Skąd się biorą długi Polaków? Aż 30 proc. Polaków mających długi przyznaje, że nie radzi sobie z ich spłatą. 61,5 proc. czuje się nimi przytłoczonych, ale prawie 1/3 nie odczuwa z tego powodu żadnego dyskomfortu. Chcąc je spłacić, zazwyczaj proszą o pomoc finansową rodzinę. Najczęściej nie regulują zobowiązań za telefon, Internet i telewizję, a także za czynsz i media. Problemy sprawia im także opłacanie rat kredytów gotówkowych, oraz… kwot pożyczonych od krewnych.

Taki obraz zachowań konsumentów daje najnowsze badanie przeprowadzone przez IMAS International dla KRD w związku z przypadającym 17 listopada Dniem bez Długów. Co 4. Polak mający przeterminowane płatności słabo kontroluje swoje długi – w tej grupie 1/3 mówi wprost, że zupełnie nad nimi nie panuje. Jednocześnie 46,5 proc. deklaruje, że ma pełne rozeznanie w swoich zaległościach, tzn. wie dokładnie ile i za co jest winna.

Skąd się biorą długi Polaków? - kobieta i mężczyzna siedzą na kanapie przy stole, na którym leza rachunki
Skąd się biorą długi Polaków?

Dlaczego nie płacimy zobowiązań?

Najczęstszy powód niepłacenia to zbyt małe dochody – wskazuje tak prawie 27 proc. badanych. Niemal tyle samo, bo 26 proc., podaje, że na przeszkodzie w spłacie stanęły niespodziewane wydatki, jak leczenie, naprawa samochodu lub sprzętu domowego. Co 5. osoba nie jest w stanie regulować zobowiązań, bo mocno odczuła wzrost bieżących, podstawowych wydatków. Przede wszystkim takich jak czynsz, prąd, woda, gaz, jedzenie czy środki czystości, a blisko 14 proc. straciło pracę. Spore grono, bo prawie co 5. osoba nie ma już dodatkowego źródła dochodu, które pomagało utrzymać domowy budżet w ryzach. Utrudnia im to więc spłatę zadłużenia. Ale to nie koniec przyczyn kłopotów z regulowaniem zobowiązań. 7,5 proc. badanych przyznaje, że po prostu nieumiejętnie zarządza swoimi pieniędzmi.

Najczęściej dłużnicy nie płacą za telefon Internet i telewizję – 29 proc. wskazań. Nie opłacają też czynszu, rachunków za prąd, wodę, gaz (27 proc.) i nie regulują rat kredytów gotówkowych (26 proc.). Natomiast 17 proc. nie radzi sobie z zwrotem pożyczek otrzymanych od rodziny. Z kolei 15 proc. nie może uporać się z debetem na karcie płatniczej. Po 10 proc. z kredytem ratalnym wziętym za pośrednictwem sklepu na zakup sprzętu RTV/AGD czy mebli oraz ze zobowiązaniami na karcie kredytowej. 

Pandemia sprzyja oszczędzaniu

Niestety aż 33 proc. zadłużonych Polaków nie radzi sobie z oddawaniem pieniędzy. W tej grupie 1/3 ocenia, że ich sytuacja jest bardzo zła. 61,5 proc. odczuwa przygnębienie z powodu zaległości finansowych, ale duża grupa, bo 1/3 respondentów, nie ma żadnych negatywnych wrażeń. Przygnębienie z powodu zaległości odczuwają częściej kobiety (72 proc. spośród zadłużonych) niż mężczyźni (połowa spośród panów mających przeterminowane zobowiązania).

Według najnowszych analiz ekspertów rynku finansowego, podczas pandemii sytuacja konsumentów, w przeciwieństwie do firm, nie pogorszyła się. Zaoszczędziliśmy pieniądze na podróżach, gastronomii, rekreacji, odzieży, a nawet na kosmetykach – po prostu nie mamy okazji z tego korzystać. Dlatego rząd nie przewiduje wsparcia dla konsumentów, skupiając się na pomocy dla przedsiębiorstw. Gdyby okazało się, że dużo osób, które spłacają kredyty hipoteczne, nie będzie w stanie regulować rat, rząd nie wyklucza pomocy. Dla wielu osób lockdown może być więc okazją do tego, aby uważniej przekalkulować swoje finanse.

Kolejny dług na spłatę długów

Zaległości Polaków widniejące w bazie danych Krajowego Rejestru Długów wynoszą obecnie 48,2 mld zł. Od lutego, który był ostatnim miesiącem przed pandemią, wzrosły o ponad 2 mld zł. Niezapłacone zobowiązania miało wtedy 2 494 416 osób. Dziś – 2 453 279. Zwiększyło się także średnie zadłużenie z 18 438 zł w lutym do 19 660 zł teraz.

W ankiecie przeprowadzonej przez IMAS 24 proc. Polaków przyznaje, że ma obecnie długi. W grupie osób, które kiedyś mierzyły się z zaległościami 44 proc. rozwiązało problem pożyczając pieniądze od rodziny lub znajomych. 42 proc. zrezygnowało z części wydatków, aby wygospodarować sumy na uregulowanie długu. Blisko 18 proc. sięgnęło po racjonalne rozwiązanie, tj. negocjowało warunki spłaty. Inne wyjście to likwidacja lokat bankowych i oszczędności (14 proc. wskazań). Następnie zmiana pracy na lepiej płatną czy otrzymanie premii (prawie 10 proc.).

Widać, że nie wszyscy radzą sobie jednakowo. Co 20.  dłużnik, aby uregulować należności, wziął kredyt w banku. Są też tacy, którzy zdecydowali się na tzw. chwilówki w firmach udzielających ich bez sprawdzenia wiarygodności finansowej klientów w KRD czy BIK (8 proc.).

Firmy ostro windykują długi

Sięganie po kredyt, aby spłacić zaległości, może prowadzić do powstania spirali zadłużenia. Zwłaszcza jeśli ktoś nadal będzie zaciągał zobowiązania, na spłatę których go nie stać. Firmy podczas pandemii mocniej niż dotąd dbają o swoje finanse i skrupulatnie przekazują zaległości konsumentów do windykacji. To sygnał dla klientów, aby na bieżąco kontrolowali swoje portfele i nie dopuszczali do powstawania zaległości. Najwięcej zleceń dotyczy zobowiązań za telefon. Klienci często tłumaczą, że to niewielkie kwoty i nie ma o co kruszyć kopii. Ale z punktu widzenia operatora komórkowego działa tu efekt skali. Każda niezapłacona faktura na kilkadziesiąt złotych pomnożona przez tysiące klientów daje dużą kwotę.


41 proc. zadłużonych Polaków deklaruje, że jest w stanie spłacić swoje zaległości z bieżących zasobów, tj.  pieniędzy zgromadzonych na koncie lub posiadanych w gotówce. Jednak tyle samo mówi, że nie ma takich możliwości. Według najnowszych danych GUS przeciętne wynagrodzenie w III kw. 2020 r. wzrosło o 4,8 proc. wobec tego samego okresu ub.r. i wyniosło 5 168 zł. W stosunku do II kwartału tego roku zwiększyło się o 2,9 proc., czyli o 327 zł.

Źródło: KRD