Tegoroczny wrzesień jak na razie zapisuje się w giełdowej historii bardzo spokojnie. Na rynkach utrzymuje się dobry klimat, który zaprowadził amerykańskie indeksy na nowe historyczne maksima, a w Europie Zachodniej doprowadził do przebudzenia byków, które latem pozostawały w defensywie. Tym samym u progu jesieni nie zmaterializowały się potencjalne sezonowe ryzyka, które tym razem okraszone były oczekiwaniem na rozpoczęcie przez Rezerwę Federalną procesu ograniczenia wielkości swojego bilansu. Ten spokój jest aż zadziwiający i słychać coraz śmielsze głosy, że może być to cisza przed przyszłoroczną burzą. Nieco gorzej na tym froncie zachowuje się krajowy rynek. Małe spółki we wrześniu ustanowiły nowe minima trwającego już pół roku spadku. Indeks sWIG80 znalazł się najniżej od stycznia tego roku i zbliżył się do psychologicznej bariery 15 000 pkt. W tym samym czasie zatrzymał się dotychczasowy rajd dużych spółek, gdzie opór na wysokości 2550 pkt. bardzo skutecznie spełnił swoje zadanie. Publikacja bardzo dobrych danych z krajowej gospodarki oraz coraz częściej pojawiające się rewizje w górę oczekiwań co do tegorocznego tempa wzrostu gospodarczego nie wpływają pozytywnie na parkiet. Można więc zadać sobie pytanie, co mogłoby być dla niego nowym impulsem. Odpowiedź wydaje się koncentrować na jednym brakującym ogniwie obserwowanego ożywienia: inflacji. Przez ostatnie miesiące przedsiębiorstwa musiały zmagać się z rosnącymi cenami surowców, ale niespecjalnie były w stanie przerzucić wyższych kosztów działania na konsumentów. To oznacza presję na marże i w konsekwencji na wyniki. Mowa w szczególności o segmencie małych i średnich przedsiębiorstw, który w ostatnich latach de facto bardzo korzystał na deflacyjnych siłach w gospodarce. Powodowały one, że ceny surowców były niskie, podobnie jak żądania płacowe pracowników. Teraz role nieco się odwróciły, na czym korzystają spółki surowcowe oraz pracownicy, ale traci wiele przedsiębiorstw, które na wysoce konkurencyjnym rynku nie za bardzo mogą podnieść ceny swoich finalnych produktów. Gdyby udało się im odzyskać utraconą w ostatnich latach przewagę w dyktowaniu cen, to skorzystałaby na tym marżowość, a wraz z nią odwrócić się powinna negatywna passa w wynikach. Wyższa inflacja miałby swoje pozytywne przełożenie również na banki, czyli bardzo istotny sektor GPW. Prowadziłaby bowiem do wyższych stóp procentowych i wsparła sektor wyraźnie już zmęczony przeciągającą się erą zbyt taniego pieniądza.
Autor: Łukasz Bugaj, CFA, Analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA