W styczniu bieżącego roku agencja ratingowa S&P po raz pierwszy w historii obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Polski. Analitycy niniejszej instytucji argumentowali swoje stanowisko głównie czynnikami politycznymi, które mogły doprowadzić do osłabienia niezależności instytucji państwowych. W tym samym czasie, agencja ratingowa Fitch nie zmieniła swojej oceny, natomiast Moody’s, pomimo zaplanowanej w swoim kalendarium publikacji nie zaprezentowała swoich analiz. Niemniej jednak, na początku kwietnia ostatnia z wymienionych agencji ostrzegła Polskę przed ewentualnym obniżeniem oceny wiarygodności kredytowej.
To nie pierwsze ostrzeżenie agencji Moody’s wystosowane w kierunku Polski. W listopadzie instytucja zwróciła uwagę, że zwycięstwo PiS w wyborach parlamentarnych może spowodować wzrost niestabilności politycznej, które znajdzie swoje odzwierciedlenie w obniżeniu ratingu. Natomiast w styczniu agencja krytycznie skomentowała stan polskich finansów publicznych, który może doprowadzić do powtórnego nałożenia na kraj przez UE procedury nadmiernego deficytu. Te same wnioski zostały również przedstawione w styczniowym komunikacie wydanym przez agencję Fitch. W kwietniowej przestrodze, analitycy Moody’s wyrazili swoje obawy, dotyczące nierozwiązanego sporu o Trybunał Konstytucyjny, który może negatywnie wpłynąć na atrakcyjność Polski dla inwestorów zagranicznych. Warto jednak podkreślić, że ostatnie ostrzeżenie nie wpłynęło istotnie na kwotowanie polskiej waluty, sentyment rynkowy na GPW w Warszawie, czy też na rentowność obligacji skarbowych.
Czy brak reakcji na rynkach finansowych oznacza, że inwestorzy spodziewają się obniżenia ratingu kredytowego Polski? Wiele czynników wskazuje na to, że niniejsze ryzyko zostało już zmaterializowane. Przede wszystkim mogą o tym świadczyć liczne ostrzeżenia. Agencje w swoim zwyczaju wystosowują takowe, aby ewentualna decyzja o obniżeniu ratingu nie spowodowała gwałtownych i znaczących fluktuacji na rynkach finansowych. Co więcej, dany podmiot ma również dodatkowy czas, aby podjąć decyzje, które pozwolą naprawić newralgiczny punkt. Dlatego też styczniowa negatywna rewizja ratingu przez S&P była mocno krytykowana przez Ministerstwo Finansów, które zarzucało agencji brak wcześniejszych ostrzeżeń oraz brak dialogu. Należy także dodać, że obecny rating wystawiony przez Moody’s (A2) jest najwyższym spośród wszystkich (Fitch i S&P oceniają polską zdolność kredytową na A- i BBB+). Nie można zatem wykluczyć, że Moody’s będzie próbowało ,,dostosować” się do swoich konkurentów.
Styczniowe obniżenie ratingu przez S&P spowodowało kilkugroszowe osłabienie złotego oraz gwałtowny wzrost rentowności polskich dziesięciolatek. Niemniej jednak, od tego momentu polska waluta solidnie aprecjonowała, a rentowność obligacji skarbowych systematycznie poruszała się w kierunku południowym. W pierwszym miesiącu bieżącego roku odnotowano również odpływ 13 mld zł z rynku długu publicznego. Ministerstwo Finansów uspokajało rynek, zwracając uwagę na fakt, że 90% niniejszej kwoty stanowił odkup obligacji o okresie zapadalności do jednego roku. W związku z tym powyższe zjawisko nie było następstwem negatywnej rewizji polskiej wiarygodności kredytowej. Co więcej, obniżenie ratingu nie wpłynęło również na zachowanie głównych indeksów giełdowych przy Książęcej, które od połowy stycznia sukcesywnie odrabiają straty z drugiej połowy 2015 roku. Wydaje się zatem, że to globalny sentyment na rynkach giełdowych, czy też na EUR/USD jest jednym z najważniejszych (o ile nie najważniejszym) czynników, który oddziałuje na sytuacją na krajowym rynku finansowym.
Warto także podkreślić, że zarówno styczniowa rewizja ratingu, jak i ostatnie ostrzeżenie Moody’s, były przede wszystkim argumentowane czynnikami politycznymi. Badanie wiarygodności kredytowej ma na celu zweryfikowanie oraz obiektywną ocenę zdolności danego kraju do regulowania swoich zobowiązań. Wydaje się zatem, że w procesie tym głównymi determinantami powinny być dane ekonomiczne. Te aktualnie są naprawdę dobre i nie wskazują na słabość polskiej gospodarki. Ponadto, najistotniejszą kwestią pozostają finanse publiczne. Faktem jest, że wymagają one zdecydowanych reform. O ile obecnie ich kondycję można ocenić na względnie stabilną, o tyle dalszy brak inicjatywy ze strony polityków do ich naprawy powoduje, że nie można spoglądać w przyszłość z optymizmem. Niemniej jednak, spór o Trybunał Konstytucyjny w obecnej formie jest zatargiem tylko i wyłącznie politycznym, który nie wpływa na wypłacalność kraju. Podobnie zarzut agencji S&P, dotyczący osłabiania niezależności kluczowym instytucji państwowych w żaden sposób nie rzutuje na zdolność regulowania zobowiązań państwa.
Biorąc pod uwagę wszystkie wyżej wymienione czynniki, można sformułować następujące wnioski. Po pierwsze, prawdopodobieństwo obniżenia ratingu Polski przez Moody’s jest wysokie. Niemniej jednak, wiele wskazuje na to, że rynek spodziewa się takowej decyzji. W związku z tym, nie można wykluczyć, że w dniu jej publikacji może dojść do krótkotrwałych fluktuacji na rynku finansowym. Nie będzie jednak zaskoczeniem, jeżeli rynek przyjmie niniejszą wiadomość bez echa. Natomiast w średnim terminie, negatywna rewizja ratingu najprawdopodobniej nie wpłynie ani na kwotowanie polskiej waluty, ani na atrakcyjność kraju dla inwestorów zagranicznych. Warto jednak pamiętać, że agencje ratingowe wywierają ogromny wpływ na zachowania inwestorów. Dlatego też, jeżeli w kolejnych latach nie dojdzie do naprawy polskich finansów publicznych, kolejne negatywne rewizje ratingów Polski mogą być znacznie bardziej dotkliwe w swych skutkach.
Zgodnie z zapowiedziami Moody’s, publikacja przeglądu ratingów dla Polski odbędzie się 13 maja. Kolejny termin to 9 września. Niemniej jednak, w związku z wysokim prawdopodobieństwem obniżenia ratingu nie należy spodziewać się zaniechania publikacji, tak jak to miało miejsce w styczniu. Dlatego też, stanowisko Moody’s najprawdopodobniej zostanie przedstawione w piątek 13 maja. Jednakże posiłkując się wcześniejszą analizą, wydaje się, że niniejszy dzień może okazać się nie tak straszny i pechowy, jakim czyni go powszechny przesąd.