Tak dużej aktywności w notowaniach kryptowalut nie obserwowaliśmy od miesięcy. Bitcoin wzrastał nawet o ponad 20 proc., we wtorek przekraczając 5 tys. dolarów pierwszy raz od listopada ub.r. Czy po trzech miesiącach względnego spokoju rynek kryptowalut odżywa? – pisze Bartosz Grejner, analityk Cinkciarz.pl.
2 kwietnia mocno rosły ceny większość z nich. Bitcoin, największa kryptowaluta pod względem kapitalizacji, zyskał w szczytowym momencie nawet ok. 23 proc. w relacji do poprzedniego dnia. Od razu zaczęły się poszukiwania czynnika, który wywołał ten nagły skok.
Trop koreański i trop żartobliwy
Jedną z przyczyn mogło być odbywające się w tym tygodniu w Seulu forum „Deconomy”, zaliczające się do najważniejszych wydarzeń z tematyki zdecentralizowanej gospodarki (stąd nazwa Deconomy – decentralized economy). W ub.r. także zwiększyły się wahania cen kryptowalut, gdy odbywało się to wydarzenie. Wtedy jednak notowania zarówno bitcoina, jak i innych kryptowalut ogólnie poddawały się większym wahaniom. Jest zatem mało prawdopodobne, żeby sprawcą bieżącego wzrostu był akurat forum, które nawet jeszcze się nie rozpoczęło (4-5 kwietnia).
Istnieje jeszcze jeden możliwy trop, choć trochę daleko idący. W pierwszy dzień kwietnia serwis Finance Magnates opublikował artykuł, w którym napisał, że SEC (amerykański odpowiednik polskiego KNF) zatwierdził fundusze ETF oparte o bitcoina po nadzwyczajnym spotkaniu w sobotę. Wcześniej SEC już kilkunastokrotnie odrzucał wnioski o wprowadzenie do obrotu tego typu funduszy, co było jednym z czynników powodujących presję podażową na kryptowaluty w poprzednich miesiącach. Artykuł okazał się jednak primaaprilisowym żartem, oczywistym dla wszystkich z branży. Wątpliwe więc, aby publikacja w realny sposób wpłynęła na ceny.
Zobacz też:
Najkorzystniejsze zmiany w prawie w 2019 r. oczami przedsiębiorców
Ruchy znane z rynku walut
Choć rynek tradycyjnych walut jest nieporównywalnie większy do kryptowalutowego, również na nim zdarzają się duże zmiany, które ciężko wytłumaczyć jednym czynnikiem (czy w ogóle jakimikolwiek). Zazwyczaj są to „flash crashe”, czyli gwałtowne, kilkuprocentowe spadki lub wzrosty cenowe danej waluty, wzmagane przez realizację „stop lossów” (zleceń chroniących przed stratami). Przykładów nie trzeba szukać daleko: japońska waluta zanotowała takie wydarzenie w styczniu tego roku. Z kolei funt doświadczył czegoś takiego w październiku 2016 r.
„Flash crashe” może dotykać także kryptowaluty, których dużo bardziej spekulacyjny charakter notowań powoduje, że to okresy względnego spokoju wydają się bardziej nienaturalne. Bez względu na czynniki, które obserwowane wzrosty mogły wywołać, były one znaczne, nawet jak na kryptowaluty. Cena bitcoina osiągnęła dzisiaj niemalże 5,1 tys. dolarów i bardzo niewiele zabrakło do przekroczenia 200-dniowej średniej ruchomej (obecnie ok. 5,2 tys. dol.). Ostatni raz wartość bitcoina znajdowała się powyżej tej średniej w pierwszej połowie maja ub.r.
Droga do nowych rekordów? Już nie
Bitcoin zaliczał już oczywiście większe wzrosty centowe niż ten obecny, ale nie ma wątpliwości, że jesteśmy świadkami największej aktywności cenowej od kilku miesięcy. Dzienna zmiana cenowa przekroczyła dzisiaj trzy odchylenia standardowe, czyli coś, co ostatnio miało miejsce w listopadzie minionego roku i wydarzyło się przy okazji spadków. Poprzedni wzrost powyżej trzech odchyleń standardowych miał miejsce w grudniu 2017 r., w okresie, w którym bitcoin notował ceny zbliżone do 20 tys. dolarów.
Nie należy jednak odbierać tego jako sygnał, że ceny z pewnością wzrosną do tego poziomu, ani nawet tak, że będą nadal rosły. Rynek kryptowalut od tego czasu zdążył już nieco dojrzeć, rok spadków pozbawił także złudzeń o szybkim osiągnięciu kolejnych rekordów cenowych. Obecny wzrost aktywności może jednak wyrwać kryptowaluty z letargu i zapowiadać większą zmienność cenową w kolejnych miesiącach.