W ostatnich dniach jesteśmy świadkami największych spadków cen ropy na światowych rynkach od kwietnia bieżącego roku, kiedy to ceny były najniższe od 6 lat. Po względnie stabilnym maju i pierwszej połowie czerwca ceny ropy West Texas Intermediate (WTI) w dostawach na sierpień notowanej na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku zeszły do poziomów z końcówki kwietnia. Podobne zachowanie widzimy na notowaniach ropy Brent w dostawach na sierpień na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie, która konsekwentnie tanieje i zbliża się do trzymiesięcznych minimów.
Ceny ropy znajdują się przede wszystkim pod presją globalnej nadpodaży. W ostatnim miesiącu wydobycie tego surowca przez kraje zrzeszone w OPEC, a szczególnie przez Irak i Arabię Saudyjską zwiększyło się do najwyższych poziomów od sierpnia 2012 roku. Organizacja kontrolująca około 40% światowej podaży czarnego złotazacięcie walczy o udział w rynku z konkurentami, dla których koszty wydobycia ropy są wyższe. Jednak ci drudzy również nie ustępują. Produkcja ropy naftowej w kwietniu w Stanach Zjednoczonych była najwyższa od 1971 roku. Co więcej, wg. danych firmy Baker Hughes Inc. liczba aktywnych szybów naftowych w USA w tym tygodniu wzrosła po raz pierwszy od 29 tygodni (z 628 do 640). Czyli podaż będzie jeszcze większa. Dodatkowo ostatnie informacje z Wiednia, gdzie w efekcie rozmów pomiędzy Iranem a światowymi mocarstwami sankcje gospodarcze nałożone na tych pierwszych mogą zostać złagodzone, bądź nawet zniesione,wskazują, że nadpodaż na rynku może się utrzymywać przez dłuższy czas. Wynika to z faktu, iż Iran może obecnie eksportować jedynie 1 mln baryłek ropy dziennie, a w przypadku dojścia do porozumienia dotyczącego programu nuklearnego Teheranu ilość ta z pewnością uległaby zwiększeniu. Jeszcze w 2008 roku, przed zaostrzeniem sankcji, mógł on eksportować nawet 4 mln baryłek dziennie. Termin zakończenia owych rozmów został przełożony z 30 czerwca na 7 lipca, jednak strony są bliskie porozumienia. Kolejnym czynnikiem wpływającym na spadek cen ropy na światowych rynkach jest unikanie aktywów postrzeganych przez inwestorów jako ryzykowne w obliczu niepewnej sytuacji Grecji, a jakim z pewnością jest ropa. Umocnienie dolara w stosunku do euro w wyniku problemów Hellady również notowaniom ropy nie sprzyja. Wydobycie ropy zdecydowanie przewyższa zapotrzebowanie na nią. W środę Departament Energii Stanów Zjednoczonych (DOE) w swoim cotygodniowym komunikacie podał, że zapasy ropy naftowej w ubiegłym tygodniu wzrosły o 0,5% do 465,4 mln baryłek. Był to pierwszy wzrost od kwietnia. To kolejna informacja, która nie pomogła w tym tygodniucenom czarnego złota.
W piątek kursbaryłki ropy WTI w dostawie na sierpień testuje dolne ograniczenie dwumiesięcznej konsolidacji przy cenie około 56,50 USD. W Londynie baryłka ropy Brent w sierpniowej dostawie wyceniana jest na około 61,8 USD i utrzymuje się tuż nad trzymiesięcznym minimum. Biorąc pod uwagę stale rosnącą podaż ze strony Stanów Zjednoczonych oraz krajów zrzeszonych w OPEC i brak wzmożonego popytu, a także głosy dotyczące możliwego zniesienia sankcji na Iran i niepewność związaną z sytuacja Grecji, spodziewać się można dalszej nadpodaży tego surowca na rynku. W związku z tym ceny na giełdach towarowych dalej będą znajdować się pod presją. Zyskać na tym mogą spółki rafineryjne i transportowe notowane na GPW w Warszawie. Przez wzrost marży rafineryjnej lepsze wyniki będzie mógł osiągnąć PKN Orlen, który już jest rekordowo wyceniany, ale również chociażby Lotos. A na tanim paliwie z pewnością skorzysta giełdowy Rainbow Tours, chociaż czkawką tej spółce odbija się sytuacja w Grecji, a przynajmniej postrzeganie jej przez rynek jako źródła ryzyka.