Pod koniec ubiegłego tygodnia rynki finansowe, zwłaszcza europejskie, odetchnęły z ulgą. Efektem finalnym zakończonego szczytu Unii Europejskiej było zawarcie porozumienia między Wspólnotą a Wielką Brytanią. Premier David Cameron wynegocjował wiele ustępstw związanych z polityką społeczną, zwłaszcza w kwestii zasiłków dla rodzin imigrantów z innych państw niż z UE. Początkowa radość na rynkach finansowych szybko została jednak stłumiona przez cenionego i poważanego burmistrza Londynu, Borisa Johnsona, który zadeklarował przewodniczenie w kampanii zachęcającej do opuszczenia europejskich struktur (Brexit). W związku z tym, zaplanowane na 23 czerwca referendum, pomimo osiągnięcia porozumienia, może przynieść prawdziwe trzęsienie ziemi w Unii Europejskiej.
Premier Wielkiej Brytanii w celu realizacji wyborczych obietnic użył swojej najlepszej broni, którą jest ogłoszenie referendum. Faktem jest, że strategia ta przyniosła wymierne skutki w postaci nowego porozumienia. Z drugiej strony, wbrew pozorom, David Cameron nie jest zwolennikiem Brexitu. Zbliżające się referendum było swego rodzaju kartą przetargową. Okazuje się jednak, że eurosceptycy rosną w siłę. Potwierdzają to najnowsze sondaże. Jeden z nich wskazuje, że 37% ankietowanych chce pozostać w Unii, a 38% popiera Brexit. Pozostała część społeczeństwa (25%) pozostaje niezdecydowana. Według innych badań, aż 51% Brytyjczyków popiera wyjście ich kraju ze struktur UE. Wyniki te z całą pewnością martwią Davida Camerona, który ma niewiele czasu, aby przekonać rodaków do pozostania w strukturach Unii Europejskiej.
Ewentualny Brexit byłby wielkim ciosem dla całej Wspólnoty oraz Wielkiej Brytanii. Unia zostałaby pozbawiona jednej z największych gospodarek na świecie. Co więcej, rozłam mógłby doprowadzić do załamania obecnej perspektywy budżetowej Wspólnoty. Nie można również wykluczyć kryzysu politycznego w Europie oraz dalszego rozpadu całej Unii. Niemniej jednak, sama Wielka Brytania poniosłaby znacznie większe koszty. Eksperci szacują, że mogą one wynieść od kilkudziesięciu do nawet 300 mld euro. Najbardziej ucierpią nastawieni na rynki europejskie brytyjscy przedsiębiorcy oraz sama stolica, która jest jednym z największych centrów finansowych na świecie. Ponadto, utrata wolnego przepływu ludzi i kapitału bardzo mocno uderzyłaby w całą brytyjską gospodarkę. Nie można oczywiście wykluczyć, że po ewentualnym ,,rozwodzie” Zjednoczonego Królestwa z UE, oba podmioty podpisałyby umowę, stanowiącą włączenie Brytanii do Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Rozwiązanie to znacząco ograniczyłoby koszty ekonomiczne. Z drugiej strony, nie wiadomo, czy obie strony w takiej sytuacji dojdą do konsensusu i wynegocjują satysfakcjonującą ich cenę takowego porozumienia.
Biorąc pod uwagę wszystkie wyżej wymienione zagrożenia, jakie niesie ze sobą potencjalny Brexit, można spodziewać się, że brytyjskie rynki finansowe będą pod silną presją. Indeks FTSE250 od początku roku do 23 lutego stracił niemal 7%, a funt szterling osłabił się kolejno wobec euro i dolara o 6,2% i 4,8%. Do 23 czerwca brytyjska waluta prawdopodobnie będzie poddana dużej zmienności. Zakładając jednak, że prawdopodobieństwo Brexitu będzie rosnąć, bądź oscylować w rejonie 50%, wysoka zmienność przyniesie dalsze ruchy w kierunku południowym, a w związku z tym poważne problemy funta. Na GBP/USD analiza techniczna wskazuje bardzo mocny sygnał sprzedaży. Nie można zatem wykluczyć, że para będzie testować wsparcie na poziomie 1,37 (stanowione w 2008 roku). Jeżeli rynek niedźwiedzia okaże się na tyle mocny, aby pokonać niniejszy poziom, teoretycznie otworzy się droga do dalszych spadków o technicznym zasięgu nawet poniżej poziomu 1,20. Perspektywy nie są również optymistyczne dla EUR/GBP. Analizując długoterminowy wykres, można zaobserwować zbliżający się test oporu 0,82, którego przełamanie otworzy drogę do ruchu w kierunku 0,87. Niemniej jednak, należy podkreślić, że dalsza sytuacja będzie uzależniona od kolejnych sondaży. Niewykluczone, że kolejne badania wykażą spadek poparcia dla Brexitu, czego skutkiem może być dynamiczne odwrócenie trendu. Należy jednak przypomnieć, że z najnowszych sondaży nie wynika, aby taki scenariusz mógł ujrzeć światło dzienne.
Rozwód Unii z Wielką Brytanią może również wpłynąć na polską walutę. Na GBP/PLN obserwujemy silny trend spadkowy, którego skutkiem jest znacząca przecena brytyjskiego funta. Para w ostatnich dniach pokonała linię przyśpieszonego, długoterminowego trendu wzrostowego. Oznacza to, że możliwe są dalsze spadki w kierunku linii, wyznaczającej główny trend spadkowy tj. rejony 5,50. Z drugiej strony, widmo opuszczenia UE przez Wielką Brytanię może wpłynąć na umocnienie dolara. Obecnie USD/PLN znajduje się w fazie korekty wzrostowej i zbliża się do psychologicznego oporu 4,0. Zakładany czarny scenariusz prawdopodobnie będzie miał znacznie mniejsze znaczenie dla EUR/PLN. Niemniej jednak, gdyby ryzyko Brexitu oddaliło się, polski złoty może kontynuować aprecjację w stosunku do dolara, a na GBP/PLN możliwa będzie korekta wzrostowa – niewykluczony powrót do poziomu 5,80.
Podsumowując, pomimo ostatniego porozumienia między Wielką Brytanią, a Unią Europejską, istnieje wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia Zjednoczonego Królestwa ze struktur europejskich. W związku z tym, w najbliższych miesiącach funt znajdzie się pod silną presją. Co więcej, zakres dalszych spadków może okazać się naprawdę szeroki. Sentyment rynkowy mogą poprawić sondaże, o ile wskażą istotny wzrost liczby Brytyjczyków, popierających pozostanie ich kraju w UE.
Seweryn Masalski, MM Prime TFI