Tegoroczna hossa na światowych parkietach bazuje na trzech głównych filarach. Pierwszy związany jest z tzw. „inflation trade”, czyli rodzącą się inflacją. Po dłuższym okresie uporczywych sił deflacyjnych w końcu pojawiała się perspektywa powrotu inflacji i związanych z nią benefitów, szczególnie w spektrum rynków wschodzących. Drugi czynnik to tzw. „Trump trade”, czyli optymizm związany z probiznesowymi reformami nowej administracji w Białym Domu. Inwestorzy czekają przede wszystkim na dwa istotne posunięcia: obniżenie podatków oraz uruchomienie programów infrastrukturalnych. Trzecim istotnym filarem jest globalne ożywienie gospodarcze, które postępuje niejako niezależnie od działań Donalda Trumpa i wbrew politycznym niepokojom w Europie. W ostatnich dniach szczególnie dwa pierwsze silniki hossy złapały pewną zadyszkę, co wiązać należy z zeszłotygodniowym ruchem na poziomie stóp procentowych w USA oraz przedłużającym się czekaniem na nienadchodzące reformatorskie konkrety ze strony administracji Donalda Trumpa. Warto przypomnieć, że prezydent USA ponad miesiąc temu obiecywał, że „wkrótce” pojawi się ogromny program znacznej obniżki podatków dla firm i osób indywidualnych. Nowy system określał też mianem „fenomenalnego”, co inwestorom musiało się spodobać. Niestety, mimo upływu tygodni, szczegóły wciąż nie są znane, nie mówiąc już o ich implementacji. Aktualnie wiadomo jedynie tyle, że najpierw powinny nastąpić zmiany w ustawie o ochronie zdrowia (tzw. „Obamacare”). Głosowanie nad reformą zaplanowane jest na dzisiaj, a wyniki pozostają niepewne. Zadyszkę złapały też trendy inflacyjne. W pierwszej połowie miesiąca cena baryłki ropy spadła poniżej psychologicznego poziomu 50 dolarów. Do tego ostatnia podwyżka stóp w USA została odebrana gołębio. Spowodowało to spadki rentowności obligacji i w połączeniu z niższymi cenami surowców niekorzystnie wpłynęło na sektory będące końmi pociągowymi hossy. Wszystkie te czynniki były jednak dobrze widoczne już w minionym tygodniu, a mimo tego w piątek WIG zdołał ustanowić nowy szczyt. Wydaje się jednak, że związane to było z wygasaniem marcowej serii kontraktów i chęcią jej wysokiego rozliczenia, co zresztą w piątek miało miejsce. W tym tygodniu rynkom na całym świecie już brakowało tego wsparcia i czerwcowe serie instrumentów pochodnych były bardziej przychylne rozwinięciom tendencji do przynajmniej częściowej realizacji zysków. W tej układance pewną zagadką pozostaje najważniejszy silnik hossy, czyli ten związany z ożywieniem gospodarczym. Dopóki tutaj nie pojawią się większe problemy, dopóty korekta niekoniecznie musi być silna.
Autor: Łukasz Bugaj, CFA, Analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA