Wzrosty cen klasycznych aut wyraźnie zahamowały. Winić należy Brexit, przez który stopniały możliwości nabywcze sporej grupy wyspiarskich entuzjastów motoryzacji. Gorsze wyniki inwestycji mogą dziś też martwić inwestorów, którzy rok temu wybrali akcje i surowce. Wyjątkiem od tej reguły pozostają złoto i srebro – wynika z danych zebranych przez Lion’s Bank.

Listopad nie przyniósł dobrych informacji dla inwestorów. Gdyby posiadane portfele spieniężyli oni na początku jedenastego miesiąca, ich roczne wyniki z inwestycji byłyby przeważnie gorsze niż na początku października.

Wciąż jednak najnowsze dane zebrane przez Lion’s Bank pokazują, że na 35 aktywów, których wyceny są monitorowane w ramach comiesięcznego badania aż 24 zanotowały wzrosty cen w ujęciu rocznym. Bilans pozostaje więc pozytywny niestety z pewnymi wyjątkami.

Cztery kółka hamują

Szczególnym zaskoczeniem może być wyraźne pogorszenie się nastrojów na rynku aut klasycznych. Ta alternatywna forma lokowania kapitału dawała w ostatniej dekadzie ponadprzeciętne stopy zwrotu. Wystarczy przytoczyć dane firmy HAGI, która za pomocą jednego ze swych wskaźników publikuje informacje na temat zmian cen 50 najbardziej pożądanych klasycznych aut. Indeks ten pokazuje, że przez ostatnią dekadę średnioroczny wzrost cen aut klasycznych wyniósł prawie 19%. Na tym tle wynik za ostatni rok na poziomie 7,2% wygląda mizernie, choć w żadnym wypadku nie pozwala popaść w pesymizm. Do podobnych wniosków można dojść obserwując dane o zmianach cen klasycznych aut, które bada firma Hagerty. Od początku 2016 roku widoczne jest wyraźne wyhamowanie trendu wzrostowego. Choć najbardziej pożądane auta wciąż potrafią bić na aukcjach kolejne rekordy cenowe, to poza najgłośniejszymi unikatami nie widać już walki o okazy za wszelką cenę – czytamy z najnowszym raporcie firmy Knight Frank opisującym zmiany cen w sektorze inwestycji alternatywnych. Trudno się temu dziwić, skoro inwestowanie w auta klasyczne jest domeną Europejczyków, a jedni z ważniejszych nabywców – Brytyjczycy – od ponad 4 miesięcy cierpią na wyraźny spadek możliwości nabywczych w związku z osłabieniem funta. Póki co listopadowa decyzja brytyjskiego Wysokiego Trybunału, oddalająca perspektywę Brexitu, niewiele w tym względnie zmieniła.

Co więcej, z punktu widzenia rodzimego inwestora posiadającego klasyczne auta spadek wartości funta może być złą informacją. Wcześniej wspomniany wzrost cen aut klasycznych o 7,2% w związku z tym, że pokazuje notowania w funtach może oznaczać dla rodzimego inwestora aż 8-proc. stratę, bo za funta trzeba dziś płacić ponad 14% mniej niż przed rokiem.

Gorsze dane z giełd

Znacznie więcej powodów do narzekania mają inwestorzy, którzy zainwestowali na giełdzie. Straty liczyć mogą dziś zarówno ci, którzy zaufali w największe europejskie spółki, jak i francuskie, niemieckie czy brytyjskie. Indeksy skupiające największe firmy z tych parkietów notują straty w ujęciu rocznym (po uwzględnieniu kursów walutowych). Słabo radzą sobie też rodzime blue chipy. Indeks WIG 20 stracił przez rok prawie 12%. Odwrotna sytuacja jest w spółkach średnich. Ich indeks zyskał bez mała 12%.

2016-11-03-wykres-1

Maleje podium wirtualnej waluty

W naszym listopadowym zestawieniu znalazły się też gorsze niż przed miesiącem informacje z rynku wirtualnej waluty bitcoin. Nie można jednak mówić o krachu na tym rynku. Co więcej hossa trwa tak długo, że badając zmiany z ostatnich 12 miesięcy jesteśmy świadkami efektu rosnącej bazy. Po prostu dynamika wzrostu maleje, bo rok temu skokowo wzrosła cena waluty. I tak 2 listopada br. za jednego bitcoina płacono 728 dolarów. To o 66,6% więcej niż rok wcześniej (437 dolarów). W październiku roczny wzrost ceny waluty wirtualnej można było oszacować na prawie 160%.

Do informacji o skokowych wzrostach wyceny wirtualnej waluty trzeba podchodzić z dużą rezerwą. Notowania te charakteryzują się bowiem potężną zmiennością. Dziś może ona wciąż cieszyć, ale w przyszłości może być odwrotnie. Jak mantrę w tym wypadku trzeba więc powtarzać, że bitcoin jest ryzykownym sposobem na pomnażanie czy przechowywanie oszczędności.

O cenach metali zadecydują Amerykanie

Na kilka dni przed wyborami w USA warto pamiętać, że na wyceny większości aktywów będzie miało wpływ to kto zostanie 45 prezydentem za oceanem. W ostatnich dniach rośnie prawdopodobieństwo, że to kandydat republikanów wygra wyścig do Białego Domu. Rynki obawiają się takiego scenariusza, choć i wybór demokratki nie jest jednoznacznie pozytywny. Wiele prognoz sugeruje, że wygranymi w przypadku wyboru Trumpa będą inwestorzy, którzy kupili złoto w związku z tym, że kandydat ten jest bardziej kontrowersyjny i nieprzewidywalny. To może szybko doprowadzić do wzrostu notowań kruszcu, jako bezpiecznej przystani dla kapitału.

Z drugiej strony Donald Trump w trakcie kampanii opowiadał się za mniej ekspansywną polityką pieniężną (dziś wspiera m.in. notowania złota). Natomiast Hillary Clinton to synonim kontynuacji obecnej polityki (taniego pieniądza i rosnącego długu publicznego). W scenariuszu, w którym to ona zostanie prezydentem, analitycy HSBC także widzą nadzieję na dalszy wzrost cen złota. Póki co złoto jest o ponad 15% droższe niż przed rokiem, a srebro zyskało ponad 21%.

2016-11-03-tabela-1

fota (300 DPI, 1024 PNG)Bartosz Turek, Lion’s Bank