Od 1 maja 2016 roku rynek obrotu ziemią w Polsce przestanie być wolny. Transakcje między osobami fizycznymi zostaną utrudnione, a do tego państwo nie wznowi sprzedaży swoich działek przez 5 lat. Zostało więc już niewiele czasu na sprzedaż lub zakup parceli na obecnych zasadach – przestrzega Lion’s Bank.

Ministerstwo Rolnictwa do 25 stycznia br. prowadzi konsultacje społeczne projektu ustawy, która ma zrewolucjonizować obrót ziemią rolną w Polsce. Co kryje nowe prawo? Co do zasady nabywcą ziemi rolnej ma być tylko rolnik indywidualny. Drugą ważną kwestią jest zakaz sprzedaży państwowej ziemi przez 5 lat. Do tego dochodzi jeszcze ograniczenie maksymalnej powierzchni gospodarstwa do 300 ha. Są to spore zmiany wobec obecnej sytuacji, w której obrót ziemią „nad Wisłą” jest wolny.

Różne koncepcje na ograniczenie dostępu do ziemi rolnej:

Walka z wykupem ziemi przez cudzoziemców, poprawa struktury agrarnej i ukrócenie spekulacji gruntami to główne przesłanki ustaw, które procedowano w ostatnich miesiącach. Rozwiązanie swoje jeszcze w poprzedniej kadencji sejmu zaproponował PSL. Ustawa od 1 stycznia 2016 roku miała wprowadzić spore utrudnienia w obrocie ziemią rolną. Rolnicy mieli uzyskiwać zgody np. na sprzedaż pojedynczych parceli. Miało też zostać rozszerzone prawo pierwokupu w taki sposób, że zanim potencjalny nabywca faktycznie uzyskałby prawo własności do ziemi spytani o chęć wejścia „w jego buty” mieli być: dzierżawca, sąsiedzi sprzedającego i Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR). Obrót ziemią miał więc zostać znacznie utrudniony, a czasem nawet uniemożliwiony.

Nowy parlament postanowił te zasady zmienić zanim weszły w życie. Jeszcze w 2015 roku wprowadzono więc ustawę, która odroczyła datę wejścia w życie nowelizacji przygotowanej przez poprzedni rząd. Daje to czas do 1 maja, aby nowy rząd opracował i uchwalił nowe prawo. Obecnie projekt stosownej ustawy znajduje się na etapie konsultacji społecznych. Na pierwszy rzut oka nowe prawo ma być jeszcze bardziej restrykcyjne niż zaproponowane przez poprzednią koalicję. Zakłada bowiem, że co do zasady nabywcą ziemi rolnej będzie tylko rolnik indywidualny, a ponadto państwowa ziemia rolna nie zmieni właściciela przez najbliższe 5 lat.

Dziedziczenie dozwolone

Spójrzmy na szczegóły proponowanych rozwiązań. Nabywcą ziemi od 1 maja br. będzie mógł być tylko rolnik indywidualny. W rozumieniu ustawy jest to osoba posiadająca kwalifikacje rolnicze, która od 5 lat mieszka na terenie gminy, gdzie posiada działkę rolną. Jeśli do tego rolnik posiada przynajmniej 20 hektarów, to dochód z działalności rolniczej musi stanowić przynajmniej co czwartą zarobioną przez niego złotówkę.

Wyłączeń spod tej ogólnej zasady jest niewiele. Z grona nierolników działkę rolną będzie mogła nabyć np. jednostka samorządu terytorialnego (np. gmina), skarb państwa, osoba bliska zbywcy lub osoba dziedzicząca po zmarłym rolniku. W innych przypadkach na transakcję będzie musiał się przeważnie zgodzić prezes ANR. Ten wyda decyzję pozytywną, jeśli zbywca udowodni, że nikomu innemu niż nierolnikowi ziemi nie może sprzedać. O zgodę będzie mógł też wystąpić nierolnik, który udowodni, że będzie dobrze gospodarował i przez 5 lat będzie mieszkał na terenie gminy, gdzie planuje rozpocząć działalność rolniczą.

Gdyby tego wszystkiego było mało, nawet jeśli nabywcą ziemi będzie rolnik, musi on przez 10 lat uprawiać ziemię i do tego nie będzie mógł on jej w tym czasie wydzierżawić czy sprzedać. W wyjątkowych sytuacjach na sprzedaż zgodę wydawać będzie sąd.

Efekt? Nowa ustawa niemal uniemożliwi spekulacje ziemią. Bardzo utrudniony zostanie bowiem zakup ziemi rolnej przez nierolników – np. osoby z miast, które kupują ziemię w celach inwestycyjnych lub po to, aby w przyszłości zamieszkać bliżej natury. Trzeba się więc od maja spodziewać spadku liczby zawieranych transakcji, a także spadków wycen ziemi. Z danych zebranych przez Lion’s Bank wynika bowiem, że przez ostatnią dekadę ceny ziemi rolnej rosły trzy razy szybciej niż zyskowność produkcji rolnej. Do tego warto też przytoczyć przykład Francji, gdzie obrót ziemią rolną jest mocno regulowany, ceny są wyraźnie niższe niż w Polsce. W 2012 roku za przeciętny hektar płacono tam 5430 euro (nowszych danych brak). Najnowsze szacunki Lion’s Bank sugerują natomiast, że w Polsce za hektar ziemi płacono w drugim kwartale 2015 roku 33,6 tys. zł (równowartość 7,7 tys. euro), czyli 41,8% więcej niż we Francji.

2016 01 12 wykres 1

 

Państwo nie sprzeda stricte rolnych parceli

Jeśli natomiast chodzi o zakaz sprzedaży państwowej ziemi, to zasada ta dotyczyć będzie działek stricte rolnych o powierzchni przynajmniej 1 ha – te będzie można tylko dzierżawić. Zakaz nie będzie więc obowiązywał wobec mniejszych parceli oraz tych dla których np. wydano warunki zabudowy czy uchwalono plan miejscowy zakładający wykorzystanie inne niż rolnicze. W sprawach indywidualnych zgodę na sprzedaż będzie mógł wydać odpowiedni minister.

Zmiana ta może doprowadzić do wzrostu popytu na ziemię pozostającą obecnie w rękach prywatnych. Trzeba jednak pamiętać, że ziemia państwowa sprzedawana była po niższej cenie niż ta zmieniająca właścicieli w obrocie prywatnym. Dane udostępnione przez ANR za III kw. 2015 roku mówią o przeciętnej cenie sprzedaży na poziomie 28,6 tys. zł. Jak wcześniej wspomniano za hektar w obrocie prywatnym płacono w II kw. 2015 roku 33,6 tys. zł.

Nie będzie w Polsce obszarników

Jeśli natomiast chodzi o zapis ograniczający maksymalną powierzchnię gospodarstwa, to ma przeciwdziałać powstawaniu latyfundiów. Reguła ta ma wspierać gospodarstwa rodzinne. Należy jednak podkreślić, że na Zachodzie największe firmy rolnicze celują w wielokrotnie większe obszary, aby prowadzić działalność bardziej efektywnie i zyskownie, czyli osiągać tzw. korzyści skali. Ograniczanie powierzchni rodzimych gospodarstw może więc utrudnić im konkurowanie na europejskim rynku.

fota (300 DPI, 1024 PNG)Bartosz Turek, Lion’s Bank