7 nieoczywistych efektów COVID-19. Mniej rozwodów, ogromny wzrost zainteresowania adopcjami zwierząt czy wybuch popytu na nieruchomości rekreacyjne – to tylko kilka ze zmian, które zaszły w związku z epidemią w Polsce.
Codzienna porcja danych na temat rozwoju epidemii COVID-19 czy ograniczenia nałożone na gospodarkę – o tych tematach w kontekście epidemii mówi się powszechnie. Wirus zmienił jednak w naszym życiu też rzeczy, które umykają głównym nagłówkom gazet i portali informacyjnych. Oto lista 7 z nich. Aby było jasne – pominęliśmy ewidentnie negatywne skutki zarazy.
1. Zapragnęliśmy mieć pupila
I tak na przykład sporym zaskoczeniem jest duże zainteresowanie zwierzętami domowymi. Wszystko wskazuje na to, że w tych niecodziennych czasach po prostu zapragnęliśmy mieć pupila. I nie był to jedynie trend związany z ograniczeniem w przemieszczaniu się, w ramach którego posiadanie psa stanowiło żelazny glejt. Sytuacja utrzymuje się już bowiem od kilku miesięcy. Efekt jest taki, że w grudniu 2020 r. ceny zwierząt domowych były w Polsce o ponad 29% wyższe niż rok wcześniej – wynika ze szczegółowych danych Eurostatu na temat zmian cen.
Motywacje mogły być oczywiście różne, choć w tym wypadku racjonalna wydaje się potrzeba bliskości. Dla osób bardziej utylitarnych nie bez znaczenia jest też fakt, że częściej dziś pracujemy z domu, a to np. wybitnie ułatwia wstępny trening młodego psa.
2. Więcej śpimy
Skoro już o pracy z domu wspominamy, to nie można nie powiedzieć o jeszcze jednym aspekcie naszego codziennego życia, który epidemia zmieniła. Chodzi o sen. Po prostu, skoro nie musimy marnować czasu na codzienne dojazdy do biura, to i mamy więcej czasu na inne rzeczy w ciągu dnia. Przynajmniej część z nas odzyskany czas postanowiła zainwestować w sen.
Firma Firstbeat oszacowała, że epidemia COVID-19 wydłużyła przeciętny sen o 14 minut (link). W tym przypadku większość badanych pochodziła z Finlandii, ale zaskakująco zbieżne dane podała firma Polar. Według niej także Amerykanie i Niemcy wydłużyli swój sen średnio o 14 minut (link).
3. Ćwiczymy w domu
Niestety w tym samym badaniu Firstbeat sugeruje, że mniej się ruszamy. Mniej wychodzimy z domu, a więc też wzrosło grono osób wykonujących mniej niż tysiąc kroków dziennie. To ma oczywiście szereg negatywnych konsekwencji. Ale nawet w ich gąszczu możemy znaleźć choć jedną pozytywną zmianę – częściej dbamy o kondycję w domu. W Polsce zainteresowanie tym tematem szczególnie mocno wzrastało przy okazji zamykania siłowni czy basenów. Doskonale obrazują to dane Google. W całym 2020 roku frazę „ćwiczenie w domu” wyszukiwaliśmy ponad dwa razy częściej niż w 2019 roku.
Mało tego, w marcu i kwietniu szukaliśmy sposobu na dbanie o kondycję we własnych czterech ścianach tak powszechnie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wyraźny był też wzrost zainteresowania tym tematem w październiku, gdy siłownie i baseny znowu zostały zamknięte. Jesienią szukaliśmy jednak podpowiedzi na temat dbania o kondycję w domu znacznie rzadziej niż na wiosnę.
4. Remontujemy mieszkania
Jesienią i wiosną mieliśmy też wyraźny ruch w obszarze remontów. Siedząc w domu po prostu postanowiliśmy zadbać o nasze otoczenie. Pewnie też dlatego markety budowlane przeżywały ponadprzeciętne oblężenie, a szczególnym powodzeniem cieszyły się artykuły wykorzystywane do wykończenia wnętrz. W odpowiedzi na pytania portalu mieszkanie.pl potwierdzali to na przykład przedstawiciele takich firm jak Leroy Melrin czy PSB. Co więcej, Grupa PSB chwaliła się nawet, że od stycznia do września zanotowała wzrost sprzedaży w kategorii ogród i hobby aż o 1/4. Niemal o 1/5 wzrosła też sprzedaż wyposażenia, AGD, farb i lakierów. Kilkanaście procent więcej pieniędzy wydaliśmy w kasach tej firmy na narzędzia, dekoracje czy akcesoria elektryczne i oświetleniowe.
To, że siedząc w domach postanowiliśmy podnieść ich standard potwierdzają też dane GUS na temat sprzedaży detalicznej. Od stycznia do listopada meble, RTV i AGD były jedyną kategorią wyodrębnioną w urzędowym badaniu, która zaliczyła wzrost względem sytuacji sprzed roku i to o 5% (w cenach stałych).
5. Mniej rozwodów w czasach COVID-19
Pozytywnym zaskoczeniem jest też to co dzieje się ze statystykami dotyczącymi zainteresowania tematem rozwodów. Te wbrew obiegowej opinii wcale przy okazji izolacji nie wystrzeliły w kosmos. Wręcz odwrotnie – w okresie epidemii znacznie rzadziej szukaliśmy informacji o tym jak formalnie się rozstać. Spadek rzędu 19% względem sytuacji z 2019 roku może nie jest spektakularny, ale gdyby miał się on wprost przełożyć na mniej rozstań, to rok epidemii mógłby uratować aż 12-13 tysięcy małżeństw w Polsce.
Oczywiście pesymista mógłby powiedzieć, że działo się tak ze względu na utrudnienia w składaniu pozwów (np. zamknięcie sądów). W efekcie czas dopiero pokaże jak epidemia wpłynie na twarde dane na temat rozwodów w Polsce. Póki na nie czekamy, to jako ciekawostkę możemy jedynie wspomnieć o wycinkowych danych przytoczonych przez lokalną rozgłośnię – Radio 5 Suwałki. Wynika z nich, że do tamtejszego sądu w 2020 roku wpłynęło 686 wniosków o rozwód, podczas gdy rok wcześniej było ich ponad 800.
6. Rzuciliśmy się na działki
Okresowym może się też okazać inny trend, który zawładnął Polakami w 2020 roku. Chodzi o gwałtowny wzrost zainteresowania posiadaniem własnego azylu poza miejscem zamieszkania. W efekcie oblężone były firmy wynajmujące przyczepy kempingowe czy kampery. Tysiące z nas szukało wolnych działek w kompleksach Rodzinnych Ogródków Działkowych. Na pniu sprzedawały się działki rekreacyjne, ale też znacznie więcej osób szukało zwykłych działek rolnych czy leśnych.
Dane zebrane przez HRE Investments sugerują, że w każdej z tych kategorii zainteresowanie w czasie epidemii było w 2020 roku o co najmniej kilkadziesiąt procent wyższe niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
Ten wzrost popytu spowodował, że działki zalegające w ofertach od lat znalazły w końcu swoich amatorów, a i same ceny nieruchomości dających wytchnienie rosły. Przy tym wraz ze spodziewanym wychodzeniem z epidemicznych ograniczeń trzeba się spodziewać, że popyt na działki zacznie się normalizować.
7. Jak trwoga, to do Boga
Znanym od wieków mechanizmem jest też to, że wielu z nas w niepewnych czasach zwraca się ku wierze. Nie inaczej było i przy okazji epidemii. W efekcie na portalu You Tube zaraza wygenerowała wzrost popularności kanałów o tematyce katolickiej. Przykładem może być ten prowadzony przez najpopularniejszego dominikanina w kraju – o. Adama Szustaka. W ciągu 10 miesięcy – licząc od początku epidemii – liczba subskrybentów jego kanału (Langusta na palmie) wzrosła o około 20%, czyli 130 tysięcy osób.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments