Preferowana od miesięcy przez portal RynekPierwotny.pl teza, wg której systemowe rozwiązanie o definitywnym charakterze problemu hipotecznych kredytów denominowanych w obcych walutach jest mało realne, znalazła w ostatnim czasie pełne i wiarygodne potwierdzenie. Pytanie, jakiego rodzaju przyszłość wróży tego typu sytuacja społeczności frankowców?
Sejmowa przepychanka z zerowym efektem
Z odsieczą znajdującym się w coraz mniej komfortowej sytuacji frankowcom ruszyli przed blisko trzema miesiącami posłowie Platformy Obywatelskiej, przesyłając do Sejmu na początku lipca autorski projekt ustawy o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych w związku ze zmianą kursu walut obcych do waluty polskiej. Zakładał on możliwość przewalutowania kredytów hipotecznych denominowanych w obcych walutach po kursie z dnia podpisania umowy restrukturyzacyjnej. Następnie bank wyliczyłby różnicę pomiędzy saldami zadłużenia kredytu denominowanego po przewalutowaniu oraz analogicznego kredytu złotowego. Połowa tej kwoty miała zostać przez bank umorzona, druga połowa natomiast zamieniona na zwykły kredyt niezabezpieczony hipotecznie – tłumaczy Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Jednak na początku sierpnia nieoczekiwanie posłowie przegłosowali poprawkę SLD, która w miejsce równego podziału kosztów przewalutowania pomiędzy kredytobiorców i banki, przerzuciła na te ostatnie aż 90 procent finansowego obciążenia całej operacji.
Z tego rodzaju rozwiązaniem nie zgodził się z kolei Senat, który w pierwszych dniach września przywrócił pierwotny zapis ustawy, dzielący koszty przewalutowania kredytów denominowanych po równo na banki i ich klientów hipotecznych zadłużonych w obcych walutach, z helwecką na czele. Kiedy wydawało się, że nareszcie sprawa ustawy „frankowej” znajdzie swój szczęśliwy finał, prezydium sejmowej komisji finansów zrezygnowało z rozpatrzenia poprawek Senatu do ustawy z uwagi na podejrzenie istotnych niezgodności konstytucyjnych. Tym samym wszystko zdaje się wskazywać na to, że ponad dwumiesięczna swoista przepychanka pomiędzy obiema izbami parlamentu oraz posłami różnych opcji politycznych, mająca na celu rozwiązanie kwestii osób zadłużonych we franku, spaliła na panewce.
Podejrzenie niezgodności ustawy z konstytucją
Szczegółowa ekspertyza prawna, mająca wykazać ewentualne niezgodności ustawy frankowej z konstytucją, powinna ujrzeć na dniach światło dzienne. Już dziś jednak można założyć, że nie obejdzie się bez istotnych zastrzeżeń konstytucjonalistów co do prawidłowości zapisów ustawy.
Wątpliwości może budzić przede wszystkim ograniczenie grona beneficjentów ustawy do kredytobiorców, w przypadku których powierzchnia spłacanego mieszkania/domu nie może przekroczyć 100/150 mkw., a LtV kredytu jest wyższe niż 80 proc. O ile powierzchnia nieruchomości jest wartością stałą, to ten ostatni wskaźnik może ulegać dość istotnym wahaniom w czasie, zwłaszcza przy kredytach walutowych, których saldo zmienia się nawet z dnia na dzień w rytm zmian kursowych. W związku z tym, o tym czy komuś należy się przewalutowanie czy nie, mógłby decydować przypadek.
Tak czy inaczej około dwóch trzecich frankowców nie skorzystałoby z dobrodziejstw ustawy, a co za tym idzie, w dalszym ciągu zdecydowana ich większość pozostawałaby pod presją ryzyka kursowego, co wydaje się kłócić nie tylko z zasadą równości wobec prawa, ale nawet zdrowym rozsądkiem – dodaje ekspert portalu RynekPierwotny.pl. Z kolei największe zastrzeżenia bankowców dotyczą kwestii łamania zasad ustroju gospodarczego kraju, z regułą wolności gospodarczej na czele, następnie ochrony własności czy też nienaruszalności umów gospodarczych.
W tej sytuacji także inicjatywa prezydenta, który zapowiedział powołanie specjalnego zespołu ekspertów do opracowania kolejnej wersji ustawy, raczej ma niewielkie szanse powodzenia. Prezydencki projekt miałby zakładać przewalutowanie wszystkich mieszkaniowych kredytów denominowanych po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu na koszt banków, co dla tych ostatnich oznaczałoby realną katastrofę. Wygląda jednak na to, że szczęśliwie jej widmo dość zdecydowanie zostało oddalone.
Powrót do punktu wyjścia
Prawdopodobnie jedynym namacalnym efektem wakacyjnych perturbacji z ustawą frankową pozostanie spadek kapitalizacji segmentu bankowego na warszawskiej giełdzie i wyraźny sygnał ostrzegawczy pod adresem inwestorów zagranicznych, weryfikujący in minus standardy ryzyka inwestycyjnego na polskim rynku kapitałowym. Indeks WIG-Banki w ciągu zaledwie trzech miesięcy stracił na wartości nieco ponad 10 proc., co oznacza realny spadek kapitalizacji sektora o blisko 20 mld zł, a także destrukcyjny wpływ na cały warszawski parkiet, a co za tym idzie także na portfele inwestorów.
Frankowcy znaleźli się natomiast w punkcie wyjścia bez realnych szans na definitywne systemowe rozwiązanie ich problemu. Marnym pocieszeniem jest przyjęcie ustawy o wsparciu dla kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej. Trudno też oczekiwać w przewidywalnym terminie konkretnych efektów licznych pozwów zbiorowych, jakie zadłużeni w helweckiej walucie wytoczyli swoim bankom. Tradycyjnie więc nie pozostaje nic innego, jak śledzenie kursów walutowych, głównie relacji złotego do franka, z nadzieją na pojawienie się pierwszych sygnałów odwrócenia spadkowej tendencji rodzimej waluty.
Frank wciąż w trendzie wzrostowym
Na razie jednak nie widać żadnych wiarygodnych symptomów odwrócenia wzrostowego trendu franka do złotego, co oznaczałoby spadek ryzyka kursowego dla posiadaczy hipotecznych kredytów denominowanych. Pierwszym dla frankowców „światełkiem w tunelu” byłby spadek kursu franka poniżej bariery 3,80 zł, co prawdopodobnie otworzyłoby drogę do dalszego umocnienia rodzimej waluty. Dopóki to nie nastąpi zdecydowanie bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest dalszy wzrost kursu franka do złotego nawet wyraźnie powyżej 5 zł w dłuższym terminie. Niestety ryzyko walutowe wciąż nie odpuszcza, wciąż szybując na wysokich pułapach. Nie wróży to niestety frankowcom szybkiego „powrotu z dalekiej podróży”.
Autor: Jarosław Jędrzyński, analityk portalu RynekPierwotny.pl