Niewielkie instalacje fotowoltaiczne mogą radykalnie obniżyć koszty energii elektrycznej dla tysięcy polskich rodzin – dzisiaj brakuje już tylko jednego elementu – odpowiednich zapisów prawnych dot. gwarantowanych i odpowiednio wysokich stawek odsprzedaży prądu wytworzonego w mikroinstalacjach OZE.
W toku prac sejmowych nad ustawą o Odnawialnych Źródłach Energii została zgłoszona poprawka, która może znacząco przyczynić się do stworzenia w Polsce całkowicie nowego rynku niewielkich elektrowni słonecznych. Mowa tu o propozycji wprowadzenia gwarantowanych cen sprzedaży energii elektrycznej uzyskanej z mikroinstalacji OZE o mocy do 10 kW. Zgodnie z wyliczeniami Instytutu Energetyki Odnawialnej, dzięki proponowanym zapisom, do 2020 r. mogłoby powstać nawet 200 tys. małych instalacji prosumenckich. Najnowszymi poprawkami posłowie zajmą się prawdopodobnie dzisiaj, podczas posiedzenia sejmowej podkomisji pracującej nad rządowym projektem ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii.
Statystyczna polska rodzina, jak wynika z danych GUS, wydaje ponad jedną trzecią domowego budżetu na opłaty związane z życiem i energią. Niestety koszty te nie będą maleć. Dlatego w obliczu rosnących cen prądu warto postawić na jego własną produkcję. Zielone światło dla inwestowania w niewielkie, domowe elektrownie słoneczne (np. instalowane na dachu budynku) „zapalił” jeszcze w ubiegłym roku tzw. mały trójpak energetyczny. Mimo liberalizacji przepisów zainteresowanie przeciętnej rodziny inwestycjami we własne, przydomowe mikroelektrownie słoneczne jest minimalne.
Nie ma korzyści, nie ma zainteresowania
– Wiedza Polaków o odnawialnych źródłach energii jest niewielka. Jak wynika z przeprowadzonych na nasze zlecenie badań aż 95 proc. ankietowanych nie odróżnia kolektorów słonecznych od modułów fotowoltaicznych. Nie wie zatem, że kolektory słoneczne podgrzewają wodę, a panele fotowoltaiczne przekształcają energie słońca w elektryczną. Jeszcze więcej, bo 98 proc. ankietowanych nie wie kim jest prosument, czyli osoba, która produkuje, zużywa na własne potrzeby i sprzedaje energię elektryczną* – mówi Barbara Lewicka – Kłoszewska, Wiceprezes Fundacji Banku Ochrony Środowiska, która ruszyła niedawno z kampanią społeczną „Postaw na Słońce”. Celem projektu jest szerzenie wiedzy na temat odnawialnych źródeł energii, w tym w szczególności mikroinstalacji OZE.
Nadzieja na tani prąd w ustawie o OZE
Najnowsza poprawka do projektu ustawy o OZE może ten stan rzeczy diametralnie zmienić – jak wiadomo bowiem, tam gdzie są realne korzyści finansowe, Polak zaczyna liczyć. Tym razem mowa jest o realnych korzyściach dla domowego budżetu, które w skali roku mogą przynieść oszczędności nawet rzędu tysięcy złotych.
Boom w fotowoltaice prawdopodobny – nie ma innej drogi
Zgodnie z obowiązującymi dziś przepisami, każdy kto zdecyduje się na małą elektrownię słoneczną może wyprodukowaną energię wykorzystać na własne potrzeby, a niewykorzystaną nadwyżkę odsprzedać do sieci. Stawki na jakie można jednak liczyć są nieopłacalne – dziś jest to bowiem zaledwie ok. 16 groszy. Tymczasem pełny koszt zakupu energii z sieci jest ponad trzykrotnie wyższy. W porównaniu z kosztem zakupu całej instalacji – mikroelektrownia słoneczna o mocy 3 kW to wydatek ok. 20-25 tys. zł – czyni cała inwestycję mało atrakcyjną z punktu widzenia przeciętnej rodziny.
Czy można nie płacić za prąd?
Zmiany zaproponowane do ustawy o OZE wprowadzają obowiązek zakupu energii od wytwórcy energii z mikroinstalacji po określonej, stałej cenie, w okresie 15 lat. W przypadku mikroelektrowni o mocy do 3 kW zaproponowana stawka to 0,75 zł za 1 kWh, a dla instalacji o mocy od 3 do 10 kW mowa jest o 0,65 zł za 1 kWh. Gdyby te rozwiązania weszły w życie radykalnie podniosłyby atrakcyjność m.in. instalacji fotowoltaicznych w oczach Polaków. Jak wynika bowiem z szacunków ekspertów Banku Ochrony Środowiska, czteroosobowa rodzina mieszkająca w średniej wielkości domu jednorodzinnym inwestując w mikroelektrownię słoneczną o mocy 3 kW nie tylko nie płaciłaby w skali roku za prąd, ale jeszcze do jej domowego budżetu trafiałaby ekstra pieniądze.
Zastrzyk finansowy dla domowych budżetów
Dziś taka czteroosobowa rodzina, która zużywa np. 2400 kWh prądu rocznie, płaci za prąd ponad 1300 zł rocznie. Instalując mikroelektrownię o mocy 3 kW i wykorzystując 30 proc. wytworzonej przez nią energii na własne potrzeby zbiłaby ten rachunek do nieco ponad
800 zł. To jednak nie wszystko – pozostaje bowiem jeszcze 70 proc. energii oddanej (sprzedanej) do sieci. Zgodnie ze stawkami podanymi w poprawce oznacza to dodatkowe blisko 1500 zł dochodu. Finalnie zatem w budżecie rodziny rocznie pojawia się ok 2 tys. zł. W przypadku większej instalacji o mocy 10 kW (przy założeniu 10 proc. zużycia na własne potrzeby i odsprzedaży 90 proc.) korzyści, mimo niższej ceny odkupu, byłyby nawet trzykrotnie większe. – Wprowadzenie stawek odsprzedaży ekologicznego prądu zbliżonych do cen zakupu energii na rynku przez klienta indywidualnego byłoby istotnym impulsem dla rozwoju rynku, niezależnie od planowanych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dopłat do proekologicznych instalacji w ramach programu Prosument – podkreśla Anna Żyła, Główny Ekolog Banku Ochrony Środowiska.
Jesteśmy w ogonie Europy…
Jak wynika z najnowszych wyliczeń Instytutu Energetyki Odnawialnej, dzięki poprawce zgłoszonej do ustawy o OZE, w 2020 roku funkcjonowałoby w Polsce 145 tys. „mikro-prosumentów” w segmencie do 3 kW i niemalże 60 tys. w segmencie 3-10 kW. W istotnym stopniu odrobilibyśmy straty do wyznaczających trendy w nowoczesnej energetyce rynków. Dość powiedzieć, że dziś w Wielkiej Brytanii działa ok. 500 tys. instalacji prosumenckich, w Niemczech – ponad milion. Warto podkreślić, że 6 czerwca tego roku, w połowie dnia, ponad 50 proc. całkowitej energii zużytej w Niemczech, pochodziło z ogniw fotowoltaicznych. Padł wówczas światowy rekord wykorzystania czystej, odnawialnej energii słonecznej.
– Jesteśmy przekonani, że w Polsce w krótkim czasie moglibyśmy również postawić na powszechne wykorzystanie mikroinstalacji OZE. W ramach naszej kampanii docieramy do tysięcy młodych ludzi w szkołach, którzy z wielkim entuzjazmem czerpią wiedzę na temat ekologicznych, przyjaznych środowisku technologii. W naszym projekcie bierze udział już 350 szkół, a zgłaszają się kolejne – mówi Barbara Lewicka – Kłoszewska z Fundacji Banku Ochrony Środowiska.