Sytuacja na rynku naszych małych i średnich spółek budzi coraz większe zainteresowanie, któremu trudno odmówić fundamentalnego uzasadnienia. Na razie nie widać, by te czynniki przyciągały większy kapitał. W segmencie blue chips brakuje i kapitału i zainteresowania, a z fundamentami też bywa różnie.
Publikowane w poniedziałek dobre dane makroekonomiczne nie wystarczyły do utrzymania wzrostowej tendencji na głównych giełdach europejskich. Pogorszenie się nastrojów błyskawicznie przeniosło się na segment naszych największych spółek. Bykom tylko przez moment udało się podciągnąć WIG20 nieco powyżej poziomu piątkowego zamknięcia, po czym straciły wiarę we własne siły. Podaż nie miała wielkiej chęci do działania, ale znudzona wielogodzinnym marazmem, uaktywniła się pod koniec dnia.
Obraz rynku niewiele się zmienił, lecz trudno mówić o dobrym wrażeniu, które było dostrzegalne w ostatnich dniach lutego. Martwi nie tyle skala spadku indeksu, co liczba dużych spółek, które traciły na wartości. A część z nich straciła całkiem sporo, jak choćby Tauron, Lotos, czy PGNiG. Trudno więc być optymistą, choć wciąż nie można wykluczyć, że w końcu WIG20 pójdzie śladem wskaźników małych i średnich spółek.
W obu tych segmentach sytuacja robi się zaś coraz bardziej interesująca. Obserwowane od dłuższego czasu zwyżki, które coraz bardziej przybierają na sile, to prawdopodobnie efekt rosnącego przekonania zarządzających aktywami o atrakcyjności i potencjale, tkwiącym w sporej części małych i średnich spółek. Trudno bowiem podejrzewać, że za zakupami stoją inwestorzy indywidualni, których udział w obrotach osiągnął, według opublikowanych niedawno przez giełdę statystyk, poziom najniższy od kilkunastu lat. Napływ środków do funduszy akcyjnych jest z kolei jeszcze zbyt mały, by stał się widoczny w zwiększonym wolumenie handlu.
Sytuacja może jednak szybko ulec zmianie, bo inwestorzy mogą wkrótce dostrzec okazję do zarobku na giełdzie, szczególnie w konfrontacji ze spadającym oprocentowaniem lokat bankowych i obligacji. Impulsem może być kolejna obniżka stóp procentowych, którą być może zobaczymy już w środę. Spadek kosztu pieniądza może dodatkowo pogłębić rozdźwięk między zachowaniem WIG20 a sWIG80, niekorzystnie wpływając na notowania papierów banków.
Dziś nasz rynek będzie skazany na kaprysy głównych giełd światowych. Bykom raczej nie pomoże zachowanie Wall Street, gdzie poniedziałkowy handel zakończył się rekordem Dow Jones’a i wyjściem Nasdaq na poziom najwyższy od 15 lat, po sięgających niemal 0,9 proc. zwyżkach. Nienajlepsze nastroje wykazują bowiem główne giełdy azjatyckie. Nikkei spadł jedynie o 0,06 proc., ale w Szanghaju zniżka sięga 1,5 proc. Inwestorów zaczynają martwić perspektywy chińskiej gospodarki. PMI co prawda wzrósł, ale mówi się, że w czwartym kwartale tempo wzrostu gospodarki spowolniło do około 7 proc. W konsekwencji kontrakty na miedź zniżkują o 1 proc., co nie wróży dobrze notowaniom akcji KGHM. Spadkowy początek handlu sugerują tracące po około 0,1 proc. kontrakty na główne indeksy.