Samotność frankowicza. Kredytobiorco – broń się „techniką Rambo”!
Dzisiejszy odcinek Poradnika stanowi komentarz do zakończonej pełną porażką misji Prezydenta Dudy, w sprawie ulżenia losom frankowiczów.
Bo tak można ocenić finalne założenia ustawy spreadowej, która została niedawno przedstawiona w sejmie. W tej części Poradnika wskazuję także drogę frankowicza do odniesienia wygranej w tej bardzo nierównej walce.
Ponieważ temat toksycznych kredytów jest dość mocno już wyeksploatowany przez media, moja wypowiedź będzie w konwencji filmowej. Aby choć trochę uatrakcyjnić kolejny przekaz na temat problemu frankowiczów.
W pierwszej części tytułu niniejszej odsłony Poradnika nawiązuję do doskonałego obrazu Toma Richardsona – „Samotność długodystansowca” (rok 1962). Jest to jeden z najwybitniejszych filmów z tzw. angielskiej nowej fali. Twórcy tego gatunku postawili sobie za cel ukazywanie realnego obrazu życia kraju, m.in. przez poruszanie tematów kontrowersyjnych. Bohaterem filmu jest nastoletni Colin Smith, który nie pasuje do systemu. I nie ma zamiaru się do niego przystosować, widząc w otaczającym go świecie jedynie fałsz i zakłamanie, gdzie żadna z instytucji nie spełnia swojej wyznaczonej funkcji. W swojej walce z systemem jest potwornie samotny. Wypisz wymaluj przypomina mi to sytuację frankowiczów, których losem niby tyle poważnych osób (i ważnych instytucji) się przejmuje i niby każdy próbuje im pomóc. A i tak na koniec zostają ze swoim problemem absolutnie sami. Colin Smith postawił się systemowi i w końcu wygrywa. Co prawda – także na swój sposób…
Temat frankowiczów, od pamiętnego „czarnego czwartku”, nie schodzi z pierwszych stron gazet, pomimo, że minęło już 19 miesięcy od dnia, kiedy świat runął im na głowę. Po drodze zawiodły wszystkie instytucje, a ostatni cios zadał im Prezydent Duda, który właśnie dzięki głosom frankowiczów piastuje ten tak ważny urząd. Bowiem w ubiegłorocznych wyborach to oni stanowili tzw. języczek uwagi.
Wszyscy ludzie prezydenta
… niestety zawiedli na całej linii. A konkretnie – dwie grupy eksperckie, które w sumie blisko rok pracowały nad stosownym rozwiązaniem problemu toksycznych kredytów.
Jak już wydawało się, że finał jest blisko, lobby bankowe wkroczyło do akcji i odesłano ekspertów PAD na swoje miejsce. Do narożnika – używając terminologii z pięściarstwa. Powyższą sytuację dobrze obrazuje parafraza znanego cytatu z kultowego polskiego filmu:
Lobby rządzi, lobby radzi, lobby nigdy banków nie zdradzi!
Dziś znacząca grupa frankowiczów nie jest w stanie spłacać zobowiązania. Skoncentrujmy się na tych kredytobiorcach. Cofnijmy się zatem kilka lat wstecz, to jest do czasu, kiedy taka osoba ubiegała się o kredyt. Jeśli porównamy dzisiejszą pozycję społeczną takiego kredytobiorcy, z pozycją, jaką miał wtedy, widzę tu odniesienie do innej postaci filmowej. I do innego, także bardzo znanego obrazu.
Ścigany
Przypomnijmy zatem: główny bohater tego serialu z 1963 roku (pamiętamy głównie remake z 1993 roku z Harrisonem Fordem w roli głównej) dr Richard Kimble jest wybitnym lekarzem, osobą cieszącą się – w pełni zasłużenie – ogólnym szacunkiem. Jego pozycja społeczna jednak znacząco spada, kiedy zostanie oskarżony (oczywiście niesłusznie) o zamordowanie swojej żony. Dr Kimble staje się wtedy osobą wyjętą spod prawa, przez ileś tam kolejnych odcinków ucieka przez tropiącym go – jak wściekłego psa – Porucznikiem Gerardem. A jednocześnie dr Kimble chce za wszelką cenę udowodnić swoją niewinność.
W tak spektakularnym upadku pozycji społecznej bohatera widzę pełną analogię do losu frankowicza. W okresie przed wejściem w toksyczny produkt bankowy – przyszły kredytobiorca był osobą otaczaną szacunkiem, wielbioną przez banki, często obsypywaną nie tylko wyrazami najwyższego uznania, ale także – platynowymi kartami kredytowymi. Często miał status klienta VIP, co pozwalało m.in. załatwić swoją sprawę w okienku bez kolejki.
Jak bardzo postrzeganie klienta przez bank się zmienia, miał okazję przekonać się każdy kredytobiorca, zalegający ze spłatą zobowiązania. Do kontaktów z takim klientem, bank wyznacza pracowników działu windykacji, czyli ludzi podobnych do filmowego Porucznika Gerarda, na szczęście nie tak bystrych, ale podobnie zajadłych… Jak może taka osoba uprzykrzyć życie dłużnika? Wachlarz tych działań jest szeroki, m.in. jest to nękanie dłużnika telefonami i smsami od świtu do nocy. Odwołam się w tym miejscu do innego kultowego filmu, przy czym troszkę zmieniłem tytuł tegoż:
Windykator zawsze dzwoni sto razy
Doktor Kimble musiał stale uciekać. Udało mu się ostatecznie odnieść pełne zwycięstwo – udowodnił swoją niewinność – czego i Tobie, frankowiczu życzę. Ale jeśli chodzi o polecaną przeze mnie taktykę prowadzenia walki z Twoim prześladowcą, polecam strategię innego filmowego bohatera, który także na stałe zagościł w historii kinematografii.
Rambo – pierwsza krew
John Rambo to kolejny bohater anty-systemowy, który nie pasuje do otoczenia i nie ma zamiaru podporządkować się lokalnej władzy. Co bardzo nie podoba się przedstawicielom prawa. Oto krótka recenzja fabuły tego filmu, znaleziona na filmweb.pl:
„John Rambo, były komandos, weteran wojny w Wietnamie, naraża się policjantom z pewnego miasteczka. Ci nie wiedzą, jak groźnym przeciwnikiem jest ten włóczęga.”
Prawda, że brzmi zachęcająco? Otóż masz stosować w walce z bankiem „technikę Rambo”, zaraz wyjaśnię co mam na myśli. John Rambo, który przez szeryfa (i jego ludzi) owego miasteczka, szykanowany był mniej więcej tak, jak bank traktuje kredytobiorców zalegających ze spłatą (no może trochę przesadziłem, w filmie nie było aż tak źle!), po prostu sam wybiera pole walki. Konkretnie – ucieka do lasu, gdzie ma nad wrogiem niewyobrażalną przewagę, jako weteran wojny w Wietnamie.
Tu odwołam się do jednego z pierwszych odcinków Poradnika, gdzie wejście w otwartą wojnę dłużnika z bankiem porównałem do pojedynku pieszego z czołgiem. Jednak jeśli ów pieszy skryje się w lesie, przewaga wroga znacząco zostanie zniwelowana – pojazd opancerzony nie tak zwinnie pomyka między drzewami, jak jego niby bezbronny przeciwnik…
Jak pamiętamy z filmu – John Rambo wykańcza swoich przeciwników, raz po raz zastawiając na nich zasadzki. Po filmowej godzinie tej nierównej walki, w oczach ścigających go policjantów i żołnierzy widzimy jedynie blady strach: zaraz to ja będę następny…
Czy Rambo jest kobietą?
Czytelniku, pewnie czytając ostatni akapit, targają Tobą wątpliwości. Przecież żaden ze mnie Rambo, nigdy nie walczyłem z bankami, nie mam stosownej wiedzy, ani żadnych umiejętności w tej materii. W szczególności, że w licznej grupie frankowiczów są też kobiety, które z natury nie są stworzone do twardej walki z bezwzględnym wrogiem.
Już wyjaśniam. „Wycofanie się do lasu” i zastawianie na bankowego oprawcę pułapek jest możliwe i w sumie nietrudne. Pod warunkiem, że zapewnisz sobie „w lesie” zawodowego przewodnika. Te pułapki już są zastawione na Twojego wroga i jest ich mnóstwo: to nasz niezwykle skomplikowany system prawny oraz treści wyprodukowanych przez banki umów kredytowych. Szczególnie tych indeksowanych, czy denominowanych. Czyli po prostu czekamy na pozew, a sprawę oddajemy w ręce najlepszych ekspertów – prawników, którzy w tego typu sporach się od lat specjalizują. I bardzo rzadko przegrywają,
Tylko nie mów, że Cię nie stać na wynajęcie takiej kancelarii. Koszt pozwu to zwykle, wraz z kosztami sądowymi, od 10 do 15 tys. zł. Te środki zgromadzisz przez odstąpienie od spłaty kolejnych rat kredytu. Rekordzista, który do mnie ostatnio trafił (na razie jeszcze kredyt obsługuje, ale myśli nad wejściem w spór z bankiem i podjęciem walki „techniką Rambo”) spłaca miesięcznie 23 tys. zł. Ponieważ sprawa w sądzie pewnie potrwa nie mniej niż dwa lata – w tym czasie oszczędności po stronie klienta, w związku z odstąpieniem od spłaty kredytu, wyniosą ponad 550 tys. zł!
Stowarzyszenie Zbuntowanych Dłużników
Ale to nie wszystko, co zalecałbym frankowiczom. Otóż można wykorzystać struktury powstałych „grup oporu”, czy grup wzajemnego wsparcia osób, które wpadły w pułapkę toksycznego kredytu. Mam na myśli między innymi Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, Pro Futuris oraz inne, mniej znane społeczne inicjatywy, w których działają frankowicze. To właśnie dzięki wymienionym wyżej stowarzyszeniom, problem frankowiczów nie został do tej pory zamieciony przez władzę pod dywan. Niemniej jednak, skuteczność prowadzonych do tej pory działań – głównie marsze „oburzonych na banksterów”, uległa wyczerpaniu. Stąd konieczność innych działań, w tym stworzenia jednej, silnej grupy, wspólnie walczącej o swoje prawa.
Jakie dodatkowe metody walki można tu wykorzystać? Moim zdaniem podstawowym działaniem powinna być przede wszystkim edukacja frankowiczów, w zakresie różnych form samoobrony przeciwko bankowemu uciskowi. Czyli – takie „jawne komplety”, w ramach których dłużnik miałby okazję poznać różne sposoby walki z silniejszym wrogiem, a także posiąść wiedzę jakie konsekwencje będą efektem np. zaniechania spłaty kredytu.
Po części piszę o tym w kolejnych odcinkach Poradnika, jednakowoż jest to tylko wiedza fragmentaryczna, nie zaś dokładny instruktaż co można robić w danej sytuacji, jak się bronić przed windykatorem, komornikiem, jak i gdzie szukać środków na prowadzenie sprawy w sądzie, jakie są opcje prowadzenia takiego postępowania oraz jakimi działaniami można zwiększyć szansę na wygraną.
Wracając do przedstawionej ostatnio w sejmie ustawy spreadowej, absolutnie najgorszą rekomendacją dla tejże, jest fakt, że poparła ją Nowoczesna.
Wilk (czytaj: Frankowicz) z Wall Street
Z czego można wysnuć wniosek, że Pan Ryszard Petru nie do końca stoi po stronie frankowiczów? Przypomnijmy tu wypowiedź lidera Nowoczesnej z listopada 2014 roku, tj. zanim stał się wielkim patriotą i za śmieszne pieniądze (w opinii jednej z naszych europosłanek) podjął pracę ku chwale Ojczyzny.
– „Wziąłeś kredyt we frankach? Nie jesteś lepszy od wilków z Wall Street” – słowa te stanowią motto wywiadu Pana Petru dla Gazety Wyborczej z dnia 29 listopada 2014 roku.
Nie umiem odgadnąć, gdzie Pan Ryszard widzi podobieństwo naszego rodaka, który za namową m.in. takich „ekspertów”, jak bohater tego akapitu, dał się wpuścić w maliny nabywając trefny produkt, do hochsztaplera na wielką skalę – Jamesa Belforta. Wszak ten przestępca, a obecnie mega-celebryta, z pełną premedytacją doprowadził do ruiny dziesiątki tysięcy swoich klientów, poprzez wciskanie im nic nie wartych aktywów. Za pieniądze, które w wielu przypadkach stanowiły oszczędności ich całego życia.
Czy można nie uznać, że cytowana wypowiedź Pana Petru jednoznacznie wskazuje, że stoi on zawsze po „ciemnej stronie mocy”, tj. działa wyłącznie w interesie lobby bankowego? Przypomnijmy tylko, że jeszcze w czerwcu 2008 roku, obecny lider Nowoczesnej zachęcał potencjalnych kredytobiorców do zadłużenia się we frankach. Ale wtedy Pan Petru pełnił funkcję Głównego Ekonomisty Banku BPH, każda więc taka „porada ekspercka” musiała być korzystna przede wszystkim dla jego pracodawcy. Czy bankowca może interesować los klienta?