Krzysztof OPPENHEIM, Prezes Zarządu „Nieruchomości Boża Krówka” (dalej KO), ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji, oddłużania i upadłości konsumenckiej, związany z bankowością od 1993 roku.
Biznes Tuba (BT): Coraz więcej naszych rodaków wpada w pętlę zadłużenia. Obecnie w Polsce mamy około 2,5 mln przekredytowanych osób. Czy ta sytuacja może ulec poprawie?
Krzysztof Oppenheim (KO): W tej kwestii jestem zdecydowanie pesymistą. Obecnie media promują wyłącznie jeden model szczęśliwego życia: posiadaj jak najwięcej. Własne mieszkanie, drogi samochód, szalej po świecie na ekskluzywnych wojażach. A jak masz mniejsze dochody, to kupuj sobie markowe ubrania, zmieniaj co kilka lat telewizor, oczywiście musisz mieć najnowszego iPhona. Parafrazując stare polskie powiedzenie: zakredytuj się, a pokaż się! Tylko w ten sposób możesz liczyć na szacunek otoczenia!
BT: Jest w tym dużo prawdy. Rozumiem, że za tego typu nonszalanckie podejście do wydatków, często jesteśmy ukarani: kiedy coś w finansach poszło nie tak i mamy problem ze spłatą zobowiązań.
KO: Właśnie tak to bardzo często działa. Aczkolwiek – nie zawsze. Trudno obwiniać młodych małżonków o niezbyt wysokich dochodach, którzy w 2008 roku zdecydowali się na kredyt frankowy przy zakupie mieszkania, a teraz grozi im bankructwo, ze względu na wzrost raty o 100 procent.
BT: Specjalizuje się Pan między innymi w oddłużaniu. Czy faktycznie można od długów uciec?
KO: Ucieczka to w tym kontekście niewłaściwe słowo. Możemy raczej mówić o działaniach zmierzających do uwolnienia się od długów. Wracając do tak zadanego pytania: tak, możemy się od długów uwolnić. Lub przynajmniej – zapanować nad sytuacją, poprzez restrukturyzację zobowiązań.
BT: Czyli idziemy do banku i prosimy o dostosowanie rat do naszych obecnych możliwości spłaty kredytu?
KO: Nie byłoby tylu tragedii – łącznie z próbami samobójczymi z powodów finansowych – gdyby było to takie proste. Banki bardzo starają się nam pokazywać od jak najlepszej strony, niemal każda instytucja chwali się na swojej stronie www informacją, że „jesteśmy bankiem przyjaznym dla klienta”. Rzeczywistość jest jednak brutalna, bardzo sprawdza się bowiem przysłowie „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.
BT: Sugeruje Pan, że banki nas lubią jak bierzemy kredyty, a przestają darzyć sympatią, jak mamy problemy z ich spłatą?
KO: Bardzo często tak to wygląda. Czyli nasze podanie o restrukturyzację wcale nie musi zostać rozpoznane pozytywnie. Może też bank zgodzić się na zmianę warunków spłaty, ale tak postawi nam poprzeczkę w spłacie rat, że i tak utracimy płynność finansową. Krótko mówiąc: szukając pomocy w banku, przy ewentualnej restrukturyzacji musimy być przygotowani na najgorsze.
BT: Co wtedy? Czy jest przed tym jakaś obrona?
KO: Tak, ale wymaga to sporej wiedzy. Między innymi: czego możemy się spodziewać po danym kredytodawcy. To nie jest tak, że w każdym banku siedzą aroganccy i niekompetentni pracownicy, którzy nie bacząc na straty pracodawcy, odmówią nam poprawnej restrukturyzacji. Obecnie na krajowym rynku banki „dobre” i „złe” to mniej więcej 50 na 50 procent. Jak się można domyśleć: jeśli mamy kredyt w „dobrym” banku, zmiana umowy pójdzie gładko, a w „złym” – nie możemy liczyć na pomoc i współczucie ze strony kredytodawcy.
BT: Jak więc się bronić przed nieprofesjonalnym działaniem „złego” banku?
KO: Pozytywny skutek mogą przynieść jedynie argumenty merytoryczne. Nie liczmy, że bank weźmiemy na litość, że stracimy mieszkanie, że mamy chore dziecko, które wymaga kosztownego leczenia, itp. Musimy wykazać – poprzez korespondencję w formie pisemnej – że bank działa niezgodnie z wiedzą i sztuką bankową. Dlatego też, jak mówiłem wcześniej – do skutecznej obrony w tego typu sytuacjach potrzeba odpowiedniej wiedzy.
BT: A jeśli bank zlekceważy naszą korespondencję i utrzyma w mocy negatywną dla nas decyzję?
KO: To bardzo prawdopodobne. Ratuje nas nieco ustawa z dnia 25 września 2015 roku, która wprowadziła istotne zmiany do Prawa bankowego. Ustawa ta przede wszystkim zniosła możliwość stosowania przez banki śmiertelnej broni wobec kredytobiorców – BTE, czyli bankowego tytułu egzekucyjnego. Ale także wymusza na kredytodawcy próbę dokonania restrukturyzacji niespłacanego zobowiązania, zanim nastąpi wypowiedzenie umowy. I to po stronie kredytobiorcy należy zaproponowanie zmiany w harmonogramie spłaty kredytu, bank natomiast – jeśli na powyższe nie wyrazi zgody – musi swoją decyzję uzasadnić.
BT: Czy powyższe ratuje kredytobiorcę przed odmową restrukturyzacji, także w sytuacji, kiedy ta odmowa nie ma sensownego uzasadnienia?
KO: Znowu zła wiadomość: nie ratuje. Pozostaje wtedy droga sądowa. Bank, celem odzyskania należności, musi skierować pozew do sądu i nie jest to już „sąd kapturowy”, jak to miało miejsce w przypadku BTE. I tu właśnie nieoceniona będzie nasza korespondencja z bankiem. Dlatego – raz jeszcze powtarzam – wszystko, co ustalamy z bankiem, musi mieć formę pisemną. Jakiekolwiek rozmowy nie mają w sądzie żadnego znaczenia, pracownik banku wszystkiego się wyprze, lub powie na zeznaniach, że nie pamięta co było ustalone w tej sprawie.
BT: Mówiliśmy o sytuacji, kiedy kredytobiorca ma szansę uratowania się przed windykacją, czyli osiąga określone dochody. A co w sytuacji, kiedy wiadome jest, że kredytu nie da się uratować?
KO: Wtedy musimy minimalizować straty. Potrzebna jest tu chłodna ocena, co da się uratować, a co musimy poświęcić. W przypadku, kiedy stajemy przed problemem niemożności spłaty kredytu hipotecznego – trzeba pogodzić się ze sprzedażą mieszkania. Jeśli zrobimy to dobrowolnie, przy dokonaniu stosowych uzgodnień z bankiem – możemy jako tako wyjść z tej sytuacji. Jeśli będziemy próbować na siłę obronić się przed tą koniecznością – nasze ukochane M sprzeda komornik na licytacji, na dodatek zostaniemy brutalnie wyrzuceni z mieszkania; możemy także stracić wszystko co w mieszkaniu znajdzie ów egzekutor. Stracimy więc przy okazji godność osobistą, a na dodatek – będziemy musieli za te barbarzyńskie działania zapłacić. Komornik pobiera za skutecznie przeprowadzoną egzekucję 15 procent odzyskanej kwoty.
BT: Dość często mamy także sytuację, kiedy mieszkanie ma wartość mniejszą od kwoty kredytu. Na przykład przy kredytach frankowych. Co wtedy?
KO: Nie stoi to w opozycji do sprzedaży mieszkania: za zgodą banku. Wymaga to pewnych działań, ale nie jest to wiedza tajemna. Oczywiście – po sprzedaży zostaniemy z długiem; tu ratunkiem może okazać się upadłość konsumencka. Obecnie, tj. od stycznia 2015 roku, można na bardzo korzystnych warunkach uzyskać status upadłego, co pozwoli od razu, albo w okresie maksimum 36 miesięcy, całkowicie uwolnić się od długów. Inna forma rozwiązania problemu z kredytem frankowym to złożenie wniosku o upadłość konsumencką przed sprzedażą mieszkania. Który wariant wybrać? To zależy od sytuacji kredytobiorcy.
BT: Jakie błędy najczęściej popełniają osoby nadmiernie zadłużone?
KO: Na ogół – sporo. Klasyczny błąd to ratowanie budżetu chwilówkami. Zamiast zmniejszać zadłużenie – zwiększamy je, a wkrótce problem do nas wróci, ale ze zdwojoną siłą. Jeszcze inna, fatalna w skutkach taktyka kredytobiorcy to mechanizm ucieczkowy. Czyli: nie odbieramy korespondencji, unikamy wszelkich kontaktów z bankiem, czy też obiecujemy spłatę zaległości w danym dniu, choć wiemy, że to niemożliwe. Prędzej czy później zapuka do nas komornik – a z nim najczęściej nie ma żartów… Wielkim błędem jest też okazywanie zaufania do banku, w którym mamy kredyt. Bo przecież jesteśmy tam VIP-em, bo znamy tam dobrze dyrektora i na pewno się za nami wstawi. Takie założenie może uśpić naszą czujność, bo wydaje nam się, że przy problemach ze spłatą kredytu mamy po drugiej stronie partnera. Prawda jest zupełnie inna – większość banków należy do zagranicznych inwestorów, których kompletnie nie obchodzą nasze problemy. Procedury ustawione są tak, aby bank wykazywał jak największe dochody, dotyczy to także procedur w zakresie restrukturyzacji. Problem w tym, że dziś banki najlepiej „zarabiają” … na niespłacanych kredytach. Po co więc dług restrukturyzować? Tę kwestię, jako jeden z największych absurdów i także zagrożeń dla sektora finansowego poruszałem już w innych publikacjach: chodzi to o mechanizm księgowania kredytów nieregularnych, który działa pod nazwą MSR 39.
BT: Bank to przyjaciel, czy – bardziej – wróg kredytobiorcy? Czego możemy się spodziewać?
KO: Jeśli mamy poważne problemy ze spłatą zobowiązania, musimy nastawić się na to, że bank będzie działał wobec nas bezwzględnie, stanie się naszym śmiertelnym wrogiem. Ta wiedza pozwoli na przyjęcie odpowiedniej taktyki: co robić, aby kredytobiorca nie został spacyfikowany. Znam to z autopsji…