W ciągu dwóch lat byliśmy świadkami upadku aż 39 linii lotniczych, z czego ostatnie tygodnie przyniosły upadłość aż trzech europejskich przewoźników. W niebo nie wzbiją się już samoloty brytyjskiego biura Thomas Cook, francuskiego XL oraz słoweńskiej Adrii. Ta ostatnia dopiero wszczęła postępowanie upadłościowe, o czym poinformowano w komunikacie. To istotne z punktu widzenia pasażerów – proces ubiegania się o rekompensatę przebiega inaczej w przypadku złożonego wniosku o upadłość oraz gdy dochodzi do jej ogłoszenia.
Choć przed konsekwencjami bankructwa linii lotniczych nie można się uchronić, to istnieje kilka możliwości zminimalizowania strat:
  • zakup biletów za pomocą karty kredytowej – należy złożyć skargę w banku, podając w uzasadnieniu odwołanie lotu i wskazując obciążenie karty kredytowej, którą dokonano płatności za bilet lotniczy. Bank, w którym wystawiono kartę, przeprowadzi w imieniu klienta procedurę chargeback (tzw. obciążenie zwrotne), której pozytywne zakończenie umożliwi zwrot wydanych pieniędzy
  • skorzystanie z usług biura podróży podczas zakupu biletu lotniczego – w tym przypadku lot jest częścią umowy o podróż, więc został objęty programem ubezpieczeniowym (jest to obowiązkowe dla wycieczek zorganizowanych). Wtedy możliwe jest odzyskanie pieniądze za bilet z ubezpieczenia, zwracając się do biura podróży i wystawcy polisy
  • ubezpieczenie podróżne, obejmujące awarie linii lotniczych – zarówno banki, jak i firmy ubezpieczeniowe oferują dodatkowe polisy, obejmujące odwołanie lotu z różnych przyczyn
  • śledzenie informacji na temat wybranej linii lotniczej
  • przygotowanie alternatywnego planu podróży.
Co się jednak dzieje, gdy powyższe sposoby zawiodły?

Wówczas pierwszym krokiem powinno być złożenie reklamacji do upadającego przewoźnika lotniczego. – W reklamacji należy wskazać numer lotu, datę i trasę lotu. Linia lotnicza ma obowiązek odpowiedzieć na złożoną reklamację, co wynika z Rozporządzenia WE 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r. Zgłoszone roszczenie powinno być ujęte przez linie lotniczą na liście jej wierzytelności. mówi Elżbieta Tyszka, główny prawnik w GIVT – firmie zajmującej się uzyskiwaniem odszkodowań za niezrealizowane lub opóźnione połączenia lotnicze. – Jeżeli majątek upadającego przewoźnika pozwala na zaspokojenie tych roszczeń, to sytuacja pasażera jest bardziej komfortowa, gdyż może spodziewać się wypłaty odszkodowania i zwrotu poniesionych kosztów w związku z odwołanym lotem – dodaje.

W gorszym położeniu jest pasażer w sytuacji, gdy sąd ogłosi już upadłość linii lotniczej, gdyż odzyskanie w takiej sytuacji pieniędzy jest bardzo utrudnione, Wynika to z tego, że linia lotnicza nie jest w stanie na bieżąco regulować swoich zobowiązań. – W polskim porządku prawnym termin zgłoszenia wierzytelności jest określony w postanowieniu sądu o ogłoszeniu upadłości. Jego początek jest liczony od dnia publikacji postanowienia w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. Termin nie może być krótszy niż miesiąc i dłuższy niż trzy miesiące. Aby go dochować, wystarczy nadać zgłoszenie wierzytelności listem poleconym. Termin zgłoszenia wierzytelności jest jednakowy dla wszystkich wierzycieli, jednak kolejność zaspokajania ich roszczeń zależy od ustalonego priorytetu. Konsument znajduje się w tym przypadku na 2 z 4 miejsc – dopiero, gdy wierzytelności z pierwszej kategorii zostaną zaspokojone, mogą zostać spłacone kolejne – dodaje Elżbieta Tyszka z GIVT.

Przeczytaj także:

Od tej sytuacji istnieje wyjątek: jeśli lot był obsługiwany przez inną linię lotniczą, współpracującą z przewoźnikiem, który zawiesił działalność. W tym przypadku można zgłaszać się do partnerskiej linii w celu uzyskania odszkodowania dla pasażerów.

W innych krajach procedura ta może się nieznacznie różnić, jednakże generalną zasadą powinna być ochrona dłużników w przypadku niewypłacalności wierzyciela i w wielu krajach trwają prace nad stworzeniem funduszu, z którego będą wypłacane środki na pokrycie roszczeń pasażerów w przypadku upadłości linii lotniczej tak jak to ma miejsce w przypadku upadłości biura podróży. – kończy Elżbieta Tyszka.

Źródło: GIVT