Ostatnie dni, a nawet tygodnie, zdominowane zostały najpierw wyczekiwaniem na referendum odnośnie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE, a później reakcją na jego wynik. Wybór Brytyjczyków za Brexitem spadł niczym grom z jasnego nieba, szczególnie w kontekście powszechnych oczekiwań odmiennego rezultatu. Reakcja była więc pokaźna, ale wcale nie tak duża, jak można by sądzić po komentarzach opisujących krach.
Warto sobie przypomnieć przebieg handlu w minionym tygodniu, który rozpoczął się sporymi wzrostami w nadziei na materializację sondaży wskazujących przewagę oponentów Brexitu. Zwyżki były kontynuowane na każdej kolejnej sesji tygodnia, włącznie z referendalnym czwartkiem, co jest o tyle zaskakujące, że fundusze hedgingowe zamówiły swoje sondaże exit polls, które najwidoczniej nie potrafiły poprawnie wskazać wyniku głosowania. Tym samym o wczesnych godzinach porannych w piątek niemalże wszyscy byli zaskoczeni. Potężny ruch był więc pochodną już wcześniej obserwowanej zmienności i jeżeli zaczniemy śledzić wykresy tygodniowe, to żadnej katastrofy nie dostrzeżemy.
Odmienną kwestią są konsekwencje decyzji Brytyjczyków. Te na chwilę obecną są wysoce niepewne, gdyż nie umilkły nawet głosy, czy do Brexitu rzeczywiście dojdzie. Jeżeli jednak spojrzeć na reakcję Brukseli, to widać wyraźnie, że unijni biurokraci nie smucą się z przyszłej utraty ważnego hamulcowego integracji. Wydaje się nawet, że refleksja nad przyczynami i konsekwencjami Brexitu ustąpiła miejsca złości i pewnej chęci odwetu za burzenie status quo. Tym samym w Unii ścierać się będą dwa obozy. Jeden na czele z brukselskimi biurokratami będzie chciał ukarać Londyn i uczynić Brexit kosztowym, by odwieść inne kraje od pójścia podobną ścieżką. Inny, bardziej pragmatyczny obóz będzie chciał na nowo ułożyć stosunki z drugą gospodarką Europy, handel z którą jest korzystny dla obu stron. W krótkim terminie wiele się jednak nie zmieni, gdyż wymiana handlowa będzie przebiegała na dobrze znanych warunkach, a sam proces negocjacji rozdziału trwać będzie latami. Podobnie wygląda sytuacja z budżetem unijnym, który w średnim okresie nie powinien ulec zmianie, a nawet w przyszłości nie jest powiedziane, że płatności z Londynu w całości ustaną. Preferowany norweski wariant dostępu do unijnego rynku zakłada bowiem partycypację w unijnych składkach. Tym samym w najbliższym czasie głównym skutkiem referendum jest niepewność, która może wpłynąć na konsumpcję w Wielkiej Brytanii i zapewne zaciąży na inwestycjach, jednocześnie wpływając nieco na zmianę ich kierunków. Te mogą zacząć bardziej faworyzować inne kraje, w tym Polskę, co jest potencjalną korzyścią również na GPW. Brexit nie musi się więc okazać tak strasznym, jak go malują.