Czysty BIK nie wystarczy
Sposób wyliczania zdolności kredytowej jest indywidualną kwestią banku, jednak większość bardzo dokładnie sprawdza możliwe zadłużenia klienta, nawet te, o których kredytobiorca już dawno zapomniał. Większość osób starających się o kredyt zdaje sobie sprawę z konieczności wcześniejszego uregulowania należności, np. niespłaconej raty poprzedniego kredytu lub pożyczki. Źródłem wiedzy na ten temat, zarówno dla przedsiębiorcy, jak i dla banku jest BIK. Jeżeli starający się o kredyt nie pamięta dokładnie, czy spłacił wszelkie należności, to ma możliwość pobrania z BIK-u raportu na swój temat. W tym celu może skorzystać z jednorazowej, okrojonej, ale za to bezpłatnej wersji – dzięki założeniu konta na próbę lub wykupić rozszerzony pakiet zawierający również funkcję przesyłania alertów do klienta o pogorszeniu jego zdolności kredytowej.
– Posiadanie „czystego” raportu w BIK-u, to oczywiście dobra droga do otrzymania pozytywnej decyzji kredytowej. Jest to jednak dopiero początek tej drogi. Klienci często zapominają o drugim źródle informacji dla banku, czyli BIG-ach. Informacje gromadzone w tych bazach (BIG-ów w Polsce na dziś jest 5) pochodzą także od innych podmiotów, nie tylko od banków i klient może o nich nawet nie pamiętać. Jeżeli nie jesteśmy pewni, czy jakieś małe zadłużenie wpłynie na naszą zdolność kredytową, to zawsze lepiej wcześniej zapytać o to specjalistę. Każde zapytanie o kredyt w banku może wpłynąć bowiem na obniżenie naszej zdolności kredytowej – tłumaczy Paweł Mazur ekspert z ANG Biznes.
Jedna litera, wiele różnic
Podstawowe różnice między BIK a BIG są dwie. Pierwszą jest to, kto przesyła do nich informacje. BIK opiera się na danych otrzymanych od banków, kas spółdzielczych, firm pożyczkowych, a także od firm leasingowych i faktoringowych powiązanych z bankami. BIG natomiast, oprócz danych od tych podmiotów finansowych, gromadzi także informacje otrzymane od przedsiębiorców, firm telekomunikacyjnych, dostawców energii i telewizji kablowej, gmin i sądów, wierzycieli, a nawet osób fizycznych. Druga to dane dotyczące tego, czy klient jest rzetelnym płatnikiem. Do BIK-u trafiają informacje o wszelkich zaciągniętych kredytach i systematyczności w ich spłacaniu. Dzięki temu buduje się historia kredytowa. Jeżeli raty płacone były w terminie (lub nie później niż w ciągu 60 dni), to po spłaceniu całego kredytu informacje o nim trafiają do bazy danych statystycznych. Jeśli jednak wystąpiły większe opóźnienia, to dane przetwarzane będą jeszcze przez 5 lat, zanim trafią do bazy. Do BIG-u trafiają natomiast informacje o wszelkich zgłoszonych należnościach powyżej 200 zł (dla konsumentów) i 500 zł dla przedsiębiorców, których termin płatności minął co najmniej 60 dni wcześniej lub ponad 30 dni wcześniej wysłane zostało wezwanie do zapłaty. Jeżeli dłużnik spłaci należność, to podmiot zgłaszający ma obowiązek powiadomić o tym BIG w ciągu 14 dni i wtedy taka niekorzystna informacja jest usuwana. W BIG nie zobaczymy zatem tego, czy dany klient płaci swoje zobowiązania terminowo, a tylko czy w momencie sprawdzenia posiada jakiekolwiek zaległości. Dane o niespłaconych długach są natomiast gromadzone w BIG-u przez 10 lat.
– Na podstawie danych z obu źródeł, ale nie tylko, banki ustalają zdolność kredytową, a co za tym idzie – wysokość kwoty kredytu, jaką będziemy mogli od banku otrzymać. Jeżeli więc większość należności płacimy w terminie, a zdarzy się jeden rachunek, o którym zapomnieliśmy, to w znacznym stopniu nie wpłynie on na decyzję kredytową. Może się jednak zdarzyć i tak, że mając inne niespłacone długi, ten jeden rachunek zaważy o przyznaniu kredytu lub o jego kwocie. To od klienta zależy, czy zdecyduje się zaryzykować i nie sprawdzać raportów na swój temat, jednak bank na pewno takiego ryzyka nie podejmie. Ważne jest również, aby pamiętać, że informacje z BIG i BIK to nie jedyne brane pod uwagę w procesie kredytowym – dodaje Paweł Mazur z ANG Biznes.