Brakuje specjalistów z fachem w ręku do pracy. Zawodowi kierowcy, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych, pielęgniarki i położne oraz spawacze – te skrajnie różne zawody łączy wspólny mianownik, bo jako jedyne znalazły się na liście deficytowych profesji w badaniu „Barometr zawodów” w każdym polskim województwie. Eksperci Personnel Service podkreślają, że choć znalezienie pracy w tych branżach nie powinno być szczególnie trudne, pracownicy mierzą się z wieloma systemowymi problemami.
Barometr zawodów to badanie przygotowane na zlecenie Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii przez Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie, które dzięki połączeniu ilościowych danych statystycznych z jakościową analizą branżowych ekspertów, dokładnie pokazuje zapotrzebowanie na konkretne zawody w Polsce. W najnowszej prognozie na 2021 r. wyróżniono w zestawieniu 168 profesji.
Różne branże, różne wyzwania
Na liście deficytowych zawodów w każdym z województw pojawiły się cztery zawody. To pielęgniarki i położne, kierowcy samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych oraz spawacze. Jak podkreślają eksperci Personnel Service, podjęcie pracy w tych branżach często bywa trudne i to z zupełnie różnych względów.
Zawodowych kierowców od lat odstraszają trudne warunki pracy i wysoki koszt zdobycia odpowiednich uprawnień. Podobnie jest w zawodach zajmujących się obsługą sprzętu do robót ziemnych. Nie jest też zaskoczeniem, że brakuje spawaczy. Ten zawód jest niejako reprezentantem dużej grupy profesji, których powinno rynkowi pracy dostarczać szkolnictwo zawodowe, ale tego nie robi. Ostatnia z wymienionych grup, obejmująca pielęgniarki i położne, cierpi natomiast na duże problemy płacowe. Polskim pielęgniarkom zdecydowanie bardziej opłaca się pracować na zachodzie Europy. Deficyty mają zatem różne źródło, a od lat rozwiązaniem na uzupełnianie braków kadrowych jest zatrudnianie pracowników ze Wschodu.
Równie ciekawe są dane dotyczące wzrostu lub spadku zapotrzebowania na dany zawód w ujęciu rok do roku. Z wymienionych wcześniej deficytowych profesji zdecydowany prym wiodą pielęgniarki i położne. Wzrost zapotrzebowania na ich usługi zanotowano w stosunku do poprzedniej edycji badania aż w połowie polskich województw.
Dobrze mieć „fach w ręku”
Na brak zainteresowania swoimi usługami na pewno nie będą też narzekać przedstawiciele takich zawodów, jak elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy, fizjoterapeuci i masażyści, krawcy i pracownicy produkcji odzieży, magazynierzy, monterzy instalacji budowlanych czy pracownicy ds. rachunkowości i księgowości. Te zawody pojawiają się na listach deficytowych profesji w większości polskich województw.
Dużą część zestawienia zajmują te profesje, których można się nauczyć np. w ramach kształcenia zawodowego. Nie cieszą się one dużą popularnością, na co składa się wiele przyczyn. Upraszczając, można powiedzieć, że są to zawody dość trudne, mało prestiżowe, których atrakcyjność jeszcze zmalała z uwagi na szerszy niż wcześniej dostęp młodych uczniów do szkolnictwa ogólnokształcącego i studiów wyższych.
Najmniej deficytowych zawodów zanotowano w województwach łódzkim (10) i mazowieckim (17). To jedyne województwa, gdzie słabo obsadzonych profesji było mniej niż 20. Na drugim końcu skali znalazło się województwo dolnośląskie z 49 deficytowymi zawodami. Nieco krótszą listą mogą się pochwalić województwa: lubuskie, pomorskie i wielkopolskie (po 46).
Źródło: Personnel Service