Sytuacja gospodarcza na świecie jest bardzo dobra. W Polsce PKB wzrósł w III kwartale br. aż o 4,7% rok do roku. Dynamika produkcji jest najwyższa od lat, a bardzo duży popyt obserwujemy również w usługach. W tak dobrym otoczeniu makroekonomicznym jakość portfeli kredytowych banków powinna rosnąć. Tymczasem banki sygnalizują, że poziom tzw. złych kredytów zaciągniętych przez polskie firmy jest podobny jak rok temu. Z terminową spłatą zobowiązań borykają się głównie małe i średnie spółki.
Ta negatywna tendencja widoczna w segmencie „misiów” ma swoje źródło we wzroście kosztów pracy i surowców – nie tylko tych używanych do produkcji, ale choćby kosztów energii. Oprócz presji po stronie kosztowej, duża bariera istnieje także po stronie przychodowej. Spore grono spółek doświadcza spadku marż, a w rezultacie zysków z działalności. Co więcej, wiele przedsiębiorstw produkcyjnych wykorzystuje już w pełni swoje moce i nie ma możliwości istotnego zwiększenia wolumenów produkcji bez znacznych nakładów na inwestycje.
„Inwestycje” to słowo klucz. Ostatnie raporty finansowe pokazały to, że duża grupa małych oraz średnich spółek jest mocno niedoinwestowana i bazuje na możliwie niskich kosztach pracy zamiast na nowoczesnych technologiach.
Ucieczka z błędnego koła
Na rozwój nowych technologii i wdrażanie innych usprawnień potrzebne są znaczne nakłady finansowe. Problem w tym, że kurczące się zyski utrudniają, a czasem wręcz uniemożliwiają spółkom dokonanie tego jakościowego skoku. Dla wielu z nich jedyną drogą ucieczki z tego błędnego koła jest więc podniesienie cen. Jeśli uda się zwiększyć marże, w kolejnych kwartałach ich zyski powrócą na ścieżkę wzrostu.
Proces aktualizacji cenników jest w toku. Rzecz w tym, że firmy mogą sobie pozwolić jedynie na niewielkie podwyżki, a niektóre w ogóle nie mogą podnieść cen. W podwójnie trudnej sytuacji są te spółki, które dużą część przychodów czerpią z eksportu, bo w ostatnich tygodniach złoty umocnił się do innych walut.
Duże spółki atrakcyjniejsze
Otoczenie makroekonomiczne wciąż przemawia za inwestowaniem w akcje. Inwestując na warszawskim parkiecie warto jednak skupić się głównie na spółkach z WIG20. Polskie blue chipy są bardziej atrakcyjne niż „misie”, które są w odwrocie po serii słabych wyników finansowych i mają przed sobą trudny sprawdzian z umiejętności dostosowania się do zmieniających się okoliczności rynkowych.
Oczywiście inwestycyjne perełki można znaleźć też wśród małych i średnich spółek. Inwestując w nie należy jednak zachować większą ostrożność. Choć akcje wielu z nich poddały się wyraźnej przecenie, to w wielu przypadkach spadki były zasłużone. Podczas selekcji należy więc odłożyć na bok argumenty makro, takie jak wzrost PKB. Warto natomiast bardzo dokładnie przeanalizować prognozy zysków spółek i ocenić, na ile realne jest ich spełnienie, biorąc pod uwagę ostatnie raporty i wzrost kosztów.
Autor: Ryszard Rusak, dyrektor inwestycyjny ds. akcji Union Investment TFI