W ostatnich dniach doszło do dość kuriozalnej sytuacji, polegającej na tym, że rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych Grecji (2,004 proc.) i Polski (2,044 proc.) jest niższa niż analogicznych papierów amerykańskich (2,046 proc.). To oznacza, że Grecja i Polska mogą na światowym rynku długu pozyskiwać finansowanie taniej, niż największa i formalnie charakteryzująca się najwyższą wiarygodnością kredytową oraz dysponująca najsilniejszą walutą „wielka Ameryka” Donalda Trumpa.
Gdyby prezydent USA ten fakt dostrzegł, z pewnością wyraziłby swoje niezadowolenie z takiego stanu rzeczy na Twitterze, z właściwą sobie ekspresją, prawdopodobnie po raz kolejny kierując ostrze krytyki na szefa Fed Jerome Powella, za prowadzoną przez niego politykę pieniężną, szkodzącą – jego zdaniem – amerykańskiej gospodarce.
Zobacz też:
Pomijając niestosowność tego typu „wycieczek” prezydenta wobec niezależnego banku centralnego, to jednak właśnie polityka pieniężna jest głównym powodem licznych anomalii obserwowanych na światowym rynku długu. Trudno bowiem inaczej określić sytuację, w której rentowność obligacji trzech krajów o tak zróżnicowanej kondycji gospodarczej i wiarygodności kredytowej, jest niemal identyczna, z lekką przewagą Grecji. A to przecież właśnie Grecja zaledwie kilka lat temu wymagała intensywnej reanimacji przy zaangażowaniu całej strefy euro i międzynarodowych instytucji finansowych. Z kolei w przypadku Polski, oceny agencji ratingowych są o kilka poziomów poniżej pozycji Stanów Zjednoczonych. Grecja korzysta z obecności w strefie euro, w której oficjalne stopy procentowe wynoszą zero, a wiele wskazuje na to, że Europejski Bank Centralny wkrótce obniży je jeszcze bardziej. W tym kontekście na drugi plan w wycenie greckich obligacji schodzi fatalny wciąż stan gospodarki i gigantyczne, niespłacalne w praktyce zadłużenie. Spadek rentowności obligacji amerykańskich, która jeszcze kilka miesięcy temu sięgała niemal 3,24 proc., to wynik złagodzenia stanowiska Fed, który zadeklarował nie tylko zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych, ale także przejście do łagodzenia polityki pieniężnej. Proces ten rozpocznie się najpewniej już za kilka dni, w trakcie lipcowego posiedzenia komitetu otwartego rynku. Polska z kolei „zasługuje” na niską rentowność obligacji zarówno z powodu rekordowo niskich oficjalnych stóp procentowych i deklaracji ich utrzymania przez Radę Polityki Pieniężnej jeszcze przez dłuższy czas, jak i kondycji gospodarki oraz finansów państwa. Ale w rzeczywistości polskie obligacje korzystają z tendencji dominującej na światowym rynku długu.
Roman Przasnyski, Analityk rynków finansowych
***
Roman Przasnyski – komentator, analityk, aktywny uczestnik polskiego rynku kapitałowego, obecny na nim od początku jego istnienia. Autor licznych tekstów, z których pierwszy opublikowany został w dzienniku „Rzeczpospolita” w 1990 r., czyli niemal 30 lat temu. Współtwórca i redaktor naczelny „Gry na Giełdzie”, jednego z pierwszych czasopism poświęconych warszawskiej giełdzie, redaktor w dziennikach „Parkiet”, „Rzeczpospolita” i miesięczniku „Forbes”. Z wieloletnim doświadczeniem w bankowości oraz instytucjach doradztwa finansowego.