Budownictwo mieszkaniowe wraca do normalności. Gwałtowny wzrost aktywności deweloperów – tak wyglądał czerwiec na rynku nieruchomości w Polsce. Była to odpowiedź na szybko odbudowujący się popyt na mieszkania. Efekt odblokowanych procedur administracyjnych i kolejny symptom szybkiego powrotu do normalności w mieszkaniówce.
Szybko wracająca do normy sprzedaż mieszkań to najpewniej jeden z głównych powodów, dla których czerwiec przyniósł bardzo dobre dane z sektora budownictwa mieszkaniowego. W porównaniu do maja mieliśmy do czynienia z ponad 50-proc. wzrostem liczby mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia – wynika z danych GUS o dokonaniach deweloperów. Dobrego wyniku można się było przed miesiącem spodziewać, choć skala poprawy zaskakuje.
Największym pozytywnym zaskoczeniem jest za to wzrost o ponad połowę (względem maja) liczby mieszkań, których budowę deweloperzy rozpoczęli. To najlepszy prognostyk szybkiego powrotu rynku mieszkaniowego do normalności. W odróżnieniu od liczby wydanych pozwoleń na budowę, pokazuje on bowiem zazwyczaj faktyczne działania. Wejście robotników na plac budowy – a nie tylko wydanie decyzji administracyjnej – jak w przypadku informacji o pozwoleniach na budowę. Ponadto wzrost liczby rozpoczynanych budów wynika często w dużej mierze z faktu, że deweloperzy muszą uzupełnić ofertę mieszkań posiadanych na sprzedaż. Co znowu może świadczyć o aktywności kupujących. Budownictwo mieszkaniowe powraca do normalności.
Deweloperzy przenoszą akcent na nową produkcję
Z pozoru tylko martwić mogą dokonania w zakresie oddawania lokali do użytkowania. Dlaczego tylko z pozoru? Spadek o niecałe 7% (względem maja) łączyć należy z efektem wysokiej bazy. Po prostu przed miesiącem deweloperzy skupiali się nad kończeniem prowadzonych inwestycji i oddano ich do użytkowania rekordowo dużo. Obserwowany w tym zakresie spadek w czerwcu nie jest więc żadnym zaskoczeniem. Względem poziomu sprzed roku mamy bowiem ponad 15-proc. wzrost. Ponadto, w połączeniu z wcześniej wspomnianymi informacjami o pozwoleniach i rozpoczętych budowach, najnowszą publikację GUS można interpretować w taki sposób, że deweloperzy przestali się skupiać jedynie na kończeniu prowadzonych inwestycji i w obliczu ogólnego powrotu optymizmu, widzą też potrzebę rozkręcania nowych projektów.
Optymizm ten wspierają też odmrożone procedury administracyjne. Dla rynku mieszkaniowego kluczowe są oczywiście rekordowo niskie stopy procentowe. To dzięki nim kredyty są teraz o 1/3 tańsze niż na początku roku. Choć banki stawiają potencjalnym kredytobiorcom znacznie wyższe wymagania odnośnie wkładu własnego czy stabilności dochodów. Niskie stopy procentowe skutkują też niemal zerowym oprocentowaniem lokat bankowych. To przy wciąż wzmożonej inflacji, wprost zmusza wiele osób do poszukiwania innego niż depozyt sposobu lokowania oszczędności. Wielu Polaków taką bezpieczną przystań dla kapitału odnajduje właśnie na rynku nieruchomości. Pewnie też dlatego już w drugiej połowie kwietnia obserwowaliśmy wzrost zainteresowania mieszkaniami w dużych miastach. Niedługo potem wrócił on już do normy – wynika z szacunków HRE Investments opartych o dane Google.
Czerwiec lepszy niż przed rokiem
Z najnowszej publikacji urzędu statystycznego możemy się też dowiedzieć jak czerwiec br. wypada na tle szóstego miesiąca ubiegłego roku. Pomimo epidemii takie porównanie wypada bardzo pozytywnie. W każdym z badanym obszarów mamy do czynienia z dwucyfrowymi wzrostami. Jedynie liczba rozpoczynanych budów przez deweloperów nie wróciła jeszcze do poziomu sprzed epidemii. Tu brakuje nam już niewiele – w czerwcu liczba mieszkań, których firmy zaczęły budowy była o 11,6% niższa niż w czerwcu 2019 roku. Jeśli nie będziemy już mieli do czynienia z drugą falą zarazy albo kolejną odsłoną lockdownu, to coraz więcej informacji sugeruje, że na rynek mieszkaniowy normalność wróci nadspodziewanie szybko.
Budownictwo mieszkaniowe to nie tylko deweloperzy. Wciąż sporo mieszkań budują Polacy sami dla siebie, co urząd statystyczny nazywa budownictwem indywidualnym. Z tego sektora także płyną dobre dane. Mamy tu do czynienia ze wzrostami właściwie w każdym z badanych obszarów. Częściowo może to wynikać odreagowania po zatorach administracyjnych, z którymi przyszło nam się mierzyć na początku epidemii. Nie wykluczone jednak, że widzimy też pierwsze symptomy wyprowadzania się Polaków z dużych miast na obrzeża. Dopiero czas pokaże na ile jest to posunięcie racjonalne skoro epidemia ma być zjawiskiem przemijającym. Z historii wiemy, że wiele takich wcześniejszych eksodusów kończyło się powrotem do dużych miast, gdzie życie jest prostsze.
Źródło: heritagere.pl