Pomimo upływu całych dekad problem książeczek mieszkaniowych nie może doczekać się definitywnego rozwiązania systemowego. W efekcie na dziś dzień ponad milion rodaków czuje się pokrzywdzonych, by nie powiedzieć wręcz oszukanych przez własne państwo. Czy podjęte przez Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) działania przyniosą wreszcie oczekiwany rezultat?
Atrybut poprzedniej epoki
Instytucja mieszkaniowej książeczki oszczędnościowej jako instrumentu zapewniającego uzyskanie lokatorskiego spółdzielczego prawa do lokalu, wprowadzona została w latach pięćdziesiątych ub. wieku, stając się z czasem jednym z najbardziej rozpoznawalnych i problematycznych atrybutów poprzedniej epoki ustrojowej. Jak tłumacza eksperci portalu RynekPierwotny.pl od roku 1958 obowiązywał system gwarantujący realną wartość zgromadzonych wkładów poprzez udzielanie tzw. premii gwarancyjnej. W kolejnych latach był on parokrotnie modyfikowany pod względem zasad gromadzenia wkładów, ich oprocentowania, czy też warunków nabywania prawa do premii.
W ten sposób książeczka mieszkaniowa stała się swoistym dowodem, potwierdzającym zawarcie umowy mieszkaniowego rachunku oszczędnościowego pomiędzy jej posiadaczem a bankiem PKO, który cały system obsługiwał. Państwowy bank odpowiadał więc za zgromadzone przez obywateli wkłady na nabycie lokum, ich oprocentowanie oraz pieniężną premię gwarancyjną, zapewniającą urealnienie wartości zgromadzonych środków.
Zdaniem Jarosława Jędrzyńskiego, głównego analityka portalu RynekPierwotny.pl cały system działał w miarę sprawnie mniej więcej do drugiej połowy lat siedemdziesiątych, zapewniając własne cztery kąty tysiącom rodzimych gospodarstw domowych. Niestety na początku kolejnej dekady system dochodzenia do własnego lokum za sprawą oszczędzania na książeczkach mieszkaniowych legł w gruzach, na co oczywiście główny wpływ miała tragiczna sytuacja całej polskiej gospodarki. Tym sposobem ogromna rzesza rodaków – posiadaczy książeczek mieszkaniowych – powitała transformację ustrojową praktycznie z niczym, a więc bez szansy na własne „M” i z „książeczkowymi” wkładami, które za sprawą hiperinflacji zdewaluowały się niemal do zera. Z kolei w roku 1990 wprowadzony został przepis, który wykluczył sądowe dochodzenie waloryzacji wkładów, także tych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych. Miało to chronić system bankowy przed załamaniem w trakcie transformacji ustrojowej.
III RP z premią gwarancyjną
W III RP jedynym uprawnieniem przysługującym właścicielom książeczek mieszkaniowych jest prawo do premii gwarancyjnej. Zostało ono przyznane na warunkach określonych w ustawie z 30 listopada 1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych. Aktualnie na premię gwarancyjną mogą liczyć ci posiadacze książeczek mieszkaniowych, którzy przeznaczą środki na jeden z dwunastu ściśle określonych w przedmiotowych przepisach celów mieszkaniowych. Chodzi tu przede wszystkim o sytuację poniesienia jednorazowo znacznych wydatków na kupno mieszkania bądź jego wykup od spółdzielni, wniesienie wkładu własnego kredytu hipotecznego, czy też dokonania wpłaty partycypacji do TBS. Z kolei osoby posiadające już własne lokum środki z premii gwarancyjnej mogą przeznaczyć na jego remont, jednak polegający wyłącznie na wymianie okien albo kompletnej wymianie instalacji gazowej bądź elektrycznej.
Niestety w rezultacie zdecydowanie restrykcyjnych przepisów, przyznających prawo do premii gwarancyjnej, ogromna rzesza posiadaczy książeczek mieszkaniowych znalazła się poza kręgiem beneficjentów ustawy.
RPO z pomocą
W tym stanie rzeczy sprawa książeczek mieszkaniowych musiała w końcu trafić do Rzecznika Praw Obywatelskich. Pełniący tę funkcję Adam Bodnar spotkał się właśnie z reprezentantami Krajowego Stowarzyszenia Posiadaczy Książeczek Mieszkaniowych PKO BP, aby w obecności przedstawicieli mediów zaprezentować dotychczasowy stan swoich działań, których celem jest ostateczne systemowe rozwiązanie przedmiotowej kwestii.
Według opinii RPO problem polega na tym, że z ponad miliona osób, które pomimo przysługującego im prawa do premii dotychczas z niego nie skorzystały, ogromna większość nie jest i najprawdopodobniej nigdy nie będzie w stanie zrealizować warunków narzuconych przez obowiązujące przepisy. Innymi słowy, aktualny katalog celów mieszkaniowych uprawniających do uzyskania premii gwarancyjnej jest dalece niewystarczający. Jak wskazują eksperci portalu RynekPierwotny.pl przykładowo, nie zawiera on takich czynności jak zwykły remont w celu poprawy standardu technicznego mieszkania, wymiany przestarzałych pieców grzewczych na ekologiczne, dostosowania lokum do potrzeb osób starszych lub niepełnosprawnych, remonty mieszkań komunalnych itp. Co gorsza, prawo do premii nie przysługuje osobom bez tytułu prawnego do mieszkania, w tym także osobom bezdomnym.
W efekcie wciąż na rynku pozostaje ogromny, ponadmilionowy wolumen niezrealizowanych książeczek mieszkaniowych, a liczba tych likwidowanych z premią z roku na rok coraz bardziej topnieje, osiągając w 2016 r. poziom zaledwie 24 tys. Co więcej, systematycznemu spadkowi ulega także wysokość średniej premii gwarancyjnej z początkowych kilkudziesięciu tys. zł do zaledwie 8,1 tys. zł w 2016 r., stanowiących równowartość zaledwie 1-2 mkw. mieszkania. Zdaniem RPO problem książeczek jest na tyle poważny, że warto go potraktować systemowo i tak zmienić przepisy, by z premii gwarancyjnej można było skorzystać także w sytuacjach, na które dziś prawo nie pozwala. To realnie poprawi sytuację właścicieli książeczek.
RPO wystosował w tej sprawie specjalne pismo do Prezesa Rady Ministrów, którego uznaje za jedynego właściwego adresata roszczeń posiadaczy książeczek mieszkaniowych. Zawiera ono szczegółowy opis problemu właścicieli książeczek mieszkaniowych, sugestie ich rozwiązania, i w końcu prośbę „o spowodowanie podjęcia odpowiednich działań zmierzających do definitywnego załatwienia nierozwiązanego od kilkudziesięciu lat problemu posiadaczy książeczek mieszkaniowych”.