Jak tylko rajd EUR/USD nabierał rumieńców, na scenę wkroczył ECB i zrujnował misterny plan kupujących. Jakkolwiek trudno być hurra optymistą po zaledwie jednym dobrym odczycie z USA, to jednak w obawie o kolejne „niespodzianki” z ECB, redukcja krótkich pozycji na eurodolarze może przystopować.
Sprawdziły się obawy, że zbyt wysokie poziomy EUR/USD nie są do zaakceptowania przez ECB i prędzej, czy później pojawi się reakcja, by zatrzymać wzrosty. Ewald Nowotny zwrócił uwagę, że bank wyraźnie nie radzi sobie z wyprowadzeniem inflacji w kierunku celu (2 proc.) i sytuacja wymaga wprowadzenia dodatkowych instrumentów. Nie ma wątpliwości, że QE zostanie zmodyfikowane (co do czasu, wielkości i/lub tempa skupu), ale znów nie ma pewności, gdzie znajduje się próg bólu, po przekroczeniu którego znajdzie się pełna zgoda w Radzie Prezesów. Szanse, na ruch w tym temacie po przyszłotygodniowym posiedzeniu ECB są minimalne i osobiście wątpię, co od strony werbalnych interwencji może zrobić prezes Draghi, by wyraźnie zbić wartość euro. Dziś w kalendarzu finalny HICP z Eurolandu oraz wystąpienia członków ECB Jazbeca (11:45) i Coeure (13:30). Inflacja wróciła poniżej zera (-0,1 proc. r/r) i straszy bank centralny. Jednak jeśli przedstawiciele banku nie dorzucą od siebie gołębich przesłanek, na koniec dnia może powrócić umocnienie euro.
Lepszy bazowy CPI z USA we wrześniu (1,9 proc., prog. 1,8 proc.) przyniósł nieco oddechu dla mocno obutego USD w tym tygodniu, ale to wciąż za mało, by wyraźnie zmienić optykę rynku względem terminu pierwszej podwyżki Fed. Zapewnienia przedstawicieli Fed (wczoraj Dudley i Mester utrzymali jastrzębi ton ze wskazaniem na grudzień) na nikim nie robią wrażenia, dopóki dane nie odwieją obaw o hamowanie ożywienia. Ogólna pozycja USD na rynku wciąż jest nieciekawa i szczególnie po rynkach wschodzących widać, że dominuje redukcja długich pozycji w USD na rzecz walut ryzykownych. Dawno niewspominane rentowności 10-letnich obligacji USA balansują na poziomie 2 proc., co w żaden sposób nie oferuje impulsu do kupna dolara (potrzeba co najmniej 2,20 proc.). Jednakże wydaje się, że główna fala odejścia do USD już za nami i teraz czynniki specyficzne dla konkretnych par mogą odgrywać większą rolę. Zestaw dzisiejszych publikacji z USA zapowiada się mieszany z raczej słabą produkcją przemysłową (-0,2 proc., 15:15), ale przy poprawie w indeksie nastrojów konsumentów (89, 16:00).
W piątek mamy jeszcze wystąpienie Kristin Forbes z Banu Anglii, dane z rynku pracy z Polski oraz produkcję z Kanady. Wpływ Forbes na funta powinien być znikomy, ale i tak dalej trzymamy się pozytywnego nastawienia do GBP względem pozostałych głównych walut. Dane z rynku pracy rzadko (żeby nie powiedzieć nigdy) nie wpływają na złotego, a EUR/PLN na ostatniej prostej przed wyborami ma większe szanse na doczołganie się do 4,25, niż w przeciwnym kierunku. Od danych z Kanady oczekuje się słabości (prog. -1 proc. m/m), ale uważniej trzeba patrzeć na zachowanie ropy, która przerwała trzy dni spadków.
Sporządził: Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.