczne wnioski niespecjalnie potwierdzają „twarde” dane, czyli mierzące typowo ekonomiczne wartości, jak produkcja czy sprzedaż. Przykładów nie trzeba daleko szukać. We wtorek pewne zaniepokojenie sprawiły dane o zamówieniach w niemieckim przemyśle, które w styczniu spadły aż o 7,4% względem poprzedniego miesiąca. Po udanym grudniu pewne ochłodzenie było powszechnie oczekiwane, ale nie w najsilniejszej skali od stycznia 2009 roku! Przenosząc się z kolei za ocean warto zwrócić uwagę na dane publikowane przez oddział Rezerwy Federalnej w Atlancie, który opracował model wyliczający tempo zmiany PKB w oparciu o najnowsze dostępne dane. Jeszcze w 27 lutego wskazywał on na wzrost PKB w I kw. o 2,5%, ale w środę ten szacunek spadł do 1,2%. Oczywiście do końca kwartału pozostało jeszcze trochę czasu, ale informacja ta dość dobrze pokazuje, że obserwujemy sporą rozbieżność pomiędzy optymistycznymi oczekiwaniami a twardymi realiami gospodarczymi. Te na świecie wcale się tak diametralnie nie zmieniły. Owszem, obserwujemy cykliczny wzrost tempa rozwoju gospodarczego, ale nie o skali usprawiedliwiającej kreślenie bardzo optymistycznych prognoz na przyszłość.
Autor: Łukasz Bugaj, CFA