Ryszard Rusak, dyrektor inwestycyjny ds. akcji Union Investment TFI
Małe i średnie spółki są w świetniej formie. Ceny akcji wielu z nich rosną w tym roku jak na drożdżach. Dostrzegają to również inwestorzy strategiczni. W ciągu ostatnich 2-3 miesięcy ogłosili oni wiele wezwań na akcje polskich „misiów”. Ich cel jest jasny – całkowite przejęcie lub co najmniej znaczne zwiększenie udziału w akcjonariacie najlepiej rokujących spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Potencjał wielu spółek jest tak duży, a otoczenie rynkowe na tyle sprzyjające, że cześć inwestorów strategicznych godzi się na wypłacenie inwestorom dodatkowej premii za przejęcie posiadanych przez nich akcji. Obrazuje to m.in. wezwanie na akcje firmy Graal, w którym inwestor podniósł proponowaną pierwotnie cenę o 23%
Część średnich i małych spółek z GPW dokonuje także skupu własnych akcji (tzw. buy back). Niejednokrotnie zarządy firm decydują się na takie transakcje wówczas, gdy są przekonane, że wycena spółki na giełdzie jest niższa niż rzeczywista wartość przedsiębiorstwa. Pokazują tym samym uczestnikom rynku, że ich firma jest w dobrej kondycji finansowej i ma nadwyżki finansowe. A to pozytywny sygnał dla inwestorów, którzy posiadają jej akcje.
W Polsce akcje małych i średnich spółek dały w tym roku zarobić inwestorom. Od początku indeksy mWIG40 i sWIG80 osiągnęły dwucyfrowe stopy zwrotu. Czy „misie” będą w dalszym ciągu gromadziły tłuszcz na zimę i do końca roku ich akcje jeszcze podrosną? Pomimo ryzyka korekty, które pojawia się zawsze po większych wzrostach, jest na to spora szansa. Szczególnie w obliczu niepewnych perspektyw dla spółek z indeksu WIG20.