45 proc. właścicieli startupów chce rozwijać swoją działalność nie tylko na rodzimym rynku, ale także w innych krajach. Są do tego świetnie przygotowani i nie boją się wyzwań związanych z zaistnieniem w nowym środowisku. Na założenie swoich innowacyjnych biznesów coraz częściej decydują się ludzie po czterdziestce, ze sporym doświadczeniem. 18 proc. wśród nich może się pochwalić tytułem naukowca. O ambicjach polskich startupów mówi Marcin Maliszewski, prezes firmy blinkee.city, oraz Maciej Gajewski, CEO platformy crowdfundingu FundedByMe.
Startupowiec polski – wykształcony i doświadczony
Młodzi, z pomysłem, ale bez odpowiedniego zaplecza w postaci kapitału, czy doświadczenia – taki mit często pokutuje w myśleniu o założycielach nowych przedsiębiorstw, stawiających na innowacje. Doskonale obala go raport „Polskie Startupy. Raport 2018”, który podaje, że rokrocznie rośnie procent przedsiębiorców po 40. roku życia – w 2018 roku założyciele w tym wieku to 18 proc. ogółu przebadanych. – Startup kojarzy się z pierwszym, dość niestabilnym biznesem, założonym przez nowicjuszy, którzy są często bardzo młodzi, a w biznesie działają impulsywnie – mówi Marcin Maliszewski, prezes blinkee.city. – Tymczasem założenie i prowadzenie innowacyjnej firmy wymaga nie tylko rozeznawania się w nowinkach branży, w której chce się działać, ale przede wszystkim doświadczenia, doskonale opracowanego biznesplanu, czy umiejętności zarządzania. Takimi cechami mogą pochwalić się osoby, które najczęściej mają za sobą już wiele lat funkcjonowania w tym środowisku. My na założenie startupu z innowacyjną w Polsce usługą wypożyczania skuterów elektrycznych zdecydowaliśmy się po latach pracy w strukturach korporacyjnych. Tym samym zaliczamy się do 37 proc. badanych, którzy wybrali podobną drogę rozwoju.
Tytuły naukowe właścicieli się opłacają
Ciekawym wątkiem jest także wynik dotyczący wykształcenia założycieli –badanie pokazuje, że 18 proc. startupów posiada wśród właścicieli naukowca. Jaki ma to wpływ na biznes? Według badań chętniej patentują swoje rozwiązania, a w oczach inwestorów ich produkty czy usługi są lepiej dopracowane technologicznie. Akademicki dorobek wciąż jest traktowany jako gwarancja wiedzy oraz innowacyjnego podejścia. Sprawia, że firma jest oceniania jako bardziej profesjonalna. Potwierdza to Marcin Maliszewski. – Kamil Klepacki, jeden z założycieli blinkee.city, posiada stopień doktorski. Ta informacja zwykle robi bardzo dobre wrażenie na naszych partnerach czy potencjalnych inwestorach, zwłaszcza gdy wcześniej słyszą, że aplikacja mobilna, która obsługuje nasze skutery i ich cała elektronika to efekt naszego pomysłu i wykonania – mówi Marcin Maliszewski.
Polski biznes w wersji międzynarodowej
Charakterystyka założycieli startupów nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć w niej o kosmopolityzmie. Granice kraju nie stanowią dla nich problemu, a świadczy o tym niemal 100 proc. odpowiedzi twierdzących na pytanie odnośnie umiejętności posługiwania się językiem innym niż ojczysty. 46 proc. badanych odpowiedziało także, że mieszkało za granicą dłużej niż 3 miesiące, bez przerw. Takie podejście właścicieli innowacyjnych firm definiuje nie tylko ich samych, ale także biznes, który prowadzą. Choć raport „Polskie startupy. Raport 2018” notuje w tej kwestii spadki procentowe na przestrzeni kilku lat, to nadal startupy na tle przeciętnego polskiego przedsiębiorstwa osiągają doskonały wynik. W 2018 r. swoje produkty i usługi eksportuje 45 proc. polskich startupów.
– Zmniejszający się procent eksporterów wynika z faktu, że ocenili oni swój biznes jako początkujący, a nie z ogólnej niechęci do wyjścia na arenę międzynarodową. Polscy przedsiębiorcy wolą najpierw sprawdzić się na gruncie krajowym. Sukces u siebie ośmiela, żeby mierzyć wyżej – mówi Marcin Maliszewski, którego marka lada dzień rozpoczyna kampanię crowdfundingową na rzecz rozwoju działalności w Szwecji. Polskie skutery na wynajem do tej pory dotarły do 3 zagranicznych miast – Budapesztu, Splitu i Walencji. Na Skandynawię założyciele mają jednak znacznie ambitniejszy plan.
Maliszewscy i Klepacki założyli spółkę-córkę, której część udziałów oddadzą w ręce inwestorów. Jak mogą je zdobyć? Wystarczy, że wezmą udział w startującej w październiku zbiórce na FundedByMe – platformie crowdfudingowej, która niedawno otworzyła swoje polskie podwoje. Kampania dla blinkee.city to ich pierwsza akcja w naszym kraju, ale w Szwecji, skąd pochodzą, odnieśli już niejeden zbiórkowy sukces. – Jesteśmy pewni, że wejście FundedbyMe na Polski rynek okaże się sukcesem. Przemawia za tym gwałtownie rosnący poziom polskich start-upów technologicznych. Skandynawowie dodatkowo uwielbiają ekologiczne nowinki, a takie właśnie są elektryczne skutery, które blinkee.city im proponuje. Inwestowanie przez crowdfunding jest niezwykle proste, a to stanowi dużą zachętę dla osób, które chcą zainwestować w innowacyjny biznes, ale obawiają się formalności – mówi Maciej Gajewski, CEO FundedByMe. Kampania crowdfundingowa będzie trwała 45 dni i w tym czasie blinkee.city zamierza uzyskać ok. 200 tys. euro.
Przykłady płynące ze świata mody, sztuki, ale także technologii pokazują, że polski biznes dobrze radzi sobie na arenach międzynarodowych. Skandynawski sukces blinkee.city może być kolejnym impulsem do rozpoczęcia wśród polskich innowatorów walki o rynki zagraniczne. Mamy do tego silną podstawę, bo jak się okazuje, polski startupowiec ma wiedzę, doświadczenie i plan na rozwój swojego biznesu.