Polacy wchłonęli 381 milionów złotych na dopłaty do kredytów, a sztuka ta zajęła 38 godzin. Tym samym Polacy ustanowili rekord. Część osób nie zdążyła jednak na pieniądze, a to może oznaczać kłopoty.
Na niedługo starczyły ostatnie już pieniądze zarezerwowane na dopłaty w ramach programu „Mieszkanie dla młodych”. Wnioski można było składać od 2 stycznia, a już 3 stycznia Bank Gospodarstwa Krajowego (dysponent środków) poinformował, że aplikacje będzie przyjmował tylko do końca dnia. Dla porównania rok temu ostatnie wnioski składano jeszcze z końcem stycznia.
Tym razem sytuacja była znacznie bardziej dynamiczna. Z nieoficjalnych danych, do których dotarł Open Finance wynika, że 2 stycznia pod koniec dnia na dopłaty zarezerwowano już około 190 milionów złotych. Pracownicy banków nie zaliczyli jednak kolejnej nocy do przespanych, bo rano 3 stycznia do wzięcia było już tylko 120 milionów, a kwota ta stopniała do około 90 milionów wczesnym popołudniem. Polacy zarezerwowali więc ponad 260 mln złotych w niewiele ponad jeden dzień. O skończeniu się środków BGK poinformował 3 stycznia około godziny 22. Wnioski można było jeszcze składać do końca dnia. Gdyby przyjąć, że lawina dokumentów zaczęła spływać od 2 stycznia od godziny 8, to okaże się, że środków na dopłaty starczyło na zaledwie 38. To rekord, a trzeba wiedzieć, że pracownicy banków rejestrowali w odpowiednich systemach wnioski dłużej niż przez 8 godzin dziennie. W niektórych instytucjach światło nie gasło do późnych godzin nocnych.
Lista rezerwowych może oznaczać stratę
Dofinansowanie w ramach programu „Mieszkanie dla młodych” było tak popularne, że pieniędzy nie wystarczyło dla wszystkich. W praktyce oznacza to, że niektórzy nie otrzymają pieniędzy z budżetu. Mówimy o niemałych kwotach, ponieważ przeciętnie z budżetu beneficjenci programu dopłat otrzymywali około 26 tys. zł, a rekordziści ponad 110 tysięcy. Gdyby tego było mało, brak przelewu z BGK oznacza też ryzyko narażenia na dodatkowe straty. Uniknąć ich uda się jedynie w przypadku uzupełnienia brakujących środków lub jeśli zawczasu zastosowano odpowiednie zapisy umowne chroniące przed utratą zadatku.
Dlaczego bez dopłaty można stracić? Wszystko dlatego, że chcąc ubiegać się o kredyt z dopłatą, należało podpisać umowę zakupu mieszkania lub domu. Ta sporządzona przed notariuszem była płatna. W przypadku rezygnacji z zakupu oznacza to stratę na poziomie od kilkuset złotych do kilku tysięcy. Do tego sprzedający przy podpisaniu umowy może żądać zadatku lub zaliczki. Różnica w nazwie niesie za sobą poważne konsekwencje. W przypadku odstąpienia od umowy zaliczka zostanie zwrócona niedoszłemu nabywcy, ale zadatek sprzedający będzie już mógł sobie zatrzymać. Z drugiej strony, gdyby to sprzedający odstąpi od umowy, nabywca musi otrzymać od niego podwójną kwotę wpłaconego zadatku.
Autor: Bartosz Turek, analityk Open Finance