Uśpione przez ostatnie tygodnie ryzyka zaczynają ponownie wychodzić na światło dzienne. Wraz z publikacją gorszych danych z Chin wraca niczym bumerang kwestia kondycji gospodarczej tego kraju, która zajmowała pierwszy plan podczas większych zniżek z sierpnia minionego roku oraz początku obecnego. Na dodatek wczoraj doszło do znacznego osłabienia juana na fixingu ustanawianym przez bank centralny, co rodzić może niepewność co do prawdziwości deklaracji władz o chęci utrzymywania stabilności kursu walutowego.
Sytuacja z pewnością nie jest godna pozazdroszczenia, skoro medialna polityka władz w przypadku tematów gospodarzących się zaostrza. Po krytyce czy dyskredytacji zagranicznych głosów ostrzegających przed grożącym kryzysem, przyszedł czas na chęć uciszenia wewnętrznych niepochlebnych doniesień odnośnie gospodarczych perspektyw. Dotychczas cenzura omijała tematykę gospodarczą, ale ostatnie raporty wskazują na zmianę kierunku z chęcią krzewienia „pozytywnej energii” kosztem obiektywnego dziennikarstwa ekonomicznego.
Nie bez znaczenia pozostaje seria gorszych danych z USA czy naszego krajowego podwórka. Warto sięgnąć pamięcią do początku roku, kiedy przyczyną sporych zniżek były recesyjne obawy potęgowane problemami chińskimi. Ryzyko recesji okazało się wysoce wyolbrzymione, ale sygnały kontynuacji spowolnienia konsekwentnie się pojawiają. W praktyce okazuje się więc, że główne problematyczne kwestie ostatnich miesięcy wcale nie zniknęły, ale zostały niejako uśpione, co doprowadziło do sporych wzrostów. Na arenie globalnej ponownie nie uwidocznił się jedynie problem słabej kondycji systemu bankowego, czyli ostatniego elementu negatywnej układanki. Być może i on się ponownie uwidoczni. Nakładają się na to bardziej strukturalne problemy. Przykładowo amerykańskie duże spółki złapały wyraźną zadyszkę i rynek w kwietniu podpierany był lepszą kondycją mniejszych podmiotów.
Bardzo podobny schemat obowiązywał na GPW i istotne pytanie brzmi czy ta dwojakość się utrzyma. Warto w tym kontekście pamiętać, że mniejszym podmiotom będzie szkodzić możliwość narastającej świadomości kontynuacji spowolnienia gospodarczego. Lokalnie w tym kontekście niepokojącym sygnałem jest największe od listopada 2008 roku tąpnięcie indeksu PMI. Z kolei w USA słabiej zaczął zachowywać się sektor technologiczny, który był ważnym koniem pociągowym nowojorskiego parkietu, gdy ten w 2013 roku wychodził ponad maksima z 2007 roku. Wszystko to prowadzi do zbierania się nad rynkiem dobrze znanych czarnych chmur.